Korzystając z chwili wolnego pozwoliłem sobie na małe treningowe kółko w pogodnych (o dziwo) warunkach. Troche sił brakowało ale na szczęście starczyło na dobrą nogę pod wiatr i z wiatrem.
Kolejny ciężki pracowy tydzień za sobą, dlatego naturalnie chciałem zrelaksować się na rowerku - tyle, że miałem limit czasowy i dlatego tylko po okolicznych fryclach. Zagadałem sie z Uzielem i wspólnie udaliśmy się w stronę Czerniejewa przez nieistniejące od kilku miesięcy Marzelewo. Zaczął się błotny etap ale jakoś do szosy czerniejewskiej dojechaliśmy bez żadnych problemów.
Następnie wykręciliśmy w stronę Brzeźna przez Neklę - DK92, by w drodze powrotnejzaatakować ten segment. Niestety nie udało się - stojace na czerwonym świetle auta happen shit. Wykręciliśmy do Starczanowa i odkryliśmy całkiem ładny budynek meblarskiej firmy Matex.
Całkiem zacnie, prawda. CHwila postoju, wszama i ruszyliśmy w stronę kolejnego segmentu. Nie udało się pobić KOMa ale wyszło całkiem zacnie. Postój pod Biedrą i tutaj zegnam sie z Uzielem i lecę w stronę domu przez Targowę Górką.
Po sobotnim tripie pozostał niesmak z powodu zmieniającej się pogody. I choć w niedzielę planowałem krótszą trase z powodu obowiązków, to i tak wyszło całkiem zacnie - mimo okrutnie chłodnego wmordewindu. Uziel podjechał po mnie i razem smignęliśmy w stronę Miłosławia i Środy Wlkp. Jechało się dość szybko bo z wiatrem w plecy. W ten sposób zacząłem testy nowej zabawki. Następnie krótki postój w Winnej Górze i lecimy w stronę Środy, ze zmianą trasy w Szlachcinie na Niestrzanowo.
Z daleka wyjawia się postać kolarza - okazało się, że młodzik reprezentował Polonię Środę Wlkp- co przypomniało mi o istnieniu tego segmentu. Efekt taki, odcinek 1.1km pokonałem 1:30 ze średnią prędkością 43,7 km/h.
Myślałem ze z Nietrzanowa dojedziemy do Środy bocznymi drogami - niestety jedyna droga prowadziła do Brodowa. Chwile dumania nad mapą i do Środy lecimy przez Marianowo Brodowskie, Nadziejewo i Kijewo. It's simple.
Po dłuższym postoju pod Biedrą w Środzie Wlkp. trzeba było ruszyć w stronę Wrześni - niestety wprost pod dzisiejszego antybohatera - wmordewind. Chwilowo były takie bomby w morde, skutecznie spowalniały jazde.
Dzisiejszy pierwszy dzień wiosny trzeba było rowerowo uczcić. Na szczęście prognozy z początku tygodnia nie sprawdziły się i sobota zapowiadała się dość słonecznie. Jako cel wybrałem dziś lasy i polno-leśne tereny z okolic Miłosławia i Orzechowa ale przedtem postanowilem odwiedzic Tatę w pracy.
Trasa była bardzo podobna do tej z stycznia ale w Szlachcinie zamiast na Pierzchnicę pojechałem na szagę przez pola w stronę Czarnego Piątkowa, by potem zjechać fajnym i szybkim downhillem do Grójca. Za Grójcem zauważyłem leśną alternatywę DK15, którą dojeżdżam do samego Miąskowa - żeby nie było, nie bez przeszkód.
Po kilkunastu minutach spędzonych u Taty, spojrzałem do Locusa (opisałem kiedyś na moim blog) i nagle przypomniało mi się, ze przecież jest tu wieś o nazwie Wiosna. Jak bym mógł zapomnieć ?! Fragment DK15 i jestem na leśnej drodze do Wiosny. Aż załowałem, że nie wziąłem kamerki bo tyle jeleni i saren przebiegło mi przed rowerem, ze głowa mała.
I tak opuszcając Wiosnę popedałowałem w stronę Dębna n/d Wartą przez Pięczkowo, by na trasie do Orzechowa (wałami) zobaczyć jak remontują kolejowy most, o którym wielokrotnie wspomniał m.in Romulus. I faktycznie zbudowali nowe podpory dla drugiego torowiska ale starego nie ruszyli - podobnie jak kładkę. Niby nie można przechodzić ale co mają ludzie zrobić, jeśli wieczorem chcą przejść się na cmentarz np. do Dębna ? Rozwiązaniem byłaby całkowita przebudowa kładki, coś jak w Solcu Wlkp (obczajcie ten wpis).
