Przed weekendem zagadał do mnie Uziel i tak oto doszła skutku wycieczka po Szwajcarii Czeszewsko-Żerkowskiej. Trzeba wykorzysta słoneczna i ciepla pogodę tyle, ile można bo podobno to ostatnia taka niedziela. O tej porze Szwajcaria Czeszewsko-Żerkowska powoli zamienia się w złota krainę, więc grzechem byłoby nie zwiedzac jej skarbów, które skrywa w sobie a przy okazji dokonac serwisu skrzynki ;-)
Z przyczyn niezależnych ode mnie trip zostaje opóźniony prawie o godzinę a domiar złego zepsułem sobie plecak rowerowy. Kierwa, musiałem odkurzyc zastepczy firmowany przez Wrzesnie. Z Uzielem lecimy na DK15 na Miłosław, gdzie jest spory ruch i niestety spory wmordewind. :/ Chwilę potem byliśmy już na drodze do Czeszewa, gdzie skorzystaliśmy z płatnego promu. Po drugiej stronie Warty znajduje sie Las Czeszewski, który impnuje m.in potężnymi dębami, majace "na karku" ponad 160 lat - nad ich wiekiem dumał Henryk Sienkiewicz, który promem przeprawiał w 1899 roku (przebywal w ramach osłomięcia pomnika Juliusza Słowackiego w Miłosławiu).
Następnym celem - tradycyjnym zreszta - jest punkt widokwy do którego docieramy jadac przez opuszczona lesniczowke, Lutynię i Bieździadów. W Żerkowie maly postój na zakupy i lecimy pelna mocna na punkt, gdzie robimy przerwe na kawe i herbate oraz sesje.
Najlepsze przed nami czyli zjazd do Śmiełowa z predkooscia 61.6 km/h a potem przez Rudę Komorska trafiamy do Pyzdr.
W drodze do Wrzesni nastapila zmiana i robimy objazdowe przez Grabowo Królewskie, Zieliniec i Gozdowo. Ale przedtem zauwazylismy spore szkody na punkcie granicznym w Borzykowie
Caly czas męczylismy sie z wiatrem ale w sumie caly dzien bylo slonecznie. Bedzie brakowac takich dni. Byel do wiosny ;) tak na marginesie, tak wyglada z oddali budowa VW - w tej chwili zalewaja cementem
O wyścigu na Debówcu dowiedziałem się droga pantoflową i zastanawialem sie czy wziac udział w tym wyścigu. Namowiłem kumpla z pracy, zeby chociaż kopnąć i pokibicować zawodnikom. Generalnie balem sie o swoje zdrowie a i tez nie mialem zielonego pojecia o wyscigach MTB.
Z samego rana pogoda byla dosc niepewna ale skoro umowilem sie z Herbertem na spotkanie, to nie mozna sie z tego wycofać - Asia poczatkowo miala jechac ze mna ale stwierdzila ze dojedzie autem. I tak oto przez Winiary dojechalem na miejsce spotkania nieopodal Dębówca, gdzie czekalem za Herberem a zdązyla wyprzedzić mnie grupa gnieznieskich bikerów.
Photosphere
Herbert wkrótce dojechał i wspólnie doknalismy rekonesansu terenowego, analizujac pulapki, na jakie mozna bylo nadziać. a potem szukaliśmy miejsca zbiorki i biura organizatorów - tutaj kiepsko oznaczone było :/
Na miejscu były prawie cały gnieźnienski oddział, chwile pozniej dojechał team Aneta-Sebek, brakowalo jedynie mojej Asi ale dala znac ze jedzie tutaj. W miedczyasie pozdejmowalem z roweru wszystkie zbedne akcesorium, dokreciłem kierownice (potem okazalo sie ze za mocno :D) i trzeba bylo czekać. caly czas przybywali nowi zawodnicy i po plakietkach z numerami mozna było zorientować się, która kategoria jest najbardzie obstawiona
2">
Asia pojaila sie, odebrala plecak i trzymala kciuki. Ustawilismy na starcie i czekalismy na sygnal - wspolny start trzech grup: Kobiety, Amatorzy i Sport.
Ruszyliśmy niemrawo, dookoła wiara i nie było jak wyprzedzić. Cały czas czekałem na moment wystrzału ale wciąż byłem blokowany, siędząc komuś na kole. I jest, był prześwit w grupie, który wykorzystałem w 100%. I zacząłem gonić grupę pościgową, mijając kolejnych. Lewa Prawa... zakręt, polykałem po kolei innych.
Pierwsze okrążenie pokonalem bez większych problemów ale drugie rozpoczalem z malym problemem - moja wina bo jechalem na bezdechu :/ - szybko o nim zapomnialem i lecialem po swoje. Na osatnich metrach minalem kolegę, który topil sięw piasku i dojechalem do mety... A tam czekał Marcin, który dojechał pierwszy a drugim .... byłem.... JA. Coż za niespodzianka była :D a trzecie pudlo należało do Sebka, którego wyprzedziłem przy pierwszym okrązeniu.
