Nareszcie zrobiło się cieplej, ba nawet bardzo ciepło i żal nie wykorzystać tego na całodzienny rowering - w myśl ostatniego wydania Szosy: Fast & Slow. Nigdzie się nie spieszyło się, obiad na mieście, objazdy po okolicznych wsiach - po prostu total relax przed niedzielnym kolarskim świętem :)
Początek września nie należy do przyjemnych ale ... co zrobić - taki urok nadchodzącej jesieni. Dlatego też przyłożylem się do tegorocznych zakupów oświetlenia do szosy, zwłaszcza gdy ma się uniwersalny uchwyt Bar Fly. Co prawda w chwili testów nie miałem nowej przedniej latarki, więc posiłkowałem: Sigmą Lighster i poczciwy Mactronic Falcon Eye .
Pojechalem na objazd trasy zbliżającego się wyścigu Bike Challenge i byłem mile zaskoczony obecnościa tablic informacyjnych.
Tego wieczoru miałem ogromnego fuksa albo zadziałała zasada ograniczonego zaufania.
Pomiędzy BIskupicami a Mącznikami (w pobliżu krzyżówki na Bojanice) zauważam jadące auto na drodze podporządkowanej ale nie zwalnia, wręcz przyśpiesza. Byłem na głownej, za mną jechała terenówka, więc teoretycznie nie powinno nic stać ale mimo to intyucyjnie wciskam hamulce i powoli toczę do krzyżówki...WTEM kierowca z poporzadkowanej dosłownie na 100m przed krzyżówka bucował na pełnych hamulcach aż się dymiło... Zrobiło się gorąco, kolesiowi otworzyły się oczy. Chwilę później podjechał do mnie i przez okno bardzo przepraszał mnie za sytuację, że mu strasznei głupio. Odpowiedziałem, że ma uważać, że nie jest sam na drodze i że jakby miał dziecko w aucie (był fotelik, na szczęście pusty) ... to pozwólcie, że nie dokończę. GŁUPI I NIEODPOWIEDZIALNY OJCIEC.
W Zdziechowie zrobiłem tytułowe zdjęcie, po czym ruszyłem w stronie mieszkania, puszczając w niepamięc w/w sytuację
Ostatni ciepły dzień sierpnia (lata) trzeba jakoś wykorzystać, więc postanowiłem zrobić kolarski wytop łyd w ramach przygotowań do poznańskiego Bike Challenge. Przy okazji odebrałem z rąk Uziela kolejny (nie)zbędny dodatek do roweru ale o tym później. height="405" width="590" frameborder="0" allowtransparency="true" scrolling="no" src="https://www.strava.com/activities/1161657749/embed/0105297a45ea1894a38e92625045c540d87b0466">
Na kilku odcinkach poprawiłem wyniki, także z popołudniowego treningu jestem bardzo zadowolony.
Jako że to koniec miesiaca, a więc i lata, to trzeba to jakoś podsumować. Za mną kolejny miesiąc z przekroczonym 1250km a dokladnie 1360 km, co jest wynikiem świetnym wynikiem, zważywszy na fakt, ze nie zawsze mogłem jezdzić.
Do magicznego 10 000km jeszcze brakuje ale jest to w zasięgu moich możliwości - pod warunkiem, że nic przykrego się nie zdarzy. Mam na myśli zeszłoroczny październik, który bardzo mocno przeżyłem ale póki co, wszystko jest w porządku.
Z kolejnymi tysiączkami może być problem ale jeśłi pogoda i sprawy prywatne pozwolą, to będę próbował zblizyć sie do celu. Czas pokaze ;-)
W planach miałem odbiór auta od mechanika ale korzystając z sposobności i dobrej pogody, podjechałem rowerem. A skoro bylo blisko lasów, które ucierpiały 11 sierpnia, to musiałem zajrzeć do nich, pomimo zakazu wejścia. Byłem przerażony.
Sami popatrzcie.
