PO odbębnieniu domowych obowiązków, pojechałem do rodziców szosówką, by pomóc w pracach na działce. w drodze za Czerniejewem dopadła mnie szosowa karma - dziura - i tym samym przymusowy pitstop na centrowanie przedniego koła. Były 2 luźnę szprychy, które wygięły się niczym łuk triumfalny - na szczęście nyple były dobre, wystarczyło wkręcic.
Dalsza droga bez większych przygód. W godzinach wieczornych ruszyłem dalej, w stronę Trzemeszna. MIałem w planach objazd przez Powidz i Orchowo ale organizm buntował (brak mocy, spadek uwagi - brak kofeiny). Zrobiłem postój na Orlenie, podjechałem zobaczyć gnieźnienską ciuchcię jako element miejscowej rekreacji dla dzieci.
Ma to związek z przywróceniem pamięci o Wrzesińskiej Wąskotorówce, która do późnych lat 70 działała bez większych przeszkód.
Mam w planach wyprawę, podobną do tej, którą opisał Rolnik ale obawiam się, ze niewiele pozostało po wąskotorówce. Niezwykle rzadko dodaję dwa wpisy w jednym dniu ale z racji posiadania szosy i mtb, to (nie)stety trzeba tak zrobić.
Na szybko do paczkomatu, odebrać zamówienie - zanim zabiorą z powrotem do poznanskiego oddziału. Przy okazji wyczaiłem ciekawostkę przyrodnicza z Gniezna. ;-)
Póki nie ma się swoich dzieci, to tak można spędzić Dzień Dziecka czyli MTB Pure w terenie. Zastanawiałem się, czy nie zmienię MTB na szosę i nie zrobię podobnej wycieczki co w ostatni majowy dzień? Wmordewind dalej straszył złowrogo, czasem silniej, czasem słabiej ale jednak straszył. Wybrałem las, a dokładnie okolice Babskich Jezior, w których dawno mnie nie było. Obawiałem się komarów i kleszczy (w zeszlym roku złapałem pierwszego i nie ostatniego) ale zastosowałem Muggę i dosłownie "mucha nie siadala". Trasa była podobna do zeszłorocznej z niewielkimi zmianami, które wyszły w praniu. Owszem po ostatnich opadach było sporo błota ale wciąż jest sucho w lesie.
Wolność jest w naturze. słuszna prawda!
Pierwszy przystanek nad jeziorem Ósemką.
Przepiękny widok nad jeziorem Ula.
Nie zabrakło przejazdu przez pomost nad kanałem, który lączył 2 jeziorka: Ula i Cyganek
Zrobiłem kółeczko wokół j. Ula i Ósemka i długą prostą podjechałem na brzeg jeziora Baba. Krotki odpoczynek i śmignąłem w stronę domu, która przebiegła przez Rakowo, rezerwat Bielawy i wyjechałem przy kościółku w Pawłowie. Odbiłem w stronę Gębarzewka i dalej przez Kokoszki i Pustachowo dotarłem do miejsca spotkania z Asią i przejąłem klucze od auta.
NIeważne ze wróciłem unorany i zmachany, ważne że w koncu poczułem się beztrosko i miałem radość z każdej błotnej kąpieli - oczywiście w ramach rozsądku.
Od ponad dekady pochłania mnie cykloza, która działa przez cały rok. Jeżdżę dla przyjemności,
dla odpoczynku, dla zdrowia psychicznego. Ten blog to dowód na to, jak bardzo mnie rower zmienił, bez
którego nie potrafię. Ponadto: Fulstack (Frontend) Developer /
Blogger