Podobnie jak wczoraj, poranek był boski ze radośnie jechało się do pracy - raptem 5km było. A po pracy - niemalże standard - kompletna zmiana pogody, szare i ciężkie chmury. Zwątpiłem czy mam wracać na kołach do domu czy jednak zostać u A.... Zdecydowalem sie na pierwszą opcję.
Na trasie Czerniejewo - Nekla zauważyłem stos tirów, stojących na poboczu na światłach awaryjnych. Nie byloby w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, ze nielegalnie potraktowali publiczną drogę jako miejsce do ładowania burakó na wannę, stwarzając przy tym zagrozenia dla pozostałych uczestników ruchu drogowego (o dziwo było sporo). Aby rozwiać wątpliwości zadzwoniłem na 112, by przyjechali zweryfikować ów zagrożenie. Im bliżej domu, tym coraz gorzej z widocznością, zmagałem się z wiatrem i coraz mocniejszym opadem deszczu.
Zgadałem się z Uzielem na mały objazd w stronę Trzemeszna przez Gniezno. Po drodze zaliczyśmy Neklę, gdzie trwały przygotowania do tegorocznych powiatowych dożynek. A potem przez Czerniejewo dojechaliśmy na gnieźnieńską Wenecję, by przez miasto śmignąć w stronę Trzemeszna (przez Kujawki), gdzie czekała za nami A.
W Trzemesznie rozstajemy się z Uzielem i śmigamy do domu rodziców A., gdzie sobie odpoczywamy.
Wprawdzie celem były Gołąbki ale późna pora zrobiła się, zatem odpuściliśmy i ruszyliśmy nieco dłuższą drogą do Gniezna (a dokładnie przez Jastrzębowo, Strzyżewa i Wełnicę).
Tegoroczny urlop spędziłem nie na rowerze, jak w ubiegłym roku, a z A. i z rowerami na dachu ;-). Podobnie jak miesiąc temu, trafilismy do Dzwirzyna, ktore sobie upodobalismy. NIe wyobrazalem sobie wakacji bez rowerow i cale szczescie, ze moja dziewczyna także.
Tradycyjnie pojechaliśmy do Ustronia Morskiego przez Kołobrzeg w godzinach późno-popołudniowych, by wrócić w ciemnościach w nocy. Pochwale tamtejszą infrastrukturę rowerową, która może jest pełna pieszych i innych stworów, to jednak pod osłoną nocy jest całkiem bezpieczna i niezależna od ruchu samochodowego. Aczkolwiek wyjazd z Kołobrzegou pozostaje wiele do życzenia.
Po długiej nocy i odpoczynku, przeglądzie łańcucha wyruszyłem w stronę Trzemeszna, gdzie wyjechala po mnie A. i resztę dnia spędziłem w jej Towarzystwie :)
Do pracy tradycyjnie DK15 i tutaj bez większych przygód jechało się. W sumie dobrze, bo mam dość historyjek o wojnie rowerzysta - blachosmordziarz. Po pracy spotkanie z A. a potem miałem odrobinę wolnego czasu, to sobie pobłądziłem po północnych rewirach Gniezna. Tak dziwnie jakoś się jechało, ze trafilłem na polną dróżkę, która skonczyla się i musiałem przezierać przez pola zbóż i trak trafiłem na oznaczony szlak rowerowy prowadzący w stronę Gniezna - taka alternatywa do ul Powstańców Wlkp.
A następnie z A. wyskoczyliśmy na Łazienki polezeć / zrelaksować, zaliczajac po drodze maka :)
Do pracy tradycyjnie rowerem a po pracy tradycyjnie do Skorzęcina ale tym razem z kumplem z pracy. Zdjęć nie ma za dużo, nie chciało mi się robić je ale w samym Skoju masakryczna ilość ludzi.. Powrót nastąpił tuż po 22 i na złość padły wszystkie akumulatorki od latarek czy gps - całe szczęście jakieś zwykle baterie miałem w zapasie.
Od samego rana pognałem do pracy i w drodze dostalem ostrzeżenie o niespodziewanym deszczu w okolicach Gniezna. Rzeczywiście za Września widać było te chmury granatowe ale wyraźnie szły na wschód, więc nie było obaw ze przemoknę. Przed Gnieznem fajnie jechało siępo mokrym i parującym asfalce i do firmy dojechałem na czas. Niewiele brakowało. Po pracy z A. pojezdziliśmy se po gnieznienskich okolicach i trafiliśmy na Kujawki nad jezioro Modrze.
Tutaj zastanawialem się, dlaczego tylne koło wypadło z haków :/ Przez co tarcza lekko oberwała.. heh
Od ponad dekady pochłania mnie cykloza, która działa przez cały rok. Jeżdżę dla przyjemności,
dla odpoczynku, dla zdrowia psychicznego. Ten blog to dowód na to, jak bardzo mnie rower zmienił, bez
którego nie potrafię. Ponadto: Fulstack (Frontend) Developer /
Blogger