Jako, że dziś była środa, to postanowiłem ruszyć rowerem do pracy. Przy okazji testuję nowy nabytek - kamerkę. Po pracy skróciłem sobie trasę, zaliczając paczkomat po drodze Ogolnie pojezdziłbym sobie dłużęj ale jakoś mam dosć wszystkich smogów w mieście, dymów z pobliskich domów jednorodzinnych. Gryzie mocno w gardło.
Wczorajsza mgła była sprawczynią dzisiejszego pięknego rowerowego poranka. Nie mogłem nie jechać rowerem do pracy i czerpać radość z otoczenia. Taką zimę to ja wręcz uwielbiam i nawet temperatura nie była uciążliwa - wszak bez wiatru i troszkę cieplej bo "tylko" -12.2*C ;-)
Jedynym minusem dodatnim tego dnia była gęsta mgła, skutecznie skrywająca to, co zrobiła natura przez mroźną noc. Ale im bliżej 9tej, tym mgła zaczęła opadać i coraz więcej światła ujawniło się. Az zazdroszczę tym, którym niespieszno było do pracy (zmiana popołudniowa) i wykorzystali ten dzien na dłuższe przejażdzki.
---
Droga powrotna do domu byłą niemal identyczna, tyle ze zamiast na gnieźnienskie Winiary pojechałem w stronę Łazienek. I podobnie jak rano, zrobiłem kilka fotek. ---- Ehh ;-) w pracy nowi koledzy i koleżanki pytają się o to, czy nie jest mi zimno na rowerze / czy nie zamarznę / jak robię, ze jest mi tak ciepło na rowerze.
Odpowiedz mi tak: silna chęc kręcenia robi swoje ;-) a ze dzisiejsze warunki temu sprzyjały, to tylko cieszyć się :)
Tak się złożyło, ze mogłem wreszcie ruszyć rowerem do pracy pomimo trzaskającego mrozu. No własnie jak sie tutaj ubrać, biorąc pod uwagę warunki pogodowe i samopoczucie (zeby sie nie zapocić przed pracą)? Na szczęście doświadczenie, jakie udało zebrac na przełomie ostatnich kilku lat rowerowania pomaga i intuicyjnie podpowiada, w co warto sie ubrać. I udało się.. no prawie bo palce w spd'ach dalej marzły ;-)
Zanim pojechałem, spuściłem powietrze z opon, by zwiększyć przyczepność na drodze, fragmentami oblożonym. Na szczęscie do pracy nie miałem "okazji" się wyłożyć ;-) Byłem ciekaw, jaka będzie temperatura w piękny i pogodny poranek. Zaczęła stopniowo spadać aż ociągnęło minimum. Najpierw na piewszym postoju było -13.8*C ale ostatecznie najniższą, jaką odnotowałem to -14.5*C - co zrobiło na mnie wrażenie
Nie jest to prawda nie jest to najniższa, w jakich miałem "przyjemność" jeździc - patrz styczeń 2016 - ale jak na pierwszy raz w tym roku to spory termiczny szok.
Obawiałem się solidnych opadów śniegu, jakie zapowiadano na koniec dnia roboczego. Było dużo cieplej niż rano ale za to był dużo większy wiatr i nieprzyjemnie sie wracało. Tym bardziej, ze trzeba było uważać na oblodzone ulice a i na fragmenty pseudościeżek rowerowych w Gnieźnie.
A wyglądało to tak:
Masakra.. -------
Mam nadzieję, ze przeziebienie w koncu ustąpi i ... zacznę regularniej kręcic kilometry. Kilogramów ciut przybyło, forma wyzerowała sie do zera ale nad tym od jakiego czasu pracuję, choćby poprzez ćwiczenia na siłowni. Pierwsze progressy są - zobaczymy czy to przełoży sie na rower.
Prawie połowa miesiąca a dopiero pierwsza jazda w tym roku - wstyd - ale cóż, takie jest życie.
Za mna dość mocno pracowy i wyjazdowy weekend, więc niedzielny poranek rozpocząłem od rowerowania po okolicach. Lubię mroźne poranki z sadzią w roli głównej ale nie spodziewałem się, ze w lasach jest takie błocisko, że hej.
Miałem mieć cały dzien dla siebie, to życie pokazało środkowy palec, więc lubi się to,co sie ma ;-)
Zastanawiałem się, czy wziąć udział w tegorocznej edycji wyścigu na Dębówcu.. I z tego powodu postanowiłem zobaczyć, co słychać w Królewskich Lasach. Bardzo sucho w lesie, prawie jak w słowińskim parku narodowym. wszedzie piach. Jak ta dalej bedzie to ... będzie pustynna walka.
Jedyny w roku Dzień Bez Samochodu ... miałbym spędzić w samochodzie? Przez pierwszą polowę dnia tak było ale późnym popołudniem odrobiłem to z nawiązką glutenową. Tak, dalej przeziębienie i smarkanie ale przynajmniej aktywnie walcze z chorobą.
Dziś trochę wiało ale wciąż bardzo ciepło. Był plan na nieco większą trasę ale szczęśliwie zadzwonił do mnie mechanik i można było spokojnie odbrać furę. Więc zmiana planu i jazda odebrać autko.
Od samego rana niespodzianka - linka od rpzedniej przerzutki poszła w pisdu. i trzeba było jechać na bardzo wysokiej kadencji. Na szczęscie do pacy nie było tak daleko. Po pracy podjechałem do serwisu, gdzie na doczekaniu wymienili i gratisowo wyregulowali przerzutki.
Wieczór bardzo ciepły ale ponoć to ostatni taki ostatni weekend ...
Konkretnego planu nie miałem ale pomyślałem, ze sobie skoczę na połnoc, jadąc do konca ulicą górną - gdzie keidyś można było dojechać do Obórki a teraz przecina budowa S5. Niestety dalej przejazdu nie było, więc torami dojechałem do Pyszczynka i dalej pokręciłem na Winiary i wróciłem do bazy.
nie miałem planów na wtorkowe kręcenie ale jakoś przemoglem na swój sposob. Pojechałem zobaczyć, jak wygląda nowy asfalt od strony Pustachowskiej do Gębarzewka, który niedawno wylali. a potem już typowo kręcenie po terenie. I przy okazji jazdy polna drogą wśród kukurydzy zaliczyłem glebę; chcąc ominąc błoto odbiłem w prawo a tam .... rów. rower został na "mośćie" a ja zleciałem z impetem. Nic powaznego sie nei stało ale .. drzaźgi weszły bardzo głęboko i pewnie przez kilka dni będa dawać o sobie znać :/
Od ponad dekady pochłania mnie cykloza, która działa przez cały rok. Jeżdżę dla przyjemności,
dla odpoczynku, dla zdrowia psychicznego. Ten blog to dowód na to, jak bardzo mnie rower zmienił, bez
którego nie potrafię. Ponadto: Fulstack (Frontend) Developer /
Blogger