Szczęście niepojęte, że już koniec tygodnia pracy. tylko 3 dni pracy i znów urlopik sie trafił. Hehe. Poranną rundkę skróciłem o kilkadziesiat kilometrów bo czasu niestety zabrakło (albo inaczej: nie wyrobiłem się ;-) a po pracy prosto do domku. Obowiązki wzywają ;-)
Wtorek zleciał jakoś bez większych ekcesów. JEdyna niespodzianka to wizyta na wrzesińskim basenie, gdzie stacjonowała Asia z dziećmi. Więc zaraz po pracy ruszyłem w stronę Wrześni i zdązyłem posiedziec niecałą godzinę. Szkoda ze kąpielówek nie wziałem to bym sie wykąpał ;-)
Kolejna i niestety ostatnia nadmorska mikrowyprawa. Ponownie zawitaliśmy w zachodniej części Kołobrzegu ale po drodze zrobiliśmy przerwę na uzupełnienie cukru w Grzybowie.
Miałem kilka pomysłów na dzisiejszą trasę ale ostatecznie wybrałem sprawdzoną czyli do Ustronia Morskiego brzegiem Bałtyku. Co tu więcej rozpisywać ;-) trasa na Kołobrzeg dobrze znana, z niewielkimi przeszkodami, jechało się wyśmienicie (bo z wiatrem :P)
Za Kołobrzegiem był mały wyścig z lokalsem, któremu siedziałem na ogonie. i odwrotnie.
W Ustroniu Morskim postój, zjadłem coś ciepłego (bo śniadania nie zdążyłem zjeść). I w zasadzie żadnych większych zmian nie było.
W drodze powrotnej podjechałem pod kołobrzeską latarnią, żegnając się z miastem na kolejny rok.
No i na drugi dzień udało się wyruszyć na mikrowyprawę (najdłuższa dotąd z udziałem Synka) przy pięknej pogodzie. Celem było Mrzeżyno a w zasadzie przejażdżka nową ścieżką rowerową miedzy Rogowo - Mrzeżyno. Wyjazd był dopasowany pod katem drzemki i w jedną stronę był spokój ;-) Wjechaliśmy do portu w Mrzeżynie po czym udaliśmy sie do lasu.
Po nawrotce Synek sie obudził i zrobiliśmy mały postój MNIAM-MNIAM
Był czas na jedzonko, na zabawy i rozmowy, wiec trza było ruszyć w droge powrotną ;-). Przebiegała bez większych zarzutów.
Od samego rana pogoda burzowa, nad Bałtykiem szalała burza, która szła w stronę południowego wschodu i ledwie mnie dotknęła. podjechałem na punkt obserwacyjny nieopodal Hotelu Havet
i podjąłem decyzję ze jade dalej. Za Grzybowem kolejna miła niespodzianka (zapomniałem wspomnieć o tym w poprzedniej notatce). Zamiast czerwonego pyłu zastałem asfaltowy odcinek, ciągnący aż po zachodnią granicę Colbergu.
A pomiędzy osiedlami wmontowali tak drogę
Widać doskonale, jak działa metoda Kaizen czyli metoda małych kroczków, zmierzająca do osiągnięcia ideału. W samym Kołobrzegu pozwoliłem sobie na molo i pstryknąc fotencje.
Udałem się w strone Podczela, gdzie 24h wcześniej rozegrała sie tragedia. Spadochroniarki, które wpadły do morza, pomimo przeprowadzonej reanimacji, zmarły.
Chwila podstoju nad Solnymi bagnami i wracamy z powrotem do Dzwirzyna.
Zastanawia mnie tylko który to łeb wymyślił takie rozwiązanie i czemu to miało służyć?
Znaczy sie, wiem jakie intencje ale. .. czy pociąg zattrzymuje sie na każdym przejezdzie? No nie ...
Kolejna mikrowyprawa nad morzem we 3jkę. Tym razem celem był Kołobrzeg a dokładnie jego zachodnie plaże, ponieważ do centrum byłoby cięzko dojechać ze wzgledu na przekombinowaną infrastrukturę i ruch pieszo-rowerowy. Innym słowy, bałem się o bezpieczeństwo pasażera w przyczepce. Ale ... przynajmniej Małemu sie podobają takie wyprawy.
Nie mogło zabraknąć rekonesansu po okolicznych wsiach i miastach z lasem mrzeżyńskim na czele. Trasa początkowo przebiegała podobnie do tej sprzed 2 lat a później nastąpiły spontaniczne modyfikacje. Pozwoliło mi na odkrycie nowych terenowych dróg, na których istniały już segmenty ;-) . A pogoda ... w zasadzie podobna jak 2 lata temu, podobnie rześko i wilgotno.
Tradycyjny przejazd nad Błotnicą i Łużanką.
Im dalej w las ... tym ciekawiej ;-)
Na zakręcie czekał neogotycki kościółek w Karcinie
Po chwili skręcamy na szutrową trasę w stronę Trzebiatowa
Okolice Trzebiatowa są delikatnie pagórkowate, ogołocone z drzew a zarazem fotogeniczne o poranku.
Trzebiatów - podobnie jak 2 lata temu - ominąłem szybko i odbiłem na DW102 w stronę Zapolic. W Konarzewie skręciłem na Skalno i po chwili znalazłem się nad Liwią Łużą.
Początkowo polnymi a potem szutrowo-asfaltowymi drogami dotarłem do Niechorza i dalej pognałem w stronę Pogorzelicy wzdłuż wspomnianego jeziora Liwia Łuża. A za Pogorzelicą to było istne gravelowe szaleństwo na drodze pożarowej nr 33.
Do Mrzeżyna było niemal pusto, więc pozwoliłem sobie na słuchanie audiobooka o siłach nawyku. Warto odnotować fakt, ze między Mrzeżynem a Rogowem zrobili piękny ciąg rowerowo-pieszy, całkowicie odseparowując ją pasem zieleni. Jedyne zastrzeżenia, jakie mam, to szerokość "drogi", która nie pozwala na ominięcie 2 rowerzystów na pasie rowerowy. Droga jest tak samo szeroka jak ta na odcinku Rogowo - Drzwirzyno i cała szerokość należy do rowerzystów (oczywiście, ruch pieszych jest dopuszczalny).
W Rogowie zaś mamy kolejną mega duża inwestycję... Kolejny duży hotel, który zmieni tą okolice nie do poznania.. na niekorzyść..
Na koniec wycieczki podjechałem na "molo" w Drzwirzynie, które powstało w przeciagu 2 lat i do niej prowadzi tez ciąg rowerowo-pieszy.
Od ponad dekady pochłania mnie cykloza, która działa przez cały rok. Jeżdżę dla przyjemności,
dla odpoczynku, dla zdrowia psychicznego. Ten blog to dowód na to, jak bardzo mnie rower zmienił, bez
którego nie potrafię. Ponadto: Fulstack (Frontend) Developer /
Blogger