Wpisy archiwalne w kategorii

Wmordewind

Dystans całkowity:4190.01 km (w terenie 28.87 km; 0.69%)
Czas w ruchu:184:02
Średnia prędkość:22.77 km/h
Maksymalna prędkość:56.40 km/h
Suma podjazdów:1725 m
Maks. tętno maksymalne:175 (88 %)
Maks. tętno średnie:140 (70 %)
Suma kalorii:12929 kcal
Liczba aktywności:56
Średnio na aktywność:74.82 km i 3h 17m
Więcej statystyk

5/2015 Sobotni wmordewind po okolicy

Sobota, 31 stycznia 2015 · Komentarze(8)
Kategoria > 0, Wmordewind

Sobotni poranek zaczął się szybko, bo od wizyty u stomatologa. Początkowo myślałem ze nici z dzisiejszego wyjazdu z powodu oblodzenia na jezdni ale im później, tym warunki były coraz lepsze poza jednym - #wmordewind.

Najwyżej pojadę wolniej ale dotrzę do celu.I tak, jako cel obrałem sobie Miąskowo.

Wyjechałem tuż po 13 z gorącą herbatą w termocie a przez dzisiejszy wiatr nie bardzo wiedziałem jak się ubrać z powodu cholernego wiatru. nie chciałem przegrzać a zarazem wyziębić, chociaż planowana trasa nie przekroczyła 50 km. Cóż zaryzykowałem.

Pierwsze kilometry dały we znaki i musiałem rozpiąć delikatnie 3 warstwy ale na postojach zapinałem pod szyje.

Za Murzynowem Kościelnym zjechałem z drogi i na skróty przez ubite / utwardzone drogi polne w stronę Chociczy i Szlachcina. Bałem się tych polnych dróg, niekiedy przykryte cienką warstwą śniegu ale podłoże solidnie zmroziło się i można było bez obaw śmigać - poza odcinkami, rozrytymi przez samochody czy ciągniki.
Łabędzie w Chociczy
Będzie padać czy nie
Wracam z powrotem na asfalt, którym ciągnę az do Nietrzanowa. Za Netrzanowem ponownie polne i leśne dukty lecz zasłonięte lasami, więc mogłem odpocząć od zimnego wiatru.
Gorzelnia majątku Stablewskich w Szlachcinie - niestety w opłakanym stanie
Takie warunki to ja lubię
Kopuła kościoła pw. Wszystkich Świętych w Nietrzanowie
Emm... no trzeba jechać dalej
Kapliczka nieopodal DK11, którą pierwszy raz pokazał Kkkrajek
Dohechałem do DK11 / S11, długo czekałem na odpowiedni moment właczenia się do ruchu - taki to był niekończący się ciąg ciężarówek i osobówek ze Środy czy z Jarocina. Na szczęśćie z DK11 musiałem skorzystać przez kilka pierwszych minut, by potem zjechać z głownej na podporządkowaną drogę i nią dojechać do celu dzisiejszej wycieczki. Odwiedziłem Tatę i jego budkę z świeżymi sokami z jabłek i miksów. Posiedziałem kilkanaście minut i zrobiłem nazad w stronę domu inną drogą - przez las.
Na tropie Wiosny
Chyba znalazłem odpowiednią drogę
Majorka w lesie?
No i w tym lesie trochę pomyliły mi się dróżki i zamiast być bliżej domu, to bylem bliżej Orzechowa ;-) I tak właśnie trafiłem do Grójca i dalej przez Czarne Piątkowo i Starkówiec dojechałem do Winnej Góry, odwiedzić Jana Henryka Dąbrowskiego, gdzie spędził ostatnie lata życia. Do domu dotarłem jeszcze przed 17.
Droga do Srody
Mój Kokpit
Nad stawkiem w Winnej Górze
Pałac w Winnej Górze
Symboliczny sarkograf JH Dąbrowskiego
Kościół pw. św Michała Archanioła
W drodze do domu

Dobrze jest pojezdzić po długim i męczącym tygodniu pracy.