Bonus: 360* zdjęcie, które umieściłem na moim fanpage:
Piątek a więc czas leniuchowania po całym tygodniu pracy. Zajrzeliśmy na rynek, na którym trwały przygotowania i oficjalne prezentacje zespołow z różnych stron świata.
Plan na dziś: Wizyta u rodziców i powrót do Gniezna, najpierw w towarzystwie Uziela a potem Asi. Dla odmiany, pogoda dopisała, było bardzo ciepło - jak na ostatnie chłodne dni - ale i tak trzeba było wziąc ze sobą rękawki i kamizelkę. W trakcie jazdy testowałem livetracking i wyglada na to ze działa, tak jak chcę ;-)
Uziel odprowadził mnei zaś do Czerniejewa
potem do śmignąlem do Gniezna,
skąd po mnie podjechała Asia, która namówiła mnie na małą gravelbajkową przejazdkę. Bałem się o opony ale czego się nie robi dla Niej ;-)
Z racji dobrej pogody w godzinach popołudniowej, wyskoczyłem na szosowy rekonesans w rodzinnych stronach. Zobaczyć na własne oczy to, co sie stało po pamiętnej nawałnicy z 11 sierpnia. To ciąg dalszy poprzedniego rekonesansu ale tutaj serce jeszcze bardziej zabolało. Tuż za Czerniejewem a dokładnie Noskowem zaczyna się to, czego się bałem; fragment lasu zmienił się nie do poznania. W powietrzu czuć zapach spalin pił motorowych, duchota jako pamiątka po piątkowej nocy. Ilekroć tamtędy przejeżdżałem, to zawsze narzekałem na kiepską jakośc drogi ale tym razem nie zwarałem uwagi na to.
Im głębiej w "las" tym gorzej:
Pojechałem wyasfaltowaną ścieżką rowerową wzdłuż zalewu wrzesińskiego, nad którym też nieźle zaszalało. Aż dziwne, że zabytkowy kościółek drewniany na Lipówce był nietknięty.
Zatrzymałem się na mieście, zamówiłem coś do jedzenia i obrałem kierunek na Gniezno z zepsutym humorem.
Sobotni dzień spędziłem na uporządkowaniu rodzinnej działku poprzez usunięcie leżących drzew, gałęzi etc. Liczyłem się z ewentualnymi stratami ale na szczęście braku prądu i kilku(nastu) drzew skończyło. Ale patrzać na to, co się stało z czerniejewskim lasem i po części królewskimi (a potem na Kaszubach) to ... mieliśmy szczęście.. ogromne.
Gniezno i Września były mocno poszkodowane, widać to na zdjęciach i materiałach video, nakręconych przez amatorów i profesjonalistów (w tym z drona). Maniek udokumentował to już podczas sobotniego tripu zaś Uziel drogą prywatną przesyłał zdjęcia z pobojowiska (Małpi Gaj czy park im. Piłsudskiego przestał istnieć)
Dlatego też w niedzielne przedpołudnie postanowiłem zrobić własny rekonesans i w tym celu pojechałem pozdzwiedzać pobliskie gnieźnieńskie cmentarze, park miejski i w stronę Cielimowa i Żydowa, gdzie trwało udrożnienie drogi.
Dojechawszy do Żydowa obrałem kierunek Trzemeszno, gdzie nie było żadnego śladu piątkowego Armagedonu. Do Mieszkania wróciłem wieczorową porą, będąc pod wrażeniem szkód, jakie wyrządziła burza.
Ot standardowy standardowy szosowy trening oraz test nowego komputerka GPS. Częściowo odcinkiem tegorocznego POznan Bike Challenge, które odbędzie się we wrześniu.
Od ponad dekady pochłania mnie cykloza, która działa przez cały rok. Jeżdżę dla przyjemności,
dla odpoczynku, dla zdrowia psychicznego. Ten blog to dowód na to, jak bardzo mnie rower zmienił, bez
którego nie potrafię. Ponadto: Fulstack (Frontend) Developer /
Blogger