Byłem zaskoczony całą sytuacją, bo przecież miałem jechać na spokojnie ;]. Wracamy do bazy, gdzie czeka na Nas ciepły napój i pyszne ciasta, przygotowane przez GKKG. Chwile pozniej nastąpila ceremonia wreczenia nagród. I tak, pierwsze pudlo wśród Kobiet nalezało do Anetki, w grupie amatorów wszystkie pudla należały do BSowiczów a sportowej do Tomka Wachowiaka, Szymona Matuszaka i Dawida Marosza.
Powrót do Gniezna nastąpił w towarzystwie ekipy BS. O samym rajdzie można wypowiadać się w superlatywach, bowiem organizacyjnie wypadł niezwykle dobrze, wręcz w rodzinnej astmosferze, gdzie liczyła się dobra zabawa. W przyszłym roku będzie 18. wyścig, więc kto wie, czy nie pojadę w grupie sportowej?
Musiałem wrócić do Wrześni, to też Asia zaproponowała zebyśmy jechali rowerami - w koncu była na siebie zła, ze nei pojechala ze mna na Dębówiec. I tak oto, przez Czerniejewo i Neklę dojechalismy do celu. Raczej spokojnym tempem, wiatr trochę przezkadzał ale bez większych przygód.
świetne podsumowanie weekendu :)
Od samego rana kusiła mnie piękna pogoda oraz propozycja Uziela, który wraz z poznańskimi koleżankami jechał w stronę Skorzęcina. Po odbębnieniu domowych obowiązkow, szybko przebalem sie na rower i szybkim tempem udałem się w stronę Witkowa.
Skontaktowałem sie z Asią a potem z Uzielem, po czym udałem sie w stronę Skorzecina. W Kamionce obok odnowionego wiatraka pojawił się okazjonalny plac zabaw z informacjami o zabytkach w gminie Witkowo. Trzeba przyznać, ze bardzo fajnie rozwiązali problem samotności zabytku, jakim jest ów odnowiony wiatrak
W Skorzęcinie pusto, szybko znalazłem Gości i pogadąłem z nimi. Po dłuższej chwili rozjechalismy w swoje strony.
.
Trasa była niemalze taka sama jak ta z niedzieli sprzed 2 tygodni.
W Trzemesznie dołaczylem do dziewczyny i jej przyjaciółki, razem w trójkę wracamy przez Kozłowo i Wełnicę do Gniezna.
Potrzebowalem odreagować po minionym weekendzie, który spedziłem z dala od roweru ale równie ciekawie. Po załatwieniu formalności związanych z rejestracją autka, skoczyłem na rower ale nie wiedziałem w którą stronę uderzyć. Więc poleciałem przez siebie - dosłownie przez pola - w stronę Winnej Góry. Myślałem o dojezdzie do Orzechowa ale było ciut za późno i postawiłem na zwiedzanie bliskiej okolicy - równie ciekawej i pięknej. Spojrzenie na Miłosław Chwilę później wyczaiłem kolonię czarnych czapli O tej porze mnóstwo ptaków organizuje sejmiki w okolicach Miłosławia, gdzie jest mnóstwo prywatnych stawów. A tak wygląda droga do Winnej Góry od strony Białego Piątkowa. Przekroczyłem DK11/15 i poleciałem do lasu, by uniknąć ruchu ciężarówek. I tak przez Bugaj dotarłem do Miłosławia, gdzie odwiedziłem starego dobrego znajomego - Julka.
Po opuszczeniu Miłosławia udałem się do Wrześni, jadąc przez Biechowo i Kaczanowo, na spotkanie z Uzielem. Docelowo miał być Skorzęcin ale musiałem zmienić plany i w sumie obaj zrobiliśmy małe kółko.
Niestety dość szybko zapada zmrok, robi się zimno... Jesień pełną gębą.
Ostatnio nie mam czasu na kręcenie, choćby dlatego ze szybciej zapada noc i bywaja chlodniejsze dni. Ale tym razem pogoda laskawa, wiec w koncu wyskoczylem gdzies na caly dzien. Celem bylo Trzemeszno i punkt widokowy w Dusznie.
Na krotko przed wyjazdem dokonalem szybkiego przegladu technicznego i zdazylem spotkac Uziela, ktory zmierzal w przeciwnym kierunku. Po krotkim spotkaniu, wyruszylem okrezna droga do Trzemeszna. Najpierw bocznymi drozkami udalem sie w strone Slupcy, mijajac po drodze Gozdowo, Graboszewo i Skarboszewo. Bedac w Slupcy obralem kierunek w strone Giewartowa i zauwazylem, ze w koncu zakonczyli remont sciezek rowerowych i pieszorowerowych- ciekawa sprawa ale nie, nie podoba mi sie ta idea jednoczenia piszych i rowerzystow.
Mijam po drodze pojedynszych rowerzystow i do samego Kochowa nudy na drodze, choc swietnie sie jechalo. Skrecilem zas na trase wokol Powidzkiego jeziora i przez Polanowo zmierzalem w strone Powidza.
Na poczatku Powidza skrecilem na dzika plaze i ku mojemu zaskoczeniu ujawnila sie calkiem przyzwoita promenada, prowadzaca w strone Lazienek. Kurcze, calkiem fajny kacik na odpoczynek, tym bardzie ze bylo bardzo cieplo i przyjemnie.