2/2015 Nightrider - nocna wyciecza na kawę do Skoja

Wtorek, 13 stycznia 2015 · Komentarze(5)
Kategoria > 50, Wmordewind
Uczestnicy

Uziel zaproponował kawę w Skorzęcinie mimo niesprzyjającego dziś wiatru. Miałem troszku obaw właśnie z wiatrem, ponieważ z pracy wróciłem mega wymęczony ale jakoś przemogłem i ruszyłem tuż przed 20 w stronę Wrześni.
Czyste niebo, wyraźne gwiazdy no i wiejący wiatr w stronę Skorzęcina - warunki na ówczesną chwilę godne pochwały. Mimo to, nie spieszyliśmy się, mieliśmy tempo idealnie nadajaące na rozmowy. I trzeba przyznać, że dawno nie byłem rowerem w Skorzęcinie.
A w Skorzęcinie tradycyjnie pusto, aczkolwiek jezioro dość niespokojne przez ten cały wiatr. skorzęcińskie faleOdjechaliśmy w stronę domków, gdzie "ugościliśmy się" na werandzie i rozpoczeliśmy wieczorną sjestę.Kawa czy HerbataPowrót nie należał do przyjemnych, bowiem przez niemal cały czas było pod wiatr, który miejscami wiał powyżej 7 m/s. Wyluzowaliśmy tempo, które mieściło w przedziale 17-20 km/h, bowiem nie było sensu walczyć z wiatrem. Ot.
Do domu zawitałem tuż przed 1AM.

24/ 2014 Wielka Sobota na rowerze

Sobota, 19 kwietnia 2014 · Komentarze(2)
Kategoria > 100, Wmordewind
Uczestnicy
WIelka Sobota to bardzo roboczy a do tego dzisiejsza pogoda bardzo kusila na nieco duższ wycieczkę rowerowa. (Nie)stety mialem kilka spraw na mieście do zalatwienia oraz wyjazd do kosciola ze święconka - ot taka mala i piekna tradycja. Kilka dni wcześniej umówilem sie z Marcinem i ekipa na spotkanie w Czerniejewie w sprawie wspólnej górskiej wyprawy w ramach dlugiego weekendu majowego.
polny szkwal?
Zgodnie z zapowiedziami, na otwartym terenie szalal niesamowity wmordewind, tak bardzo, ze na polach można bylo zaobserwować pustynna burzę. Jadac po wiatr, masz dosyć, wiejacy z boku to spycha albo do srodka albo z drogi ale najlepszy wariant to oczywiscie w plecy, z którego mialem przyjemność skorzystać w drodze powrotnej.

Do Czerniejewa dojezdzam na czas, przywitalem z ekipa BS, po czym od razu przedstawilem swoj plan dzialania. Po ustaleniu kilku szczegolow ruszylismy najpierw nad babskie jeziora by potem ... bocznymi drogami dostrzeć blizej Gniezna.
Doobra ekipa na krótkoPamiatkowe zdjecieJEzioro Baba
Zostawilem ekipę na Wenecji, gnajac w kierunku Wierzbican ale po rozmowie tel z J. stwierdzilem, ze nie ma co wydluzac trasę i najlepiej bedzie jak sie udam w stronę Wrześni - tradycyjna trasa przez Niechanowo i Wódki. Dziś niepokoił mnie fakt gubienia przez Garmina sygnałów GPS. Pierwsza myśl to "Wojna?!"
Gnieznienski deptak ku KatedrzeGnieznoPałac w Mierzewie został zbudowany w XIX wieku dla rodziny Kaczkowskich. Rozbudowano go w 1912 roku. Palacem zarządzala  już rodzina Brzeskich.  W 1939 roku właścicielem Mierzewa był Adolf Brzeski

Życzenia Świateczne

16/2014 Nocny trening z czołówką biedronkową

Wtorek, 18 marca 2014 · Komentarze(1)
Kategoria > 0, Wmordewind
Uczestnicy

OStatnio pogoda nie nastraja mnie do jazdy rowerem po pracy ale trzeba było jakoś przemóc. Uziel początkowo zaproponował mi standardowy Trójkąt: Września - Czerniejewo - Nekla ale niestety nie wyrobiłem czasowo. Stąd zaproponowałem, zeby po mnie wyjechał a ja go odprowadzę do Wrześni. 
Trzeba wymyśleć sposób montowania na kasku
Przy okazji testowałem nowy nabytek z Biedronki: lampkę czołowkową o mocy diody 3W. Ki mojemu zaskoczeniu, dioda (cree) świeci naprawdę mocno i raczej nie przegrzewa. No i w koncu 16zł zainwestowane ;) Trzeba przyznać, że dzisiejsza noc jest bardzo ciepła, aczkolwiek wmordewind daje we znaki.

