Dziś na szybko wyskoczyłem w stronę Wrześni, gdzie odbywał się coroczny 21. już Rodzinny Rajd Rowerowy z ponad 7000 uczestnikami (+ niezarejstrowani). Z pewnoscią ta liczba robi wrażenie, bo nigdzie w Polsce takiej krytycznej masy nie odnotowano.
Pogoda była nawet świetna, gdyby nie chwilowy deszcz, który złapał mnie na wylocie z Gniezna. Przeczekałem na stacji w Cielimowie ale w sumie i tak miałem mokre plecy czy buty od kałuży, stojących w koleinach na DK 15.
We Wrześni czekałem za Mariuszem i Krzychem, jadących z Trzemeszna ale nie miałem tyle czasu i poleciałem z powrotem do Gniezna.
Tradycyjnie postój na Dalkach. I tym samym szosa do generalnego mycia ;-)
Mając wolne popołudnie pojechałem na północ od Gniezna z pewnym pomysłem. A właściciwe to przypomniałem sobie, ze kiedyś zrobiłem zdjęcie tam. gdzie kiedyś był las. Górne zdjęcie zostało zrobione w piątek, dolne pochodzi z sierpnia 2016. Jest różnica prawda? ps.: Wkurza mnie przeskakujący łańcuch ale wymiana napędu tuż tuż bo w zsadzie potrzebne części doszły.
Piękna pogoda sprzyja szosowym treningom ;-). Przy okazji zgarnąłem KOMa a potem nowymi (choć znanymi mi) skrótami dojechałem do Czerniejewa, zatrzymując sie na deserek. OT klasyka kolarstwa.
A potem prosto do Gniezna. Na Dalkach tradycyjny postoj na torach kolejowych, który trwał kilka dobrych minut.
Okazja do sponitanicznych rozmów miedzy nami, rowerzystami.
Skoro sobota była wolna od szosowania, to w niedziele musiałem zrobić szosową rundkę. Poniższe zdjęcie to fragment Królewskiego Lasu pomiędzy Popowem a Mielnem; boli taki widok jak cholera :/ a taki to piękny odcinek był.
Za Mielnem smignąlem DK5 do Bożancina - będzie nowy odcinek S5 w stronę Bydgoszczy - a potem już tylko na Trzemeszno idealnie pod wiatr.
Powoli wracam do wtorkowych treningów szosowych ... Dzisiejsza trasa była podyktowana nadchodzącym frontem burzowym, które szło od południa i wyraźnie skręcała na Gniezno. OStatecznie na wysokości Wrześni wektor ruchu skierowany został na Poznan i tym samy Gniezno ponownie ominęła burza. Na szczęście bez powtórki z sierpnia 2017. Dziś wreszcie czułem nogę, co przełożyło na średnią dzisiejszego tripu. jest dobrze a bedzie jeszcze lepiej ;-)
Mając okienko czasowe wyskoczyłem na małą szosową rundkę. Byłoby idealnie, gdyby nie wmordewind, który minimalnie psuł przyjemność niedzielnego popołudnia. Dojechałem do Pobiedzisk z nadzieją na komsumcję lodów na rynku... I nic, bo lodziarnia zamknięta na 4 spusty.
W drodze powrotnej do Gniezna spotkałem parę Anię i Grigora, których pozdrowiłem w iśćie kolarskim stylu ;-) Wybaczcie ze nie zatrzymałem się ale nie miałem za dużo czasu.
W planach miałem jechać na krótko ale jeszcze za wcześnie z rana startować w takim zestawie. No właśnie, z samego rana było piękne słoneczko, temperatura ok 5*C - aczkolwiek przez chwile miałem wrażenie, że padał deszczyk.
Po pracy to była istna euforia, bo wreszcie mogłem zrzucić z siebie dodatkowe warstwy ubioru do samej bluzy z długim rękawem.
Trasa dzisiejszego tripu to typowy spontan ale w głównej mierze miała przebiegać bocznymi trasami. Wszak między 16 a 17 jest mega ruch na powiatowych drogach a nie kazdy kierowca to urodzony mistrz.
Na taki dzien od dawna czekałem, by móc po pracy poczuć wolność na szosie i być pro szosowcem w amatorskim wydaniu. Wiatr minimalny, temperatura powyżej 17*C - idealny początek kwietnia.
Tak trzeba (warto) żyć ;-)
ps. zapomniałbym dodać, że większosć dzisiejszego treningu odbyło w towarzystwie tranceowej playlisty AvB
Prawdopodobnie to ostatni marcowy trening z racji z zbliżających się Świąt Wielkiej Nocy. I jako ze zrobiła się pogoda po południu, nie omieszkałem wyskoczyć na standardową 50tkę.
Dobre i to ;-)
Nowe koła robią dobrą robotę - pomimo słabszej mojej dyspozycji - i jestem z zakupu zadowolony. Nie mogę doczekać, kiedy na dobre kolarsko się rozkręcę.
Tytuł adekwatny do warunków atmosferycznymi, z którymi miałem nieprzyjemność zmierzyć. Jednym słowem "O ja pierd..." z wiatrem.
Wolny dzień, więc zaplanowałem jakieś 3-4h na szosę; głównie myslałem o Pobiedziskach ale zmieniłem kierunek destynacji ze względu na wmordewind, starając się wykorzystać jak najwięcej z warunków. Te z kolei (prócz wiatru) były bardzo zmienne; albo śnieżek chwilowo sypał albo wcale.
Ileż to mnie energii kosztowało! Resztę wieczoru spędziłem na wylegiwaniu w fotelu, konsumując artykuły z Szosy i Rowertouru
Po odbębnieniu prac domowych przebrałem się w szosowe ciuchy i dzida na szosówkę. A już myślałem, że nie uda sie wyrwać na rundkę - jeszcze na starych kołach. Nie planowałem trasy na dziś, więc leciałem tam, gdzie koła mi podpowiedziały, byleby zmieścić się w czasowym deadline.
Od ponad dekady pochłania mnie cykloza, która działa przez cały rok. Jeżdżę dla przyjemności,
dla odpoczynku, dla zdrowia psychicznego. Ten blog to dowód na to, jak bardzo mnie rower zmienił, bez
którego nie potrafię. Ponadto: Fulstack (Frontend) Developer /
Blogger