Zrobiwszy odpoczynek, smignalem dalej przez Powidz i na wlocie do Przybrodzina skrecilem w strone Wylatkowa - ot standardowy szutrowy odcinek w strone Skorzecina . Tutaj natęzenie rowerzystow i fanow jazdy konnej wyraznie wzrasta - tylko szkoda, ze mozna nadziac na konskie lajna. Za Wylatkowem na krzyzowce obralem kierunek polnocny czyli w strone jeziora Skubarczewskiego i dalej calkiem fajnym asfaltem jade na Trzemezno.
Musze przyznac, ze okolice jeziora Ostrowickiego sa ciekawe i warte zainteresowania a co najwazniejsze droga jest przebiega wzdluz brzegu owego jeziora. I tak trafilem do Trzemeszna, gdzie zalapalem sie na obiadek u A.
Kolejnym celem mial byc punkt widokowy w Dusznie ale niestety z przyczyn niezaleznych od Nas musielismy przelozyc na kolejny raz.Za to zrobilismy kolko i z powrotem trafilismy do Trzema. Chwile pozniej udalem sie do domu samootnie w trakcie zachodu slonca. Niestety nie bylo za cieplo i trzeba bylo stopniowo ubierac sie. Kolejna setka za mna
Sobotnie popołudnie spędziłem na rowerze, w końcu tak piękna pogoda była, ze nie można było odmówić. I w drodze spotkałem nowopoznanego fana szosówki z okolic, wiec wybraliśmy sie na wspólny objazd po okolicy. I trafilśmy do Giecza, jadąc od strony Wrześni i Nekli. Rozstaliśmy się w Gieczu a dalej pognałem w stronę Środy Wlkp. A potem drogą średzką w stronę Wrześni, która była dużo spokojniejsza niż rok temu - a to efekt budowy VW. Tak, jak zapowiedziałem w poprzedniej notatce, w końcu zainwestowałem w napęd i nie zawiodłem się. Wielki udział w poszukiwaniu osprzetu miał Uziel, któremu dziękuję jeszcze raz. I tak, do zmiany
korba Shimano M371 44/32/22T na kwadracie => Korba z octalinkiem FC M430 44/32/22T
Od samego rana do pracy - piękny ale rześki i chłodny poranek - tak to lubię do pracy jezdzić:) po pracy krótkie spotkanie z Asią by potem smigać w stronę domu. W Pawłowie spotykam Marcina i chwilę rozmawiamy o pierdołach - wówczas zauważyłem, ze akumulatorki w nowej latarce padły. szybciutko do sklepu po zastępcze alkaliczne baterie. A dalej przez Czerniejewo i Nekle do domu. Ot standardowa trasa, tyle ze finisz nastepuja w ciemnosciach ;( - znaki jesieni.
To tyle z rowerowego tygodnia, bowiem w najbliższym czasie zamierzam skupićsię na zmianie napędu, który woła o pomstwę do nieba. niby przejechane 8200km ale... zawsze coś.
Niedziela od samego rana zachęcała do całodziennej wycieczki rowerowej ale jak zwykle nie chciało mi się tak wcześniej wygramolić z wyra. Nie zastanawialem sie nad kierunkiem jazdy, bowiem z Asią ustaliłem kiedyś na Gołąbki i to trzeba było zrealizować jeszcze w tym miesiącu, choć trzeba przyznać, ze za oknem szalał niezły wmordewind - troszkę mnie zmartwił ale my nie damy rady? Nieco wolniejszy dojazd do Wrześni i dalej w stronę Trzemeszna przez Witkowo jadę z Uzielem, gdzie czeka na nas obiadek ugotowany przez Asię ;-).
Po ponad godzinnej sielance wyruszyliśmy w stronę dzisiejszego celu czyli Gołąbek . Wmordewind swoje a my swoje i dojechaliśmy w dobrym tempie i na polance chwile posiedzieliśmy.
Czas nas gonił, więc lecieliśmy dalej. Tym razem przez Palędzie Dolne i Ławki (czyli skrawek Kujawsko-Pomorskiego województwa ;-). I tu taka ciekawostka: w Ławkach urodził się Hipolit Cegielski ale niestety wejść na teren nie mogliśmy, gdyż był w prywatnych rękach.
I tak do Trzemeszna dojechaliśmy od Kruchowa i od razu wtryniliśmy na pobliski festyn parafialny - Asia podstawiła ciacho. Z Uzielem żegnamy się na rozjedzie w stronę Witkowa i we dwójkę wracamy do domu Asi.
Ostatecznie do Gniezna wracam sam ale z muzyką w uszach i nową latarką na kierownicy.
Od ponad dekady pochłania mnie cykloza, która działa przez cały rok. Jeżdżę dla przyjemności,
dla odpoczynku, dla zdrowia psychicznego. Ten blog to dowód na to, jak bardzo mnie rower zmienił, bez
którego nie potrafię. Ponadto: Fulstack (Frontend) Developer /
Blogger