112/2013 | Przedświąteczna herbatka w Skorzęcinie

Niedziela, 22 grudnia 2013 · Komentarze(7)
Kategoria > 100, Wmordewind
Uczestnicy

Uziel w połdunie zaproponował wypad do Skoja - jakże inaczej ;-) - ale dopiero wieczorem bo prognoza pogody przewidywała opady deszczu. I rzeczywiście troszkę się rozpadało ale koniec konców udało się wyjść na rower. Przedtem uzgodniliśmy ze wypijemy sobie po herbatce na molo - z okazji zbliżających się swiąt Bożego Narodzenia.

I tak od słowa do słowa, po 17 pojawiłem się po niego i wspólnei udaliśmy się w stronę Skoja. Przy okazji przyjrzałęm się jego nowej zabawce, która zrobiła ogromne wrażenie na mnie. Na wysokości Gorzykowa musieliśmy mentalnei przygotować się na ewentualny atak wściekłych psów z gospodarstw, z którymi mieliśmy do czynienia w sierpniu ale tym razem udało się uniknąć konfrontacji z nimi.

I tak o to po 18 zagościliśmy na molo w Skoju, gdzie panowała totalna ciemność a szum wody potęgował strach. W trakcie ceremoniału picia herbaty z termosu pod pobliski dom wypoczynkowy podjechała fura; początkowo mysleliśmy ze to jakaś ochrona a jednak była to grupa młodzieży z latarkami... Im dłużej staliśmy, tym dupska i palce stawały się lodowate. Droga powrotna była ciężka, wmordewind szalał i nie dawał spokoju.

We Wrześni pozwoliłem sobie na krótką sesję świątecznej Wrześni.

ul. Warszawska

Choinka na rynku

I tak przed 22 dobiłem do domu.Głód rowerowy zwiększa się z każdym dniem, mimo ze biegam i chodzę na spinning - cykloza prawda?

111/2013 | Treningowo po okolicy

Sobota, 14 grudnia 2013 · Komentarze(5)
Kategoria > 50, Wmordewind

Nadwiarciański rewir

Heja. Wróciłem po długiej przerwie, spowodowanej większą aktywnością biurową no i ogólnie panującą ciemnością zza oknem. Czasu za dużo nie mam, bo ciągle coś wypada a to nadgodziny a to dodatkowa praca itp. NIby grudniowy standard ale za to pochwalę się nowością. Do rzeczy. W sobotę postanowiłem skoczyć na jakąś małą rundkę po okolicy ale nie wiedziałem za bardzo dokąd sie to udać. Szybkie rozeznanie i wybrałem Czeszewo i nadwarciańskie towarzystwo aż do samych Pyzdr. Pogoda byłą stabilna, jedynie przeszkadzał wmordewind.


A na kierownicy zmiana nawigatora, wypożyczonego latem GPS Garmin eTrex Legend zastąpił nieco młodsza siostra Dakota 2 - taki sam ma Uziel75. Do tego, mając na uwadze opinie MarcinGT i Uziela, dokupiłem dedykowany uchwyt firmy Ram Mounts ( taki + taki ). Na pierwszy rzut oka wydawało się to za wielkie ale po zmontowaniu w całość i przetestowaniu stwierdziłem ze na mniejszych dziurach (polskie drogi) uchwyt zachowuje sie zaskakująco świetnie. Zobaczymy, jak się sprawdzi w nieco trudniejszych chwilach.

