W końcu zrealizowałem plan, który tkwił w głowie a była nim Puszcza Zielonka i objazd drogami, częśćiowo znanymi z Bike Challenge. Pogoda fenomenalna, zaskakuje mnie pozytywnie i kręciło się naprawdę świetnie. Trochę kombinowana trasa ale z racji limitu czasowego, musiałem skrócić i jechać maksymalnie szybko DW194 do Gniezna .
Oczekiwany od dawna biketrip powyżej 200km - do Wrocławia! Pierwotnie miał być Gdańsk ale z racji zmieniających się warunków pogodowych, razem z Marcinem i Grzegorzem podjeliśmy decyzję o zmianie celu.
Poszło gładko - pełna relacja na blogu niebawem ;-) Start o 5 rano:
W Niechanowie dołączył do nas Grzegorz i wspólnie jechaliśmy w stronę Pyzdr
W Pyzdrach pierwszy postój a potem paredziesiat kilometrów dalej zaliczamy terenowy odcinek
a potem zatrzymujemy sie przy zacnej tablicy Nastepnie musieliśmy pokonać 7kilometrowy najgorszy odcinek dróg
zaczynaly sie pierwsze podjazdy i zjazdy... ogólnie było zajebiście... no prawie bo po drodze zaliczyliśmy gradobicie i zmuszeni byliśmy do postoju pod Mokrym Dębem. Z przypadkowo napotkanym Szosowcem - Adamem.
Pierwsze pół godziny były takie: Potem już tak
A to okolice Prababki
Reasumując było warto! ;-) wiecej komentarzy na blogu - wkrótce podam linka :)
Zafundowałem sobie sesje bike fittingu w Poznaniu, która objęła 2 moje rowerki.
Od pamiętnego Gdańska zmagałem sie z bólem nadgarstków i dretwieniem rąk - dopiero teraz bo zdałem sobe sprawę, ze to poważny problem. Wcześniej zaliczyłem wizytę u fizjoterapeuty, który tez polecił takową sesję. Najwięcej zmian technicznych było w MTB (wydłuzenie mostka, podwyższenei sztycy oraz zmiana kąta siodła wraz z przesunieciem jej do przodu) a w szosie nowe siodło. Zapomniabym o ustawieniach blokóww spd-kach.
Heh rewolta ;-) To tez musiałem wyskoczyć na popołudniową rundkę po okolicy pomimo szalejącego wmordewindu. Jakie wrażenia po pierwszej dłuższej jezdzie na szosie? Wszystko inne:)
Zarwana nocka - dzien z głowy. Choć z rana było tak pięknie, to dopiero ruszyłem popołudniu odwiedzając po drodze kumpla i zaliczając mały deszczyk. Potem poczekałem za Asią i zerwała się spora ulewa. ... cóż, przynajmniej rowery się umyły w deszczu.
Jako ze do pracy miałem isc dopiero wieczorem, to planowałem sobie wyskoczyć na kawę do Taty. Niestety, pogoda popsuła plany (zaczęło padać do późnego popołudnia, przekonalem sie na wlasnej skórze) ale później wypogdziło się na tyle, ze przed pracą zdążyłem zrobić małą rundkę do Kłecka i z powrotem.
Zapowiadali gwałtowne burze w całej Wielkopolsce a zaledwie przez chwile była ulewa - w chwili gdy wychodziłem z pracy. Wszystko przeszło obok, może i dobrze bo na południiwym krańcu Wlkp były podobno trąbki powietrzne?
Asia zaproponowała rowerowy wyjazd do Skoja nad jeziorko, na co oczywiście przystałem. Więc szybkie pakowanie i sprawdzenie prognozy pogody, czy na pewno ni bedzie burzy.
W trakcie postoju przez Krzyżówką (na Lubochnii) zetknęliśmy się team Anetka & Sebek, ktorzy też jechali w stronę Skoja.
Przed samym OW zrobili małą reorganizację ruchu, która może przysporzyć sporo problemów osobom spoza regionu; dojazd do ośrodka poprowadzono przez Rybakówkę. Ta zmiana niby ma sens ale w praktyce co drugi kierowca zignorował znak zakazu wjazdu. Na miejscu pełno ludzi, więc nie będę wstawiał fotki zatłoczonej plaży. Anetka i Sebek pojechali dalej w stronę Powidza a my ulokowalismy się na drugim końcu dzikiej plaży. Po dłuższym odpoczynku pojechaliśmy do Trzemeszna w odwiedziny i wieczorkiem wróciłem do Gniezna po samochód.
Od ponad dekady pochłania mnie cykloza, która działa przez cały rok. Jeżdżę dla przyjemności,
dla odpoczynku, dla zdrowia psychicznego. Ten blog to dowód na to, jak bardzo mnie rower zmienił, bez
którego nie potrafię. Ponadto: Fulstack (Frontend) Developer /
Blogger