Po przyjeźdźie z Gniezna uszykowałem rower do pracy. Stwierdziłem, że trzeba wezwać Micora, by zajrzał do tylnego kółka i wycentrował oraz zlikwidował luz.
Dzięki wielkie, bro!
Ale ogólnie kryzysowo na trasie bo nogi dobrze nie odpoczeły po wyjeździe.
1Poranek był długi ale ... można powiedzieć, że wyspałem się - musieli mnie długo budzić ;D Po śniadanku zaczeliśmy pakować i...ruszyliśmy na dworzec, by dojechać SKM do Redy i od niej zacząć wędrówkę. ;-) Przez całe 3city praktycznie padał deszcz a dopiero w Redzie częściowo ustał.
Obraliśmy kurs na Puck i na samym początku był solidny podjazd z którym dałem radę ale dla moich towarzyszy był to przesmak tego, co można spotkać na trasie ;). W końcu to ich pierwsza długa wycieczka rowerowa ;).
Przed Puckiem zorientowałem się, że hamulce odmówily współpracy i zacząłem sie zastanawiać, gdzie najszybciej wymienić. Padło na Władysławowo ale o tym później. I na jednej ze stacji zrobiliśmy postój i zajrzeliśmy do mapki, by popatrzeć, jak dalej jechać. W zasadzie sama droga była już bardzo prosta, bo nie ma innej, prowadzącej na Hel, prawda? ;).
W Swarzewie przeprosiłem moich współtowarzyszy i dalej do Władzia popędziłem sam ścieżką rowerową wzdłuż Puckiej Zatoki. W samym Władziu był taki ruch, że ... musiałem zwolnić, żeby nie przypierdolić komuś tyłu - oczywiście nie brakowało lokalnych penerów, którzy zajmowali się opierdalaniem / wyzywaniem mnie i innych, którzy odważyli wyprzedzać po ich prawej strony. Facet ze sklepu był w porzadku, pozwolił mi zmienić na miejscu klocki, które... były totalnie w proszku.
Pozostało mi nic innego jak ich pogonić ;-) wcześniej (próbując) zaliczając kilka ukrytych w tej okolicy keszy. Raz sie nie udało, a raz udało ale wszędzie był tłum. Na ścieżce, na plaży, brzegach Zatoki. Sama ścieżka prowadząca na Hel była bardzo ale to bardzo fajna ale miejscami wołała o pomstwę do nieba (płytki, dziurawe chodniki, zmieszane z błotem / itp). na 8-9km przed metą, ścieżka z kostki brukowej stała się dróżką leśną, bardzo bezpieczną, bo z dala od drogi głównej. Jednym mogła się nie spodobać ale mi akurat leżała ;). Raz w górę, a raz w dół, wokół nas tylko las i...połacie jagodowych krzaków. Zastanawiam się, czy nie warto zamienić oficjalnej nazwy Półwyspu Helskiego na ... Jagodowy Półwysep bądź Gumisiowa Kraina.
A Hel? w środku sezonu jakiś pustawy i rozkopany! Jakiś taki dziwny, brudny i... hehe co tu innego zwiedzać ;)
Zwazywszy na fakt, ze cały wieczór przygotowywałem się pakowałem do wyjazdu, to w ogóle nie kładem się spać. po 3ciej nad ranem wyjazd z domu, by w końcu dojechać na PKP, z którego coś po 4tej miałem odjechać. W międzyczasie dopadła mnie burza i tak oto na dobry początek mokro rozpoczął się urlop.
W Poznaniu blisko godzinę czekałem na TLK "Bałtyk" w którym była rezerwacja tylko I klasy, zatem pozostało mi wsadzić rower na sam koniec wagonu. Jak się okazało, oprócz mnie, to samo zrobili dwaj Poznaniacy, którzy wybierali się do Tczewa, by zwiedzić Kaszuby - great idea.
