Uziel zaproponował kawę w Skorzęcinie mimo niesprzyjającego dziś wiatru. Miałem troszku obaw właśnie z wiatrem, ponieważ z pracy wróciłem mega wymęczony ale jakoś przemogłem i ruszyłem tuż przed 20 w stronę Wrześni.
Czyste niebo, wyraźne gwiazdy no i wiejący wiatr w stronę Skorzęcina - warunki na ówczesną chwilę godne pochwały. Mimo to, nie spieszyliśmy się, mieliśmy tempo idealnie nadajaące na rozmowy. I trzeba przyznać, że dawno nie byłem rowerem w Skorzęcinie.
A w Skorzęcinie tradycyjnie pusto, aczkolwiek jezioro dość niespokojne przez ten cały wiatr. Odjechaliśmy w stronę domków, gdzie "ugościliśmy się" na werandzie i rozpoczeliśmy wieczorną sjestę.Powrót nie należał do przyjemnych, bowiem przez niemal cały czas było pod wiatr, który miejscami wiał powyżej 7 m/s. Wyluzowaliśmy tempo, które mieściło w przedziale 17-20 km/h, bowiem nie było sensu walczyć z wiatrem. Ot.
Do domu zawitałem tuż przed 1AM.
Kolejna niedziela spędzona na rowerze, tym razem celem był PK Promno, do którego to wizytę wielokrotnie odkładałem. I na ta wycieczkie spisał się także Uziel, do którego dołczylem we Wrzesni a stamtad DK92 do Siedlec. Znów zimno, znów wmordewind ale trzeba było i ztym dobrze radzić :)
W Siedlcu zjechalismy obok jeziora, znaczy wyschniętego jeziora
W Kostrzynie zjechaliśmy z DK92 w stronę Glinki DUchownej.
I tak dojechalismy do granic PK Promnom lezacym w obszarze Doliny Cybiny, gdzie zrobilismy mały postoj na kawę.
W Pobiedziskach Uziel pokazuje mi żydowski cmentarz
A kawałek dalej trafiliśmy do Polskiej Wsi ;-)
NO i niespodziewanie znaleźliśmy górę - wyzwanie (defacto powstała ze smieci ;-). NO i ... ja nie pokonam? :D
A Stamtd był bardzo ciekawy punkt widokowy na okoliczne lasy i pola - nie liczac smieci ;-)
Nawet Uziel się skusił ;-)
Niestety musieliśmy wracać do domu - niestety chłód daje o sobie znać.
Uziel zaproponował tripa nad jezioro Powidzkie - w sumie rzadko jeżdżę rowerem więc czemu nie. Na pocztek nie wiedzialem jak sie ubrać a w dodatku pogoda nie chciala zbytnio poprawiać - mglisto od samego rana ale.... Dało się jechać ;-)
Niestety jesienny wmordewind dał się we wznaki dość szybko i przez co ostro zgrzałem i trzeba było zdjac jedna warstwe. Damnit. We Wrześni dołaczam sie do Uziela i razem napierdzielamy w stronę Powidza ale przez Mielżyn, Ruchodzin.
W Ruchodzinie nasza uwage zwraca ewangelicki cmentarz, na którym było spro zniczy - fakt, ze dzien wczesniej był 1.11. Zatrzymalismy sie i oddalismy hołd.
W drodze do Wiekowa niebo zaczeło przejaśniać.
NO i w Powidzu było pięknie. PRzy okazji zauwazamy ze jakiś koleś zazywał sobie kapieli w jeziorze ;-)
Przed weekendem zagadał do mnie Uziel i tak oto doszła skutku wycieczka po Szwajcarii Czeszewsko-Żerkowskiej. Trzeba wykorzysta słoneczna i ciepla pogodę tyle, ile można bo podobno to ostatnia taka niedziela. O tej porze Szwajcaria Czeszewsko-Żerkowska powoli zamienia się w złota krainę, więc grzechem byłoby nie zwiedzac jej skarbów, które skrywa w sobie a przy okazji dokonac serwisu skrzynki ;-)
Z przyczyn niezależnych ode mnie trip zostaje opóźniony prawie o godzinę a domiar złego zepsułem sobie plecak rowerowy. Kierwa, musiałem odkurzyc zastepczy firmowany przez Wrzesnie. Z Uzielem lecimy na DK15 na Miłosław, gdzie jest spory ruch i niestety spory wmordewind. :/ Chwilę potem byliśmy już na drodze do Czeszewa, gdzie skorzystaliśmy z płatnego promu. Po drugiej stronie Warty znajduje sie Las Czeszewski, który impnuje m.in potężnymi dębami, majace "na karku" ponad 160 lat - nad ich wiekiem dumał Henryk Sienkiewicz, który promem przeprawiał w 1899 roku (przebywal w ramach osłomięcia pomnika Juliusza Słowackiego w Miłosławiu).
