Zabalowałem ostro w sobotnio-niedzielną noc ale nawet to nie mogło mnie powstrzymać przed jakąkolwiek wycieczką w tym dniu. Wstałem, ogarnąłem się i cekałem za obiadem. W miedzyczasie Uziel sie odezwał i umówiliśmy sie na wypad. Tym razem kierunek Powidz:)Trasa przebiegła dość szybko i sprawnie, oraz z niespodziankami :)
Rowerzysta to też przyjaciel zwierząt ;]. Brawa dla psiaka za odwagę, który ufundował Nam niezłą dawkę śmiechu.
Taką wodę uwielbiam.
Zdecydowanie najpiękniejsze zachody słońca są właśnie we wrześniu.
W końcu wybrałem się na ten rower do pracy, autko na warsztacie po raz kolejny (porażka). Z rana było jakieś 10*C, to też cieplej się ubrałem, by po godzinie zdjąć kurtkę, gdyż zrobiło sie ok. 17 xD.
W drodze do pracy zauważyłęm stojący na poboczu samochód (ruchliwa powiatowa) a tam... parka odstresowuje się przed szkoła ale chyba moja obecność ich speszyła albo... ona była przerażona xD. W każdy badz razie, stosunek przerwany ;).
Wczorajszy dzien mnie wymęczył, to też dziś wstałem dośc bardzo późno. Cynk od Jasia i w zasadzie plan na niedziele się zrobił. W zasadzie celem było szybka objazdówka po okolicy z zaliczką punktu widokowego koło Żerkowa. Pierwsza godzina - super szybki speed ze średnią ponad 29km/h. druga nieco wolniej, bo po drugiej stronie Warty są górki a im dalej tym wolniej, bo niestety nie wszyscy mieli wysoką formę ale dali radę.MEga szybki zjazd do Śmiełowa (prawie 63km/h) i w zasadzie Wartostradą z Pogorzelicy do Samarzewa, smignęliśmy do Wrześni. Po drodze spotkałem Uziel75, który jechał w przeciwną stronę. W domu zjadłem obiadek i po chwili zastanowienia, udałem się na kolejną wycieczkę (w te same okolice) ale w odwiedziny do rodzinki. I tak minęła reszta niedzieli. :). Poza tym cudowny zachód słońca! :)
Kolejna króciutka trasa. Miałem w planei wyskoczyć gdzieś na trasę np. do Powidza ale nocna awaria lapka zmusiła mnie do zmiany planów - w sumie od 22 - 6 siedziałem, zeby odzyskać dane i przeinstalować / zainstalować softy.
Następnie spanko i czyszczenie roweru po nocnym wypadzie ;] - cały w piasku.
Giant steps are what you take Walking on the moon I hope my legs don't break Walking on the moon We could walk forever Walking on the moon We could live together Walking on, walking on the moon
Tak można podsumować dzisiejszą wieczorną-nocną wycieczkę z Uziel75, który najpierw podjechał do mnie a potem wspolnie przez Targową Górkę Żerniki pojechaliśmy do Wrześni. Następnie cel wieczoru czyli Czerniejewo i powrót przez Marzelewo do Wrześni. Gdzieś zgubiłem okulary :(( a w Marzelewie Uziel musiał niestety zdjąć skrzyneczkę, z powodu rozbiórki tamtejszych budynków. Na pierwszy ogień poszła stodoła, która była solidnej konstrukcji. No cóż, ewidentnie kończy się czas osady marzelewskiej. Wracając do Wrześni zauważyliśmy jakis obiekt siedzący na środku leśnej dróżki.. podjechaliśmy delikatnie.. a tu młoda sarna w bezruchu, jakby była posągiem. Walnąłem fotkę i w spokoju ją zostawiliśmy. W domu dowiedziałem się, że to naturalny odruch w przypadku zagrożenia - ma siedzieć nisko i w bezruchu. dziwnie.
Dwa dni nie byłem na rowerku. a to dlatego, ze w niedziele nie chciąło mi się wcześniej z wyra wstać a potem leń mnie złapał... ale później puścił częściowo i postanowiłem umyć rower, przesmarować itp. Roboty było sporo ale opłacało się - dziś się jechało rewelacyjnie ;).