Poza tym "popsułen" SGS3 wgrywając custom roma i dzięki temu mogłem przetestować aparat, znany z nexusa 5, który posiada Photosphere. Co to jest? zwizualizuję to odpowiednimi zdjęciami

Z takich luźniejszych zmian to... zacząłem biegać regularnie - nie ma szału ale ... jest progres, który możecie zaobserować na endomondo no i od października uprawiam spinning, który początkowo był ciężki do przetrawienia ale z każdym spotkaniem czuję coraz większą radochę i też większy głód rowerowy..

108 | Narodowe Święto Niepodległości

Poniedziałek, 11 listopada 2013 · Komentarze(1)
Kategoria > 50, Wmordewind
Uczestnicy

Katar nie dawal mi żyć, więc musialem z niedzilnego planu (10.11) zrezygnować. Za to w Święto Niepodleglości nie moglem odmówić zarówno przejazdki jak i rogala marcińskiego. I tak wyszlo, ze z Uzielem pojechaliśmy (tradycyjnie) do Skoja zamiast do Poznania.

Marsz we Wrześni

Tempo bylo spacerowoe, niekiedy wyrywalem sie do przodu, zeby sie rozgrzac - bylo dość chlodno i wial nieprzyjemny wiatr, co odczulismy na molo w Skoju. W Witkowie obowiazkowo stanelismy przy sklepie, zeby sobie kupic rogala, by po paru minutach zajadać go na wspomnianym wczesniej molo.

Ku pamięciSpojrzenie na molo z Uzielem

w polowie drogi do Skoja Uziel daje znać, ze sciga nas jakas grupa rowerowa - trudno ocenic czy to jakas sekcja kolarska czy moze goscie z Gniezna ;-). Jak sie potem okazalo, 3 facetów jechali wlasnie z Wrześni ale cos za bardzo rozmowni nie byli. W międyczasie wyciagnalem z plecaka flage Polski i zawiesilem na kierze, by uczcić - na swój sposób - pamięc tych, którzy przelali krew za Ojczyznę.

JADE!

Musialem szybko zwinac, bo czulem, ze powoli tracę cieplo przez ten caly odpoczynek. Objechaliśmy teren ośrodka, porobilismy kilka zdjec i trzeba bylo zwiac. W Skorzecinie (wieś) stanelismy przy koniach, ktore nie byly skore do nawiazania nowych kontaktów. Powrót do domu przebiegal pod dyktando wmordewindu ale jakos sie krecilo do przodu.

Zimny Leszek przy oltarzuJezioro Biae

93/2013 | Wokół jeziora powidzkiego

Niedziela, 8 września 2013 · Komentarze(2)
Kategoria Wmordewind, > 100
Uczestnicy

Z prognozy pogody wynikało, że niedziela ma być bardzo ciepła i słoneczna a w planach było kolejne podejście z objazdem wokół jeziora powidzkiego, do którego miało dojść wczoraj ale z wiadomych powodów nie udało się zrealizować. Tym razem było świetnie, poznaliśmy fajną rowerzystkę a moja lewa ręka w wyniku kolizji (pstt) nabrała koloru fioletowego ;-)

Ledwo wyjechałem z domu, już wiedziałem, ze jazda w jedną stronę będzie mordercza. Uziel dał do zrozumienia, ze ma wiać z prędkością 4-5 m/s, niezbyt to mnie ucieszyło ale powoli do przodu - w końcu nie takie rzeczy przeżyło się.

Nawigatorem był Uziel i to za nim jechałem (w końcu jakaś osłona przed wiatrem była), prowadził przez mniejsze lub większe wsie. Na prostej drodze w Ruchocinie zauważyliśmy jakiś nieznany obiekt zielono-czarny i pierwsza myśl jaka przyszła: Rowerzyst(k)a? W ten sposób poznaliśmy Karolinę z naszego miasta, której potowarzyszyliśmy aż do Przybrodzina. W Wiekowie przetestowałem (po raz kolejny) przednie koło - test zaliczony pozytywnie, czego nie moża powiedzieć o lewej dłoni. A stało się tak ze Karolinie koło wpadło w szparę szynową i... wywróciła się - całe szczęscie wszyscy przeżyli, łącznie z kołami ale Uziel miał lekką radochę :P

Wrzesińskie trio - foteczka z rąci ;-)

Dalej droga przebiegła bez żadnych niespodzianek. W Przybrodzinie trio się rozpada - wymiana kontaktów i takie tam pierdołki. Lecimy dalej w kierunku Wylatkowa, gdzie poprzednim razem przejezdzaliśmy. Błądzenie po okolicznym lesie zajęło nam dłuższą chwilę ale kesz został odznaleziony i tu zrobiliśmy mały odpoczynek. Parenaście metrów dalej widzimy fajny pałac z kamieni, wzbudza we mnie zdumienie a zarazem WTF, skąd się on tu wziął?