Następnym celem - tradycyjnym zreszta - jest punkt widokwy do którego docieramy jadac przez opuszczona lesniczowke, Lutynię i Bieździadów. W Żerkowie maly postój na zakupy i lecimy pelna mocna na punkt, gdzie robimy przerwe na kawe i herbate oraz sesje.
Najlepsze przed nami czyli zjazd do Śmiełowa z predkooscia 61.6 km/h a potem przez Rudę Komorska trafiamy do Pyzdr.
W drodze do Wrzesni nastapila zmiana i robimy objazdowe przez Grabowo Królewskie, Zieliniec i Gozdowo. Ale przedtem zauwazylismy spore szkody na punkcie granicznym w Borzykowie
Caly czas męczylismy sie z wiatrem ale w sumie caly dzien bylo slonecznie. Bedzie brakowac takich dni. Byel do wiosny ;) tak na marginesie, tak wyglada z oddali budowa VW - w tej chwili zalewaja cementem
O wyścigu na Debówcu dowiedziałem się droga pantoflową i zastanawialem sie czy wziac udział w tym wyścigu. Namowiłem kumpla z pracy, zeby chociaż kopnąć i pokibicować zawodnikom. Generalnie balem sie o swoje zdrowie a i tez nie mialem zielonego pojecia o wyscigach MTB.
Z samego rana pogoda byla dosc niepewna ale skoro umowilem sie z Herbertem na spotkanie, to nie mozna sie z tego wycofać - Asia poczatkowo miala jechac ze mna ale stwierdzila ze dojedzie autem. I tak oto przez Winiary dojechalem na miejsce spotkania nieopodal Dębówca, gdzie czekalem za Herberem a zdązyla wyprzedzić mnie grupa gnieznieskich bikerów.
Herbert wkrótce dojechał i wspólnie doknalismy rekonesansu terenowego, analizujac pulapki, na jakie mozna bylo nadziać. a potem szukaliśmy miejsca zbiorki i biura organizatorów - tutaj kiepsko oznaczone było :/
Na miejscu były prawie cały gnieźnienski oddział, chwile pozniej dojechał team Aneta-Sebek, brakowalo jedynie mojej Asi ale dala znac ze jedzie tutaj. W miedczyasie pozdejmowalem z roweru wszystkie zbedne akcesorium, dokreciłem kierownice (potem okazalo sie ze za mocno :D) i trzeba bylo czekać. caly czas przybywali nowi zawodnicy i po plakietkach z numerami mozna było zorientować się, która kategoria jest najbardzie obstawiona
2">
Asia pojaila sie, odebrala plecak i trzymala kciuki. Ustawilismy na starcie i czekalismy na sygnal - wspolny start trzech grup: Kobiety, Amatorzy i Sport.
Ruszyliśmy niemrawo, dookoła wiara i nie było jak wyprzedzić. Cały czas czekałem na moment wystrzału ale wciąż byłem blokowany, siędząc komuś na kole. I jest, był prześwit w grupie, który wykorzystałem w 100%. I zacząłem gonić grupę pościgową, mijając kolejnych. Lewa Prawa... zakręt, polykałem po kolei innych.
Pierwsze okrążenie pokonalem bez większych problemów ale drugie rozpoczalem z malym problemem - moja wina bo jechalem na bezdechu :/ - szybko o nim zapomnialem i lecialem po swoje. Na osatnich metrach minalem kolegę, który topil sięw piasku i dojechalem do mety... A tam czekał Marcin, który dojechał pierwszy a drugim .... byłem.... JA. Coż za niespodzianka była :D a trzecie pudlo należało do Sebka, którego wyprzedziłem przy pierwszym okrązeniu.
Byłem zaskoczony całą sytuacją, bo przecież miałem jechać na spokojnie ;]. Wracamy do bazy, gdzie czeka na Nas ciepły napój i pyszne ciasta, przygotowane przez GKKG. Chwile pozniej nastąpila ceremonia wreczenia nagród. I tak, pierwsze pudlo wśród Kobiet nalezało do Anetki, w grupie amatorów wszystkie pudla należały do BSowiczów a sportowej do Tomka Wachowiaka, Szymona Matuszaka i Dawida Marosza.
