Zrobiłem sobie dzień przerwy od roweru, zresztą pogoda była jakaś licha, więc nic straconego. Dla odmiany planowałem wyruszyć wcześniej do pracy dużo wczesniej i np. pojechać do Skorzęcina. Niestety za późno wstałem i pognalem tylko do Witkowa a stamtąd przez Folwar, Trzuskołoń i Kędzierzyn do pracy. Pogoda dopisała, jedynie było ciut chłodno.
Po pracy spotkanie z dziewczyną i spacerek po mieście - w miedzyczasie spotkałem Mariusza i chwilę pogadaliśmy. Potem standardowo do domu przez Czerniejewo ale z odbiciem na Wrześnię.
We Wrześni nic szczegolnego się nei działo, nad zalewem mnóstwo robali więc za długo nie zagościłem.
Po czterech dniach przerwy i odebraniu roweru z serwisu mogłem wreszcie pokręcić korbą - nie bez znaczenia był fakt znacznej poprawej pogody. To też wstałem wcześniej niż zwykle i ruszyłem przez Grzybowo, Wódki i Niechanowo do Gniezna. Początkowo jechałem na długo ubrany ale nie na długo, w końcu dojechałem do firmy na krótko.
Wieczorem spontanicznie - za namową A. - udaliśmy się na wycieczkę do Witkowa, by kupić upieczoną babkę w miejscowej całodobowej piekarni Glanc. Niedaleko Liliowego Stawu, w którym odbywało się wesele, był niespodziewany pokaz fajewerków. Przystaneliśmy i popatrzyliśmy - taka sytuacja win-win ;-)
Dzień wcześniej (tj . 21.05) odebrałem rower z serwisu i niestety nie starczyło czasu na dłuższe przetestowanie - jedynie koło domu. Niemniej to, co było do zrobienia, to Rowermania zrobił. Przede wszystkim mam na myśli luzy na kołąch, przerzutki (heh, pogiąłem przednią - nie wiem jak) no i wreszcie klocki hamulcowe, które zakupiłem tutaj.
Jak można wyczytać ze strony www:
(...) Wykonane ze spiekanych kompozytów ceramiczno-metalowych. Cechują się bardzo wysokim współczynnikiem tarcia, nawet przy temperaturach przekraczających 650 st.C. Zapewniają doskonałe parametry hamowania w każdych warunkach pogodowych. Cechują się znacznie dłuższą żywotnością w porównaniu do standardowych klocków półmetalowych.
Początkowo mialem z nimi problem, bowiem szczęki były o wiele za ciasne i trzeba było rozszerzyć tłoczki a ja niestety nie miałem cierpliwości do tego typu mechaniki.
Od rana tradycyjnie do pracy przez Rynek i Konikowo - nic szczególnego ale przynajmniej rześkie i chłodne powietrze. Aczkolwiek chwilami był porywisty wiatr. 8 godzin w pracy minęły bardzo szybko ale bardzo owocnie, dlatego dla odmiany postanowiłem pojechać do Skorzęcina na wieczorną sjestę. - sandwich + izotonik oraz jako deser prince polo. Nie wiem, co było grane ale nie mogłem rozkręcić, strasznie męczyłem się na rowerze, zwłaszcza na leśnych odcinkach między Paskami a Skorzęcinem. Czyżby przemęczenie organizmu czy zalążek czegoś poważniejszego ? A może po prostu zmęczenie po pracy? Nie mniej odrobina ciszy w Skorzęcinie na molo zrobiła swoje; wyciszyłem się, obserwowałem pływajace łabędzie, latające samoloty zwiadowcze no i ludzi, którzy przechadzali w tamtą stronę i z powrotem.
Trzeba było się ruszyć z molo i zamiast - tradycyjnie - przez Witkowo odbiłem polną dróżką do Wiekowa a stamtąd przez Ruchocinek, Mielżyn, Węgierki i Gozodowo dojechałem do domu. W Gozdowie spotkała mnie przykra niespodzianka w postaci kompletnie rozregulowanej przedniej przerzutki. Wprawdzie wcześnie zauważyłem, ze tylna źle indeksuje ale żeby przednia dała mi popalić? No cóż, z rana następnego dnia trzeba będzie się tym zająć. Ale tak czy siak, wyszła fajna trasa, z pięknym słonecznym podwieczorkiem.