Całkiem przyjemna trasaNo jedziesz?! Ładnie zaparkowanyNiby zamek, niby pałacyk - fajna miejscówka

Pareset metrów dalej zatrzymujemy się przy opuszczonym i już zniszczonym gospodarstwie domowym, podobnym do marzelewskich zabudowań.

Taki samotny dom

Po krotkiej sesji, wracamy do Przybordzina, by potem fatalną drogą (nie wiem co gorsze by było: piachy pustynne czy droga w stylu sera szwajcarskiego) dostrzeć do kolejnego celu dzisiejszej wycieczki - Anastazewa. Trochę mieszają się mi drogi, bo do Anastazewa zazwyczaj jechałem od strony Ostrowa i zawsze trafiałem na najpiękniejszą plażę, położoną nad jeziorem powidzkim - była to dla mnie nowość. I to jaka! Trochę zboczyliśmy z trasy, by dojechać nad dziką plażę i w końcu zrobić kolejną przerwę. Woda jest już nieco zimniejsza, czuć ze jesień is comming ale ze spokojem można było wymoczyć nogi i obmyć twarz. Chwilę później pojawia się łabędź - nomen omen strażnik powidzkiego jeziora. NIe miał złych zamiarów ale nie był zbytnio zadowolony z naszej obecności. Niestety Uziel nie miał chlebowego hajsu, żeby zaspokoić potrzeby strażnika.

Spojrzenie na jezioro z innej stronytego pana nie ma co przedstawiać. Pułapki Pułapki i przeszkodyTo jeszcze raz... zepchnij gnoja!Znow nad jezioremStrażnik Powidza Będzie Mandacik?

Cóż trzeba było pożegnać naszego łabędziego przyjaciela i ruszyć dalej, tym razem do Kosewa przez Lipnicę, gdzie napadłem na sklep i uzupełniłem zapasy na dalszą, powrotną drogę. Przez Giewartów, Niezgodę i Polanowo, ponownie zawitaliśmy do Powidza, zamykając tym samym ładne kółeczko wokół jeziora. Uziel zadaje mi pytanie, czy coś w tych izotonikach miałem, bo zapierdalam za szybko, zwłaszcza na podjazdach i zjazdach.

Wielki Brat czuwa nad nami

We Wrześni zjawiliśmy się tuż po zachodzie słońca. Zacna wycieczka.

58/2013 | Na zakończenie wmordewind do Poznania

Niedziela, 30 czerwca 2013 · Komentarze(2)
Kategoria > 100, Wmordewind

Nie miałem konkretnych planów aczkolwiek patrząc na wczorajszy wpis Romulusa, pomyślałem, ze trzeba w końcu zwiedzić północne odcinki Poznania, zwłąszcza rezerwat na Morasku. Skończyło się na okrutnym wmordęwind do Poznania, zwiedzaniu Malty, wizycie u przyjaciół i szybkim powrocie DK92 do samej Wrześni. OT taka fajna niedziela.

Najpierw trzeba było powalczyć z wiatrem (6-7m/s!) ale oczywiście był czas na zdjęcia ;-)
test nad a2 w pobliżu Małej Górki

Rozkopane Garby pod Swarzędzem.


Na Malcie sporo ludzi, spacerowiczów, biegaczy.

Jako, że wracałem DK92, nie miałem okazji na zrobieniu zdjęć (szybki speed, częściowo brak pobocza miedzy Poz a Kostrzynem) ale za Neklą zdarzyła się okazja na postój "stacja odlej się" ;-)


Mural, który został stworzony szmat czasu temu. jeszcze za czasów LO?

