Po powrocie z Gdańska, gdzie 22 i 23 przebywałem na konferencji, postanowiłem wyskoczyć na rower do Gniezna i pojezdzić z dziewczyną po tamtejszych rewirach. Od samego rana było bardzo gorąco, więc nic dziwnego ze w mediach informowali o możliwych burzach w regionie.
Miałem szczęście, że byłem blisko Gniezna, kiedy zauwazyłem taki o to widok:
Te ciekawe zjawisko to chmurza szelfowa - w Wikipedii możecie poczytać o tym. W ten sposób plany na wieczorne rowerowanie rozwiązały się same.
Ostatni poranek przywitał nas słońcem i przymrozkiem, ja zaś męczyłem się z bólem zęba i gardłem. Po zjedzeniu śniadania zabraliśmy się za pakowanie i sprzątanie kwatery.
W trakcie pożegnania, gospodarz poprosił nas o wpis do księgi oraz zrobiliśmy pamiątkowe zdjęcie grupowe. Kto wie, czy nie wrócę tam celem zwiedzenia reszty Kotliny Kłodzkiej? :)
Z dużym zapasem czasowym docieramy na dworzec PKP i oczekujemy powrotu. Strasznie bałem się interpretacji *ograniczenia w przewozie rowerów* bo dotyczyło i pociągu jadącego w stronę Wrocławia i później Poznania.... Do Wrocławia jakoś dojechaliśmy. Tutaj żegnamy się z Wiktorem i dalej jedziemy (jak się potem okazało) IR, posiadającym rowerowy przedział. Niestety jak na majówkę przystało, pociąg już był pełny, a co dopiero będzie na innych głównych stacjach?!
Istny armageddon towarzyszył nam do samego Poznania, a potem był już totalny luzik. W Gnieźnie odebrał mnie ojciec i tak oto kończy się przygoda z tegoroczna majówka.
Było naprawdę sympatycznie, na nowo rozbudził się we mnie apetyt na terenowa jazdę w Wlkp. Nie wiem jak to zrobię, ale musze jeszcze raz w tym roku przyjechać w góry :)
Zgodnie z zapowiedziami meteorologicznymi, pogoda spieprzyła dzisiejsze plany. 3 majowe święto postanowiliśmy przeleżeć. Ale korciło żeby gdzieś jechać, mimo deszczu i szczerze? Napierdalał mnie ząb wiec potrzebowałem jakiejś odskoczni.
Z propozycją wyszedł Wiktor, który zaproponował zdobycie choć jednego kesza. Mnie i reszty kompanów nie trzeba było namawiać długo. W ciągu kilku minut wszyscy byli gotowi - ewenement tego wyjazdu ;)
Podzieliliśmy się na 2 grupy: jedna pojechała na zakupy do pobliskiej Topoli, a druga na kesze do miasta. Ja byłem w tej drugiej obok Wiktora, Mateuszp1999 i Mikołaja.
Pierwszą zdobyczą była
skrzynka OP355C ulokowana przy ruinach pałacu, którą było łatwo dorwać.
Z następną
skrzynką OP80UQ nie było już tak prosto, bowiem była ukryta gdzieś w bunkrze przy wiadukcie kolejowym. Dodam, że czynnym, wiec trzeba było zachować ostrożność, zwłaszcza że podłoże było mocno gliniane i śliskie od deszczu.
Niestety po kilku nieudanych próbach odpuściliśmy i zrobiliśmy nawrót w stronę kwatery. I wieczorem postanowiliśmy uczcić nas pobyt przy piwku i orzechówce.
Trasa
OStatnio pogoda nie nastraja mnie do jazdy rowerem po pracy ale trzeba było jakoś przemóc. Uziel początkowo zaproponował mi standardowy Trójkąt: Września - Czerniejewo - Nekla ale niestety nie wyrobiłem czasowo. Stąd zaproponowałem, zeby po mnie wyjechał a ja go odprowadzę do Wrześni.
Przy okazji testowałem nowy nabytek z Biedronki: lampkę czołowkową o mocy diody 3W. Ki mojemu zaskoczeniu, dioda (cree) świeci naprawdę mocno i raczej nie przegrzewa. No i w koncu 16zł zainwestowane ;) Trzeba przyznać, że dzisiejsza noc jest bardzo ciepła, aczkolwiek wmordewind daje we znaki.
Poprzednim razem umówiliśmy się na kolejny nocny wypad do lasu ale tym razem bez żadnych sesji i z czołówką na głowie. Uziel podjechał po mnie i w drodze testował nową lampę rowerową - trzeba przyznać ze to zacny i trafiony pomysł. Kształtem przypomina łeb żmij ;) A w lesie było wszystko: począwszy od tańców z piaskiem, poprzez sprint na leśnych duktach, kończąc na jednorazowym postoju przy bagnach. Warunki były znakomite a to za sprawą księżyca i bezchmurnego nieba, jakie mamy okazję obserwować od kilku dni. Szkoda, ze pogoda wkrótce się zmieni.
Wyjechalem po 20 z domu i śmignalem prosto do Wrześni, pod dom Uziela i razem udalismy sie w stronę Marzelewa. Pierwsze kilometry w lesie to czysta przyjemnosc ale potem byl piach, niczym na Saharze, co utrudnialo jazdę. Wiecie, jazda w nocy po takim grzadkim piachu nie nalezy do przyjemnych rzeczy.
Za Marzelewem Uziel wpadl na pomysl, zeby polatać po dziurach w stronę lesniczówki - troche niebezpiecznie ale za to dawalo dużo frajdy i adrenaliny. Adrenaliny, bo jakby tak sarna wyskoczyla przed nami, to bylaby dla nas katastrofa ;) Dojechalismy do szosy Nekla - Czerniejewo, po czym zawrocilismy i znów lecelismy przez dziury ale tym razem z dluzszymi postojami na sesję.
Oj jak dawno nie jezdziłem rowerem, ze zapomniałem jak wygląda mój krosnajer. Mając zły humor od samego rana, postanowiłem wyskoczyć gdzieś, najlepiej przez okoliczne wsie nadwarciańskie. Mimo braku słońca, dzień był znacznie cieplejszy niż wczoraj,a to za sprawą mniejszego, niemal niewyczuwalnego wiatru. Ubrałem się solidnie i wziałem termosik z herbatą, by móc wypić 2 kolejki pod szlabanem w Czeszewie.
Większość dróg była przejezdna a nawet sucha ale były takie odcinki oblodzone z śnieżną breją i po nich nie za fajnie się jechało. W ogóle rower troche kiepsko wyglądał przez tą dzisiejszą jazdę - no cóż, trzeba go wziąć na warsztat i poświęci cały nowy miesiąc na serwis i montaż nowych elementów. Sam jestem ciekaw jak wyjdzie ostatecznie ;-)
Od ponad dekady pochłania mnie cykloza, która działa przez cały rok. Jeżdżę dla przyjemności,
dla odpoczynku, dla zdrowia psychicznego. Ten blog to dowód na to, jak bardzo mnie rower zmienił, bez
którego nie potrafię. Ponadto: Fulstack (Frontend) Developer /
Blogger