W poniedziałek miałem kryzys energetyczny, ciągle spac mi sie chciało. heh. A dziś wieczorkiem postanowiłem odwiedzić lidla i kupić czołówkę. Wbrew pozorom, bardzo dobrze oświetla otoczenie i drogę - nawet do 8-10m! :)
Skoro mam nowe jesienne ciuchy i oświetlenie, to praktycznie zapewniłem sobię fajną długą (oby!) rowerową jesień :).
Pogoda w okolicach południa się wyrobiła, to postanowiłem przejechać się do Poznania i wrócić z niego inną trasą (wielokrotnie planowaną ale nie zrealizowaną). Także chwilowa analiza dostępnych ścieżek i .. w drogę. Do Środy zajechałem w marędobrym czasie, pomimo całkiem niezłego wmordewindu. U siostry posiedziałem i w końcu trzeba było ruszyć. Stąd też ślad GPX zaczyna się właśnie od rynku (fakt ze wróciłem się po małe zakupy). Wcześniej nie znałem tej drogi, więc troche obawiałem się czy nie będzie piachu (którego bardzo nie toleruję) ale do samego Poznania jechało się bardzo dobrze. Transwielkopolska Trasa Rowerowa była dobrze oznaczona, co sprawiało, że rzadko kiedy zaglądałem do telefonu Przeważnie miałem do czynienia z drogą asfaltowo-gruntową, niekiedy pełną polnych kamyczków i białego kruszywa (te są bardzo be). Będąc na pograniczu Malty i Antoninka, postanowiłem skoczyć w odwiedziny do przyjaciół - dłuższy żabi skok i byłem pod Termami Maltańskimi. Musiałbym kiedyś się tam przejechać ale jakoś nie spieszy mi się. Następnie powrót na szlak i podążałem dobrze znaną mi ścieżką wzdłuż Cybiny i Jeziora Swarzędzkiego. W Gruszczynie chwilowy postój na uzupełnienie napojów (wszak godzina wieczorna się zbliżała) i dalej na Uzarzewo - droga w większości to utwardzona gruntówka, dało radę gnać ;) W Uzarzewie muzeum zamknięte na 4 pusty, W Biskupicach miałem okazję wysłuchać próśb księdza w kwestiach Bierzmowania młodzieży, która ma przyjąć we wrześniu a przed Promieńkiem wkroczyłem do.... Parku Krajobrazowego i dalej lasami błądziłem. Zaliczyłem jezioro Dębiniec i do tego momentu troche się pogubiłem. :D Trafiłem na jakieś osiedle i ... jechałem za całkiem ładnymi zgrabnymi rowerzystkami. Także ten :D chwilowa dezorientacja terenu. Powróciwszy na szlak, przeciąłem drogę z Kostrzyn - Pobiedziska i dalej obok jezior Brzostek i Wójtostwo dojechałem do Kapalicy. Następnie odbiłem w prawo i dzięki skrótowi znalazłem się na szlaku zwanym Traktem Pobiedziskim, która prowadziła przez Wagowo do Nekielki. Właśnie, w Wagowie zwątpiłem czy dalej przejadę bo przecież jest droga ekspresowa a znaki mówiły o drodze dla maszyn ale na szczęście był przejazd pod wiaduktem. Zmiana planu nastąpiła w okolicach Czerniejewa, bo robiło się mega ciemno a nie miałem tak zajebistego oświetlenia, żeby móc lecieć przez las. Tak narodziła idea kopnięcia się szlakami: TTR do Poznania, z Malty czarno-niebieskim szlakiem do Uzarzewa przez przepiękne tereny Cybiny, jeziora Swarzędzkiego a także obok pradoliny Cybiny a kończąc na Parku Krajobrazowym Promno i przejazdem obok Babskich Jezior do Czerniejewa. Do Wrześni postanowiłem wracać już asfaltem ale w jednym momencie przeżyłem chwile zgrozy - jakis palant w sportowym woziku jechał tak szybko, że ledwo zauwazył mnie i zaczął hamować... a że trafił w dziurę to poniekąð przez chwile stracił kontrolę nad autem. Kupa dymu, pisków i strachu...
Od ponad dekady pochłania mnie cykloza, która działa przez cały rok. Jeżdżę dla przyjemności,
dla odpoczynku, dla zdrowia psychicznego. Ten blog to dowód na to, jak bardzo mnie rower zmienił, bez
którego nie potrafię. Ponadto: Fulstack (Frontend) Developer /
Blogger