W końcu pogoda wyklarowała się na tyle, ze można zacząc dojeżdżać rowerem do pracy. Zazwyczaj jeżdżę DK15 ale dla odmiany postanowiłem przypomnieć sobie trasę przez Grzybowo i Niechanowo, co było zdecydowanie dobrym pomysłem. A to dlatego, że nie miałem ochoty na sprinty ani też poruszać między blachosmrodami.
Do pracy dojechałem na czas w dobrym tempie bez żadnych komplikacji. Po pracy czułem się wypompowany, to też zajechałem do dziewczyny na krótką drzemkę by potem ruszyć na miasto na małą przejażdżkę. Niby ciepło, ciepły wiaterek to jednak chmury były conajmniej straszne.
Pierwszy wypad rowerem do pracy - tradycyjnie w kwietniu. Zapomniałem wspomnieć o nowym nabytku - czujniku kadencji Garmin GSC 10. Wybór oczywisty ze względu na wsparcie leciwej ale wciaż świetnie działającej Dakoty 20. Najpierw pulsometr, teraz kadencja - czuję się jak HumanDroid rowerowy.
Poranny trip nawet fajnie wyszedł, bo mogłem potrenować wytrzymałość ale niestety baranów zarówno w kilkutonowych zabawkach jak i osobówkach nie brakowało.
Do pracy tradycyjnie DK15 i tutaj bez większych przygód jechało się. W sumie dobrze, bo mam dość historyjek o wojnie rowerzysta - blachosmordziarz. Po pracy spotkanie z A. a potem miałem odrobinę wolnego czasu, to sobie pobłądziłem po północnych rewirach Gniezna. Tak dziwnie jakoś się jechało, ze trafilłem na polną dróżkę, która skonczyla się i musiałem przezierać przez pola zbóż i trak trafiłem na oznaczony szlak rowerowy prowadzący w stronę Gniezna - taka alternatywa do ul Powstańców Wlkp.
A następnie z A. wyskoczyliśmy na Łazienki polezeć / zrelaksować, zaliczajac po drodze maka :)
Od samego rana pognałem do pracy i w drodze dostalem ostrzeżenie o niespodziewanym deszczu w okolicach Gniezna. Rzeczywiście za Września widać było te chmury granatowe ale wyraźnie szły na wschód, więc nie było obaw ze przemoknę. Przed Gnieznem fajnie jechało siępo mokrym i parującym asfalce i do firmy dojechałem na czas. Niewiele brakowało. Po pracy z A. pojezdziliśmy se po gnieznienskich okolicach i trafiliśmy na Kujawki nad jezioro Modrze.
Tutaj zastanawialem się, dlaczego tylne koło wypadło z haków :/ Przez co tarcza lekko oberwała.. heh
Po dniu przerwy od roweru, ponownie udałem się nim do pracy. W drodze wyprzedził mnie Radek Lonka na szosie i postanowilem posiedzieć mu na kole. Początkowo nie bylo łatwo utrzymać prędkość na wysokich biegach ale mięśnie obudziły się na czas i do samego Gniezna miałem go w zasięgu oka i ręki. Gdyby nie to, że stałem na światłach, to może i bym z nim pogadał. a tak... odjechał w stronę centrum.
Po pracy spotkanie z A. i zeszło tak do wieczora. Powrót nastąpił ponownie DK15 i na pełnym spidzie.
Ot kaprys. Zachciało jechać się rowerem do pracy DK15 i tak się o to stało - w niecałą godzinę między PWR a PGN. Po pracy spotkanie z A. i powrót przez Czerniejewo i Neklę
Od ponad dekady pochłania mnie cykloza, która działa przez cały rok. Jeżdżę dla przyjemności,
dla odpoczynku, dla zdrowia psychicznego. Ten blog to dowód na to, jak bardzo mnie rower zmienił, bez
którego nie potrafię. Ponadto: Fulstack (Frontend) Developer /
Blogger