Rybki biorą? nad Zalewem

Nowa wystawa fotograficzna "Kolekcja Wrzesińska 4" Nicolasa Grospierre
/45504

32/2013 | Kaliszfornia zdobyta!

Niedziela, 19 maja 2013 · Komentarze(6)
Kategoria > 100, Wmordewind
Uczestnicy

Pomysł na Kaliszfornię powstał po wczorajszej wycieczce i w sumie tylko warunki pogodowe mogły zepsuć koncepcję dzisiejszego wyjazdu - spooory wmordewind i bardzo ostre słoneczko. Ale najgorszy etap to pobudka, nie mogłem za nic się dobudzić rano i jakoś ze sporym opóźnieniem wyruszyłem.
Z Uzielem umówiliśmy się pod Tesco ale ostatecznie spotkaliśmy się na granicy w Borzykowie - myślałem ze będzie on pierwszy ale ... okazało się, ze rozpędziłem i musiałem poczekać ;-) Wspolnie dojechaliśmy do Pyzdr, chwila postoju na moście i jazda.. O ile między Pyzdrami a Gizałkami było przyzwoicie (bo lasy), o tyle do samego Kalisza była nieustanna ciągła walka z wmordęwindem, który robił co chciał. Do takiego stopnia, ze rozpędzony z górki do 35km/h, wiatr wyhamował mnie praktycznie do zera. To jeszcze było do zaakceptowania.
Strażnicy czuwają.
Gorsze od rześkiego (ale jednak) wmordęwindu, były 2 rzeczy: zjebana droga i kijowi kierowcy wszelkich pojazdów. Jednym słowem to tylko Polska. :/
Wracajmy do meritum sprawy. Za Giżałkami zaczęły się pierwsze tereny prawie-wyżynne, a wiatr wcale tak nie ułatwiał. Ale jakoś dojechaliśmy do tego całego Kalisza - na zasadach wymiany lidera, najpierw uziel a potem ja, i znów. W Kaliszforni pozwoliłem sobie na mały postój ze spagethi w roli głównej - tutaj wielkie dzięki Snow za podpowiedz odnośnie lokalu. Ogólnie, Kalisz to najstarsze miasto w Polsce, ma swój klimat ale niestety nie jest do konca przygotowane pod kątem turystyki rowerowej ani pieszej.
Pierwszy techniczny postój w Choczu (bateryja od aparatu padła)
Piła Tango ;-)
Kaliszfornia Tango
Pomódlmy się o dobre żarełko
Dobra, to gdzie my tu jestesmy


W tle Sanktuarium Św. Józefa

Tym razem tylko 75km
Zapomniany szlak rowerowy
w akcji
Nieopodal Brudzewka Bunkier należący do linii nad Prosną w ramach Armii Poznań.
Piknikujemy


Droga powrotna to była czysta bajka i godna współpraca z wiatrem (który ustał w godzinach wieczornych) ale nie największą zmorą były dziury i debile za kierowcami. Taki dłuższy postój zrobiliśmy tuż przy bunkrze w okolicach Brudzewka - tutaj zasługa Uziela, bo to on zauważył. Pozwoliłem zajrzeć do środka i stwierdziłem, że jest w dobrym stanie ale niestety tego samego nie mogę powiedzieć o okolicy, której zasłania mały lasek - szkoda, bo nieopodal płynie sobie Prosna. Tutaj możecie przeczytać coś wiecej o linii bunkrów, skupionych wokół Kalisza ( i tym samym Wlkp).

Pomimo zmęczenia, nadal miałem powerek, co udowadnia ten filmik, nakręconego z bolidu Uziela:

Do samej Wrześni jechaliśmy z dobrym tempem, z przerwami na krótkie rozmowy, bo za dużo aut było (niedzielne powroty) i nie chcieliśmy dokładać cegiełki do statystyk wiadomo czego.
Nie ma baru nad Wartą :/

Najgorsze jest to, ze zjaraliśmy się jak kurczaki na rożnie - ot taki pierwsza letnia opalenizna kolarska na poważnie. I chyba najdłuższa wycieczka w tym roku. ale to oczywiscie nie koniec ;)
Trasa

A teraz czas spać i do pracy.