Wymienialiśmy się z doświadczeniami, żalami oraz planami na kolejne wyjazdy, potem mogłem uciąć drzemkę bez obaw, że ktoś mnie okradnie. Pożegnawszy ich w Tczewie, postanowiłem dokonać ostatecznego przeglądu roweru, chociażby czyszczenie łańcucha (potem dałem na luz, stwierdzając, ze i tak będzie brudny).
W Gdańsku czekał za mną Marek, z którym dojechałem do mieszkania i wspolnie ustaliliśmy plan na cały dzien. Musiał wracać do pracy, ja zaś postanowiłem zwiedzic znane mi rewiry (w końcu byłem tu 2 lata temu) i podążyć do Gdyni wzdłuż brzegu nad Zalewem.
Ofkors, byłem na molo, na promenadzie i podziwiałem zmiany jakie tam zaszły (czyli tak naprawdę wizualnie nic się nie zmieniło poza faktem, ze jest tam darmowe wifi na całej długości w Gdańsku, Sopocie i jak w Gdynii). Pogoda się zepsuła i najpierw schowałem się w pobliżu Frytkownii a potem wkurwiłem się i ... postanowiłem udać się na klify gdyńskie, a dokładnie w Orłowie.
Decyzja ta miała daleko idące konsekwencje w postaci przemoczonych ciuchów, lekko zalanego telefonu, o liczniku nie wspominając. Z drugiej strony stałem się bogatszy o nowe piękne widoki na Trójmiasto, jednego kesza więcej oraz...umiejętność chodzenia w adidasach po błocie.
Celem wizyty w Gdynii była Mon, która dzielnie walczyła z klientami i ich wymaganiami ale znalazła czas na małą herbatkę, która postawiła mnie na nogi.PO wyjściu znów zaczęło padać a ja podjąłem decyzję, że ... wrócę do Wrzeszcza SKM. :)
Wieczorem zamiast odpoczywać, dalej kręciłem po Gdańsku ale tym razem w towarzystwie Marka. I tak szybko padłem po ponad 24h na nogach.
Rano ciężko mi się wstawało ale spojrzałem na prognozę i stwierdziłem, ze pogoda moze być. śniadanko i jazda.
Jechało mi się dość dobrze rano, zarówno na początku i jak w trakcie - bałem się, że mięśnie będą boleć w pracy. Okazało się, że są gotowe i do powrotnego speedu. Pogoda zmieniała się wraz z KaeMami i kurde dopadł drobny ale porządny deszczyk na samym finiszu.
Ano, nowy tydzień roboczy więc na nowo jeździmy do pracy rowerem - tym razem wróciłem do rowerowania po pełnych 3 dniach odpoczynku od roweru w ramach podreperowania organizmu i jego odporności.
W miedzyczasie troche latania było, bo autko się kupuje zarówno sobie i jak mamuśce.
OD rana dopadł mnie deszcz ale nie zdecydowałem się na założenie kurtki. Po prostu stwierdziłem, że nie było tak źle a w dodatku tak bardzo ciepło, jak nigdy dotąd. Niestety męczyłem się z mięśniami, które niezbyt chciały pracować początkowo a potem zaczynały godnie pracować.
Podobnie było z powrotem - też przed wrześnią się obudziły.i Weeekend :)
Z rana była mega wielka mgła, miejscami tak wilgotna, że licznik przestawał chodzić (styki wilgotne). Ale na szczęście jechało się dość przyjemnie bez kryzysu;-)
Rano było naprawdę rześkie powietrze! Lubie takie poranki po burzy, która imho nieźle napierdala o 2AM. Dojeżdzając do Gniezna zaczęlo mocniej kroplić.
Z powrotem nie było najmniejszych problemów ;) mozna było śmigać nawet blisko 40km/h ;).
Od ponad dekady pochłania mnie cykloza, która działa przez cały rok. Jeżdżę dla przyjemności,
dla odpoczynku, dla zdrowia psychicznego. Ten blog to dowód na to, jak bardzo mnie rower zmienił, bez
którego nie potrafię. Ponadto: Fulstack (Frontend) Developer /
Blogger