Nie mogło zabraknąć kolarskiego czwartku w moim wydaniu. Przypomniałem sobie, że dawno nie byłem na zachodzie, za Kiszkowem i chciałem wypróbować trasę od Skoków do Janowca Wlkp przez Kłodzin (lasy i te sprawy).
Odebrawszy nadgodzinę w pracy ruszyłem w stronę Skoków przez Kiszkowo i Sławę Wielkopolską. Okolice były mi znane częściowo znane z zeszłorocznej jazdy więc nie było żadnej niespodzianek. Z racji finiszu kolejnego etapu na TdF postanowiłem zrobić dłuższą przerwę na samopas i relacje.
Za Skokami były pierwsze przykre niespodzianki - niezbyt fajny stan lokalnych dróg i pierwsze powazne górki w tych okolicach. Na szczęście jakoś dojechałem do głównej drogi Wągrowiec - Gniezno i zastanawiałem się, czy warto jechać dalej w stronę Kłodzina? PRzejrzałem Google Street View i w sumie droga na zdjęciach występuje - chyba nikt nie zwinął niczym dywan, prawda? Do samego Kłodzina jechało się świetnie, fajne widoczki, góreczki. I niestety ... kolejny fakap :D
Praktycznie etap Paris - Roubax ! nie mając za dużęgo wyboru pierwsze 2km po tym bruku musiałem pojechać a przed samym Kłodzinem odbiłem na powiatowa drogę w stronę Łopienna.
W Janowcu Wlkp postój na uzupełnienie płynów i energii, potem jechać w stronę Rogowa. Miałem okazję pogubić drogę (znów fakap, bo płyty betonowe), więc chwilowo musiałem jechać DK5, by dosłownie 4km później odbić na Gościeszyn (przez Zalesewo) - w ten sposób byłem blisko Lasów Królewskich. Z racji ograniczonego już czasu musiałem porzucić myśl o wizycie na Gołabkach i przyśpieszyć tempo w stronę domu.
Dojazd do Gniezna przez Jastrzębowo i Strzyżewa.
Piękne kolarskie popołudnie, nawet z konkretnym przewyższeniem (ponad 700m - o ile strava działa prawidlowo).
Niechcemiś był na tyle duży, że chciałem wrócic do domu i obejrzeć coś na netfliksie. Aleeee, przemogłem i ruszyłem na podbój ... gnieźnieńskiego światka, poniekąd zerkając na live streaming z tegorocznej edycji TdF. Przy okazji komputerek rowerowy zaliczył poważny fakap i przestał (poraz kolejny) rejestrować dalszy przebieg. Ehh te garminy.
Poniedziałek jakiś taki ciężkawy, nie chciało się kręcić korbą ale ostatecznie przemogłem i ruszyłem na objazd po okolicy, odkrywajac przypadkowo nowe drogi i place zabaw. Na koniec kurierka po mieście w poszukiwaniu kilku rzeczy. Ot dla zdrowotości.
Byłem w szoku, gdy w poprzednim dniu pogoda totalnie sie załamała (3x burze / deszcze), ze obawiałem się o pogodę na dzisiejszego tripa. Wiało z zachodu i wyraźnie się ochłodziło ale nie przeszkodziło mi to w jezdzie do rodziców pod Wrześnię. a potem do Trzemeszna. Wiatr nie przeszkadzał zbytnio, a czasem pomagał w zdobyciu kilku pucharków.
Plany na poczatek lipca byly inne (byl ogromny wybor) ale sila wyzsza zadecydowala za mnie i wszystko poszlo w pisdu. Nie ma co plakac nad rozlanym mlekiem, wiec korzystajac z wolnego okienka czasowego (pozniej okazalo sie ze i pogoda mi przyjala), polecialem na male co nie koleczko.
Od ponad dekady pochłania mnie cykloza, która działa przez cały rok. Jeżdżę dla przyjemności,
dla odpoczynku, dla zdrowia psychicznego. Ten blog to dowód na to, jak bardzo mnie rower zmienił, bez
którego nie potrafię. Ponadto: Fulstack (Frontend) Developer /
Blogger