172/2017 W odwiedziny na zachód - powrót pod Wielkim Wozem
Wtorek, 17 października 2017
· Komentarze(3)
Ciąg dalszy pięknej jesiennej pogody i żal było siedzieć w pracy ;-) dlatego sobie przedłużyłem weeekend jeszcze o jeden dzień. Z racji domowych obowiązków, na szosę wyskoczyłem dopiero późnym popołudniem i podobnie jak dzień wcześniej, wiedziałem że powrót nastąpi w godzinach wieczornych.
Dziś dla odmiany prawie seteczka ale głównym puntkem dnia były odwiedziny rodzinki nieopodal Swarzędza. I zaraz jak opuściłem Gniezno, poczułem zmęczenei po poniedziałkowym tripie (KLIK) a w dodatku przeszkadzał chłodny wiatr. O dziwo, mimo dużego ruchu na trasie do Poznania, nie było żadnych nieprzyjemności.
W zamian było sporo problemów z dojazdem do celu. Niby wyrysowałem trasę na desktopie, to jednak intelygentne algorytmy chciały mnie poprowadzić przez polne i szutrowe odcinki malowniczej Doliny Cybiny.
Nie tym razem. Ale jakoś dojechałem, z niewielkim opóźnienem. Zaś powrót planowałem mniej ruchliwą trasą (bo przez Sarbinowo i Promno aż do serwisówki) ale znów sie pogubiłem (tzn. trafiłem na szutrowe odcinki, których pełno jest wokół Swarzędza) i dla swietęgo spokoju wrócilem do DW184 i obrałem jedyny słuszny kierunek.
Ruch był odczuwalnie większy ale bez większych tragedii.
Przed wyjazdem, zmodyfikowałem położenie lampki tylnej - zasłoniętej przez torbę podsiodłową; zamiast na sztycy, wylądowało na tylnym widelcu z lewej strony,
zaś do torby Topeaka przyczepiłem uniwersalna lampkę na klipsa z Decathlonu.
Efekt jak widać - zajebisty.
Trafił się też mały przypał. Dosłownie na kilometr przed Skiereszewem (obszar nie zabudowany) przedna lampka totalnie rozładowała się i byłem dosłownie w czarnej dupie. Wszak zapomniałem naładować ją w poniedziałkowy wieczór ale systuację uratowała wspomniania lampka na klips (posiadała tryb mrugający i stały zarówno czerwonego jak i białego koloru).