Dla odmiany do pracy pojechałem szosą z nadzieją, ze poranna słoneczna pogoda utrzyma sie do późnego popołudnia. Niestety w ciągu dnia przepadywało ale ostatecznie dalo sie pojeżdzić... właściwie tylko w jedną stronę, bo #wmordewind niesamowity - oby mnie nie przewiało. ps.: w temacie kamerki xiaoyi - niestety koszmar trwa ale bede dalej walczył.
Znalazłem chwile czasu na rowerową rozkrętkę po okolicy ale nie było tak ciepło jak w minioną sobotę, ze o niedzieli nie wspomnę - wtedy byłem w Warszawie na konferencji i tuż po powrocie we wtorek pogoda postanoiła pokazać środkowy palec. Zresztą, nie miałem głowy ani ochot na rowering. Czas przeprosić sie z starą kamerką sportową - xiaoyi zdane na łaskę serwisu.
Ostatni marcowy dzień zapowiadał się ciepły i słoneczny a plany były spore. Przed pracą szybka runda przez pyszczyńskie szuwary, by po pracy zrobić porządną terenową rundkę - przy okazji przetestować nowy kask. Jednak gdy wychodziłem z pracy zauważyłem coś, co sprawiło ze dzień szybko się zakończył. Tak zupełnie bez powodu ekran sportowej kamerki samoczynnie pękł - słabo....
no nic.. szybki research i wiem, ze nie bedzie to łatwa przeprawa. a przecież żadnego mechanicznego / fizycznego kontaktu nie było. A że kasa na ulicy nie leży, postanowiłem powalczyć o wymianę na nowy egzemplarz. Na upartego kamerka działać będzie z poziomu aplikacji mobilnej ale do cholery ;-) nie bede co chwile wyciągał smartfona zeby zmieniać ustawienia.
Wtorek zapowiadał się niezwykle wiosenny, więc zamiast na siłownię to wziąłem rower z zamiarem zabaw w terenie po pracy. Do zabawy zaprosiłem też kamerkę ;-)
Naturalnym wyborem był kierunek Wierzbiczany a dokładnie pętla Micora, która zaskoczyła mnie negatywnie ze wględu na zmiany, jakie zaszły od zeszłego roku. Najpierw było jezioro w Jankowie Dolnym Dalej śmignąłem w stronę znanej już wszystkim skarpy nad Wierzbicznami, potem przez Wymysłowo Dolne i Kujawki trafiłem na drugą stronę jeziora. Początkowo byłem happy, niezrazony przeszkodami błotnymi natrafiłem na ...czynniki ludzkie. Ktoś wykupił spory fragment działki nad jeziorem i podstawił drewniany płot blisko brzegu jeziora. Ok, ktoś kupił działkę - jego sprawa - ale mam wątpliwości odnośnie odległości między siatką a brzegiem jeziora. No cóż, trzeba bedzie gdzieś indziej znaleźć ciekawsze single. Trochę pomęczyłem się w terenie, brakowało oddechu ale co się ubawiłem to moje. I nagrane mam to na kamerce ale nie wiem kiedy to zmontuję ;-) czy kiedykolwiek to opublikuję :P
Na wylocie z Lubochnii podszedł do mnie piesek i koniecznie chcial abym pogłaskał ;-)
Dalej przez Wolę Skorzęcką miałem piękny widok na okolice Gniezna.
Tak na marginesie, gdy trafiłem na gnieźnieńskie Łazienki, dostrzegłem budowę Wakeparku (na zaawansowanym poziomie bo maszty wstają z kolan) - wygląda na to, że ktos próbuje "ożywić" jezioro pod kątem rekreacji.
Poniedziałek zacząłem ciut wcześniej i z racji dobrej pogody w weekend postanowiłem skorzystać z terenowego wariantu przed pracą. Pomimo wyraźnie lżejszej warsty na sobie wciąz było mi za gorąco ale trzeba przeczekać okres wczesnej wiosny. Po pracy niewiele czasu na jeżdżenie było, więc na szybko po mieście i do mieszkania - przy okazji uchwyciłem ciekawy napis: No właśnie.. kiedy? ;-) co ciekawe, po Wenecji biegał prezydent Gniezna (albo ktoś podobny) i zastanawiam się czy widział ów napis ? ;-)
Zmiana czasu ma plusy i minusy. Minus taki, ze krótko spałem - oj za krótko - a plus taki, ze można sobie dłużej pojeżdzić. No ale nei dziś z racji zaplanowanego popołudnia. So.. lets Go.
Dla odmiany trasa zamiast przez cholernie dziurawy odcinek za Witkowem, wybrałem dłuższy ale ciekawszy widowiskowo wariant Witkowo - Sokołowo - Gaj. Póki co, o niebo lepszy asfalt. ps.: w Gaju spotkałem prawdopodobnie Karola, który odpoczywał na przystanku - wybacz mi, nie zatrzymałem sie przywitać z Tobą ale spieszyłem się na spóźniony już obiad.
Nie spodziewałem się dzisiejszego wmordewindu, kóry zaatakował mnie zaraz, jak tylko opuściłem zabudowania. Trasa do pracy zupełnie inna, bo prowadząca przez Krzyszczewo i Pyszczyn, a dalej przez Winiary dotarłem celu.
Po pracy warunki nie zmieniły się zbytnio i sam nie miałem pomysłu na kręcenie po okolicy Gniezna. .
No to zaczynamy tydzien bez samochodu, który zostawiłem u mechanika. Kilka rzeczy do wymiany i ogolnie przygotowanie do kolejnego wyjazdowego sezonu. Po pracy zeszła ochota na kręcenie i jakoś tak parę minut posiedziałem na Wenecji.
Nastał piąteczek i wreszcie piękna pogoda z rana - choć asfalt był mokry po nocnych opadach. Jedynie co mnie martwił to własnie wiatr z zachodu, dośc porywisty. Po pracy było już lepiej więc wyskoczyłem na objazd północnego rewiru.
Od ponad dekady pochłania mnie cykloza, która działa przez cały rok. Jeżdżę dla przyjemności,
dla odpoczynku, dla zdrowia psychicznego. Ten blog to dowód na to, jak bardzo mnie rower zmienił, bez
którego nie potrafię. Ponadto: Fulstack (Frontend) Developer /
Blogger