Znów wałęsałem z UZielem po marzelewskich lasach, po tych znienawidzonych piachach. Tym razem nie co krócej ale z pewną małą niespodzianką nad Wrześnicą. Póki co, nie ryzykowaliśmy przejazdem rowerem na drugą stronę - ot taka ciekawostka.
Potem na szybko do Tesco po żarówki H4 do mojego Pugota, bo akurat jedna przepaliła po powrocie do domu
Z Uzielem umówiliśmy się na wypadzik po marzelewskim i czerniejewskim lesie tuż po zachodzie słońca - prędzej nie dało rady ze względu na późny powrót do domu. W każdym razie, fajnie było znów pojezdzić po lasach, gdzie panowal totalny zmrok i uruchodzić działa fotonowe niczym miecze świetlne.
Gdzieś w środku lasu stanęliśmy, ustąpićdzikom pierwszeństwa i chwile porozmawiać. Nie ma co klimacik był. Po wyjezdzie z lasu, standardowo do Nekli a potem serwisówką do Wrześni.
Po powrocie z pracy postanowiłem podszykować rower na całodniowy wypad z sporą ekipą z BS. Wszak obawiam się czy dam radę na 29erze ale forma jest dalej na wysokim poziomie i będzie GIT.
W międzyczasie odezwał się Uziel, który testował swojego Krossa po dokładnej myjce (Piechcin dał w kość) i wpadł do mnie. W zamian odprowadziłem jegomościa do miasta i sam po ciemku wracałem do domu, prosto na grilla.
Damn, trzeba przyznać, ze idzie jesień / kończy się lato.
Ostatnie dni upłynęły pod znakiem dodatkowej pracy w domu i na warsztacie. Ale za to udało dojśc do ładu z samochodem i to na nim skupiłem parę ładnych godzin, zeby błyszczał i nie przynosił wstydu. Tak czy siak, dziś dotarł do mnie plecak rowerowy, więc była okaza przetestować go w trasie
Daleko nie pojechałem bo trochę ciemno (nie było nawet 20:30 a już egipskie ciepmności powoli nadchodziły). Damn, trochę smutecznie. Cóż, jesien nadchodzi.
Niedawno wróciłem z wieczornego objazdu zakończonego długą posiadówą na rynku w gronie przyjaciół, którzy nagle spontanicznie zebrali sie w jednym miejscu. Przedtem mialem okazję przyjrzeć się fajewerkom, które wybuchaly nad hotelem Kosmowskim - nie wiem z jakiej okazji ale ktoś miał klasę ;-).
A potem telefon od przyjaciół i tak ostatnie 2-3h spędziłem w dobrym towarzystwie ale niestety też zmarzłem :x - tęsknie za ciepłymi nockami ;-)
Rano z Uzielem skoczyliśmy do sklepu rowerowego, celem przymierzenia różnych modeli rowerów; ja celuję na jakiegoś MTB, on raczej szosę - same skrajności prawda? Niby mam upatrzonego Krossa ale wybór nie jest taki oczywisty, nie ze względu na kasę a ze względu na np. brak montażu bagazników w celach turystycznych. Zapewne dziwicie się, po co mi bagażnik, skoro będę zapierdalał po terenie. Ano właśnie po to kupuję, zeby np. w przyszłym roku móc pojezdzić także po wertepach, nie martwiąc się o to, czy mój rower da radę przejechać dany trudny odcinek. Mam kilka pomysłów na trasy ale najpierw trzeba podjąć decyzję odnośnie zakupów, bo ceny są naprawde korzystne.
W kwestii bagażników, to rozwiązań jest wiele i to nawet przy braku odpowiednich dziurek, jak to ma miejsce w klasycznych ramach. Niby można mieć bagażnik na sztycę ale np. namiotu i spiworu nie zabiorę, gdybym chciał na kilka dni jechać.
Tak, na chwilę obecną szukam rozsądnych rozwiązań ale raczej zdecyduję sięna zakup Krossa, no chyba ze znajdzie ktoś poważne argumenty przeciw 29erom ;-).
Jakoś tak kryzysowo od samego rana, jedynie kawa podstawiła mnie na nogi ale co z tego, skoro nie pojechałem rowerem do pracy? :/
No ale liczyłem ze przejdzie mi to po pracy. Gdzie tam ale skok po zakupy, spacer po mieście z kumpelą i tak dzień minął. Oby szybko wróciła ochota na rower, mimo złej pogody.
Przez wczorajszą kawę, która piłem wieczorem, nie mogłem zasnąć a to tylko oznaczało jedno: na bank nie wybudzę sie na czas. Szkoda, bo poranek był bardzo piękny ale chłodniejszy niż w połowie czerwca. Po powrocie do domu dostałem smsa od Uziela, ze jedzie do Skoja i niestety musiałem odmówić bo byłem zbyt tępy i zmęczony zeby pokręcić.
Ochota przyszła pozno, bo po 21 i kurde zły byłem bo za krótko ubrany, do tego jeszcze zmarzłem :/ Miejmy nadzieje, ze jutrzejszy poranek będzie klawy.
Plan był prosty: miałem jechać do Poznania wieczorem, pojeździć nocą po stolicy Wlkp i wrócić o wschodzie słońca. Tyle, że nie.Wyszło tradycyjnie okolicznościowo czyli Trójkącik (Nekla Czerniejewo Września) ale tym razem z dłuższym postojem w Nekli, gdyż w parku odbywała się impreza świetojańska.
Wracając do domu, spojrzałem na księżyc i wydawał mi się coś za duży. szybki reseach na smartfonie dał odpowiedź: Zjawisko superksięzyca. I to w doskonałej kondycji. :)
KOlejny upalny dzień ale do pracy tym razem musiałem jechać autem - przynajmniej nie było problemu z transportem opony, którą na szybko zamówiłem. W ten sposób skompletowalem sobie nowe papcie na drugą część sezonu, z nadzieją, ze nie zetrą tak szybko jak poprzednie Schwalbe - zawiodłem się na nich. Nowe to CST Servant z kevlarem.
PO odrobieniu zaległych zadań domowych i naprawie roweru cioci, postanowiłem wyskoczyć na miasto, m.in. do Uziela. Muszę przyznać, ze warunki były przecudne, bardzo ciepło aż kurcze żałowałem, ze nigdzie daleko nie pojadę. Ale udało mi się namówić Uziela na pewien szalony ale sprawdzony pomysł.
Ot, Dobre oświetlenei to podstawa ale księżyc też daje radę.
Od ponad dekady pochłania mnie cykloza, która działa przez cały rok. Jeżdżę dla przyjemności,
dla odpoczynku, dla zdrowia psychicznego. Ten blog to dowód na to, jak bardzo mnie rower zmienił, bez
którego nie potrafię. Ponadto: Fulstack (Frontend) Developer /
Blogger