Powrót do Gniezna nastąpił w towarzystwie ekipy BS. O samym rajdzie można wypowiadać się w superlatywach, bowiem organizacyjnie wypadł niezwykle dobrze, wręcz w rodzinnej astmosferze, gdzie liczyła się dobra zabawa. W przyszłym roku będzie 18. wyścig, więc kto wie, czy nie pojadę w grupie sportowej?
Musiałem wrócić do Wrześni, to też Asia zaproponowała zebyśmy jechali rowerami - w koncu była na siebie zła, ze nei pojechala ze mna na Dębówiec. I tak oto, przez Czerniejewo i Neklę dojechalismy do celu. Raczej spokojnym tempem, wiatr trochę przezkadzał ale bez większych przygód.
Od samego rana kusiła mnie piękna pogoda oraz propozycja Uziela, który wraz z poznańskimi koleżankami jechał w stronę Skorzęcina. Po odbębnieniu domowych obowiązkow, szybko przebalem sie na rower i szybkim tempem udałem się w stronę Witkowa.
Skontaktowałem sie z Asią a potem z Uzielem, po czym udałem sie w stronę Skorzecina. W Kamionce obok odnowionego wiatraka pojawił się okazjonalny plac zabaw z informacjami o zabytkach w gminie Witkowo. Trzeba przyznać, ze bardzo fajnie rozwiązali problem samotności zabytku, jakim jest ów odnowiony wiatrak
W Skorzęcinie pusto, szybko znalazłem Gości i pogadąłem z nimi. Po dłuższej chwili rozjechalismy w swoje strony.
.
Trasa była niemalze taka sama jak ta z niedzieli sprzed 2 tygodni.
W Trzemesznie dołaczylem do dziewczyny i jej przyjaciółki, razem w trójkę wracamy przez Kozłowo i Wełnicę do Gniezna.
Potrzebowalem odreagować po minionym weekendzie, który spedziłem z dala od roweru ale równie ciekawie. Po załatwieniu formalności związanych z rejestracją autka, skoczyłem na rower ale nie wiedziałem w którą stronę uderzyć. Więc poleciałem przez siebie - dosłownie przez pola - w stronę Winnej Góry.
Myślałem o dojezdzie do Orzechowa ale było ciut za późno i postawiłem na zwiedzanie bliskiej okolicy - równie ciekawej i pięknej.
Spojrzenie na Miłosław
Chwilę później wyczaiłem kolonię czarnych czapli
O tej porze mnóstwo ptaków organizuje sejmiki w okolicach Miłosławia, gdzie jest mnóstwo prywatnych stawów.
A tak wygląda droga do Winnej Góry od strony Białego Piątkowa. Przekroczyłem DK11/15 i poleciałem do lasu, by uniknąć ruchu ciężarówek. I tak przez Bugaj dotarłem do Miłosławia, gdzie odwiedziłem starego dobrego znajomego - Julka.
Po opuszczeniu Miłosławia udałem się do Wrześni, jadąc przez Biechowo i Kaczanowo, na spotkanie z Uzielem. Docelowo miał być Skorzęcin ale musiałem zmienić plany i w sumie obaj zrobiliśmy małe kółko.
Niestety dość szybko zapada zmrok, robi się zimno... Jesień pełną gębą.
Sobotnie popołudnie spędziłem na rowerze, w końcu tak piękna pogoda była, ze nie można było odmówić. I w drodze spotkałem nowopoznanego fana szosówki z okolic, wiec wybraliśmy sie na wspólny objazd po okolicy. I trafilśmy do Giecza, jadąc od strony Wrześni i Nekli.
Rozstaliśmy się w Gieczu a dalej pognałem w stronę Środy Wlkp. A potem drogą średzką w stronę Wrześni, która była dużo spokojniejsza niż rok temu - a to efekt budowy VW.
Tak, jak zapowiedziałem w poprzedniej notatce, w końcu zainwestowałem w napęd i nie zawiodłem się. Wielki udział w poszukiwaniu osprzetu miał Uziel, któremu dziękuję jeszcze raz. I tak, do zmiany
korba Shimano M371 44/32/22T na kwadracie => Korba z octalinkiem FC M430 44/32/22T
Od ponad dekady pochłania mnie cykloza, która działa przez cały rok. Jeżdżę dla przyjemności,
dla odpoczynku, dla zdrowia psychicznego. Ten blog to dowód na to, jak bardzo mnie rower zmienił, bez
którego nie potrafię. Ponadto: Fulstack (Frontend) Developer /
Blogger