Dzisiejszy dzień potraktowałem jako odpoczynek. MIałem nie ruszać roweru ale jakoś nie chciało mi sie jechać autem do miasta po zakupy. Wcześniej Uziel próbował mnie naciągnąć na trójkątną rundkę ale mięśnie niestety odmówiły współpracy.
Spotkałem sie z nim na rynku, kawałek wspólnej trasy a potem jechałem w swoją stronę. Ot.. chilloucik ;)
Po kilku godzinach spędzonych w pracy zza biurkiem i dodatkowo koło domu, postanowilem dotlenić się przed snem. Tak myślałem, gdzie by tu skoczyć ale nic konkretnego nie przychodzi do głowy.
Więc zrobiłem standardowe kółeczko po okolicy. Zaciekawił mnie bilboard Smerfnego Przedszkola i nawet mnie to rozbawiło - pamiętacie bajkę, nie? :) Pognałem dale i na zachodzie widzę czerwone słoneczko przykryte chmurkami i w tym momencie zaczęło mżyć. No cóż dalej lecimy przez Kaczanowo do Wrześni aż wylądowałem na rynku. Dobry sprzęt to podstawa ;-)
Ogólnie ta pogoda nie nastraja pozytywnie do wycieczek rowerowych ani tym bardziej wyjazdów do/z pracy. Co więcej, przypomina mi dzisiejszy żartobliwy wpis Zucha: . Zastanawiające, prawda? Swoją drogą, polecam jego blog :)
A na koniec, od niedzieli obserwuję pewne ukąszenie / ugryzienie przez jakiegoś owada. Póki co, to strasznie szwędzi ale nie boli i twardnieje. Nie umrę, prawda? ;)
w samo południe Uziel odezwał się, z porpozycją wyskoczenia gdzieś na mały trening. Nie byłem do konca pewny, gdyż od 2 dni napierdzielały mnie stopy od łażenia po 3mieście. Na szczęście udało się uciec na rower, z Uzielem ustaliłem ze wpadnie po mnie i po prostu pojedziemy z wiatrem zwiedzić rewiry takie-tam-wrzesińskie. Na samym koncu jestem ja. :P
Tylko psia mać komarzyce atakują :?
Miałem odpuścić sobie dzisiejszy rower, gdyż dopiero co wróciłem z Gdańska,gdzie przebywałem na konferencji. Było niezwykle sympatycznie, mnóstwo nowych kontaktów a przede wszystkim możliwość zwiedzania Gdańska po raz kolejny - woda w morzu jest słona i zimna.
Sezon na jazdę rowerem w deszczu uważam za otwarty! Stało się to dziś, w ramach XVI Rodzinnego Rajdu Rowerowego we Wrześni.
Plany miałem inne, bo wyjazdowe ale pogoda w tym roku nie dopisała, więc udział był czymś oczywistym. Tym bardziej, że obiecałem pomóc kumplowi przy ognisku, który organizował dla swojego stowarzyszenia.
Przy okazji miałem okazję pogadać i pojezdzic w towarzystwie Marka Leśniewskiego - całkiem sympatyczny gość.
Jakże inaczej można było świętować początek kolejnego weekendu? oczywiście rowerowo. Ogólnie to mialem jechać rowerem do pracy ale pogoda nie była tak oczywista; z jedne strony były granatowe chmury, zapowiadające deszcz, z drugiej wybijające sie słoneczko.
Cóż wybrałem wariant z autem a rower zaplanowałem sobie na wieczór. Po pracy odpoczynek i otrzymawszy smsa od Uziela, ze jest gotowy (też zmieniał łańcuch), ruszyłem na Wrześnię, na tamę nad Wrześnicą. I wspólnie zaliczyliśmy rundkę PWR → Czerniejewo → Nekla → PWR. I chyba za krótko sie ubrałem, bo chłodnawo było.
Dziś krótko na rowerze, nie tylko z powodu pogody czy deszczu ale tez z powodu czysto zawodowych - 3h snu to jednak za mało ;-). Ale skoro ruszyłem na taką traskę po tygodniu walki z przeziębieniem i z gardłem, to zmodyfikowałem ustawienia prawego buta spd. I chyba wyszło ok.
Kolejny krok milowy w mych rowerowych doświadczeniach czyli pierwszy dluższy wyjazd w butach SPD. I muszę przyznać, ze jestm bardzo pozytywnie zaskoczony po pierwszym wyjeździe, ze nie moge doczekać kolejnych.
Przede wszystkim muszę przywyknąc do niezwykle twardej podeszwy oraz zaautomatyzować wypięcia z pedałów w ściśle określonych sytuacjach, jak np. dojazd do krzyżówki, przeszkody na drogach czy poruszanie miedzy autami - wszystko w ramach zasady ograniczonego zaufania.
Dziś kolejna nowość pojawiła się na kierze - gps logger. Wprawdzie testowalem niegdyś wyższy model (260) ale był i jeszcze zdecydowanie drogi. ZObaczymy jak sie sprawdzi na trasie, bo poczatek jest obiecujący. DO tego razem z Uzielem testowaliśmy pewną aplikację, która pozwala zlokalizować aktualną pozycję każdego z nas, zeby potem móc gonić "króliczka" ;-)
Długa przerwa jest spowodowana ropnym migdałem, którego ciąglę leczę i wyleczyć nie mogę. Do laryngologa trudno się dostać, do rodzinnego zresztą też a nie mam zamiaru wykładać z prywatnej kieszeni.
Od samego rana słońce pięknie świeciło i kusiło rowerową mini-wycieczką ale najpierw musiałem wyskoczyć do miasta autem. PO powrocie skontaktowałem się z Uzielem i jakoś sie zagadalismy na wypad do Marzelewa. Musiałem trochę opóźnić wyjazd i ciut później wyjechać, bo warunki były cudowne i to pomimo wmordęwindu, który utrudniał mi dojazd do Wrześni. Kolejny telefon i upewniłem się, że Uziel będzie wracał lasami z Marzelewa i tam plus minus spotkanie. Trzeba było jechać ostrożnie, oblodzenia na jezdni były, są i raczej będą. Droga leśna do Marzelewa była wręcz wymarzona, zupełnie przeciwieństwo dróżek nad Zalewem -źle albo wcale odśnieżone. I na ostatniej proste do domu zaliczyłęm poślizg na lodzie ;P Z tego co sie zorientowałęm, to musze wymienić pancerz od tylnego hamulca.
Piękna sobota, iście wiosenna pogoda a zarazem zimowy klimat - takie są teraz warunki u mnie. Zastanawiałem czy w ogole jechać rowerem gdzieś ale szybko zdecydowałem się na rozruch. Krótka trasa, bo odbijajace o śnieg słoneczne promienie dawały we znaki moim gałkom, ze musiałem skrócić traskę. Może jeszcze wiecozrkiem wyskoczę? ;-)
A tak wyglądały pseudo okulary z lidla, które zaś oddałem.
I tak, teraz szukam porządnych okularów.
ps: Zmieniłem szablonik ;-) mam nadzieje ze Wam się spodoba ;)
Od ponad dekady pochłania mnie cykloza, która działa przez cały rok. Jeżdżę dla przyjemności,
dla odpoczynku, dla zdrowia psychicznego. Ten blog to dowód na to, jak bardzo mnie rower zmienił, bez
którego nie potrafię. Ponadto: Fulstack (Frontend) Developer /
Blogger