Do Czeszewa pognałem tradycyjnie wałami a dalej do Miłosławia szosą. Nie pamiętam kiedy ostatnio byłem w tych okolicach. W Miłosławiu wstąpiłem na parę minut do przyjaciela. Miałem dojechać do Wrześni ale jakoś nieprzyjemnie zimno i szaro zrobiło się, więc pognałem do domu.
Oj dziś porządnie wiało, ze miejscami z trudem trzymaliśmy kierownicę. I celem - dla odmiany - był Powidz, gdzie przystanek zrobiliśmy na miejscowej promenadzie. Wiele dzieje się na tych Łazienkach, więc warto od czasu do czasu (dla odmiany) pozwiedzać. Powrót był z wiatrem w plecy, co z premedytacją wykorzystaliśmy na wyścig na tym semgencie, co było świetnym pomysłem. I udało się poszybować w górę (ciekawe jak długo).
Prognozy pogody na niedziele sprawdziły się i można było zaplanować dłuższego tripa ale musiałem nieco opóżnić z przyczyn niezależnych ode mnie. I tak, Uziel pojechał zaplanowaną drogą a ja po załatwieniu kilku spraw ustaliłem punkt spotkania na moście w Pyzdrach.
Najpierw do Wrześni a potem z Wrześni do Pyzdr przez Gozdowo, Sokolniki i Samarzewo. Przez całą drogę walczę z wmordewindem ale staram utrzymywac prędkość na poziomie 25 km/h. Nie pamietam kiedy ostatnio jechałem tą drogą ale z przyjemnością mogłem popatrzeć na nadwarciańskie tereny zalewowe. Na szczęście było sucho ale gdyby tak przypomnieć te z maja 2010 roku ...
Uziel czekał za mną pod mostem, chwilę później pojechaliśmy odszukać zaginione cmentarzysko - poczatkowo miało być Kirkuty ale natrafiliśmy na opuszczony ewangelicki niepopdal Ciemierow-Kolonii.
Po kilku minutach spedzonych na cmentarzysku, obieramy kurs na Wrześnię.
Po kolejnym i długim tygodniu pracy, postanowiłem spędzić cały dzień na rowerowym tripie. Tylko pytanie gdzie? Patrząc na wyraźną poprawę pogody i wiejący z zachodu wiatr, idealnie pasowała wycieczka w jedną stronę. I tak właśnie narodził pomysł na Kruszwicę z dwoma wariantami: powrót do Gniezna na kołach przez Wydartowo lub pociągiem z Inowrocławia. Trasa była niemal identyczna do tej, którą pokonałem z ekipą BS w sierpniu 2013 roku z niewielkimi zmianami - ominąłem most kolejowy nad Notecią Zachodnią w pobliżu Marcinkowa. Nie chciałem ryzykować a poza tym wariant asfaltowy był po prosty szybki.
Ale od początku. Z kumplem umówiłem się na Piaskach / Krzyżówce, gdzie docieram z lekkim opóźnieniem. Po krótkim postoju lecimy przez lasy w stronę Skurbaczewa a dalej asfaltami do Słowikowa i Rekawczyn. Z oddali poznaję jezioro Kamienieckie, po czym przekracamy granice województwa Wlkp i Kuj-Pom. Rozpoznaję podjazd, który prowadzi do wiaduktu opuszczonej linii kolejowe nr 231 ale lecimy dalej szosą, by DK262 dojechać do Gębic a następnie wykręcic do Strzelna.
W Strzelnie robimy pierwszy długi pit-top na uzupełnienie bidonów i trzeba przyznać, ze tamtejszy rynek jest cholernie ubogi. Do Kruszwicy zostało naprawdę kilka ostatnich kilometrów, częściowo polnymi odcinkami. I całe szczęście ze większosć polnych i leśnych odcinków było suche z niewielkimi błotnistymi kałużami. Z daleka widzę Kruszwicę i miejscową cukrownię, należącą do Krajowej Spółki Cukrowej.
I oczywiście, postój zrobiliśmy pod samą Mysią Wieżą, znajdującą na półwyspie Rzępowskim przylegająca do jeziora Gopło. Pod wieżą spotkaliśmy cyklistę, pogadaliśmy. Pojechał, my zaczęliśmy wyżerkę i podjęliśmy decyzję, ze udajemy się w stronę Inowrocławia, do którego pozostało jakieś 15-20km - wg. rozkladu PKP mieliśmy dokładnie 3h do odjazdu. No to ruszamy leniwie w stronię pałacu w Kobylnikach i chciałem sfotografować ale akurat zakończył się szabat z okazji Dnia Kobiet i było głupio tak fotografować wychodzące Panie z czerwonego pałacu. Objechaliśmy teren zza pałac i odkryliśmy, że dalej w parku znajduje sięZespół Szkół Ponadgimnazjalnych. Wracamy z powrotem do drogi Kruszwica - Inowrocław i niestety poznajemy zemstę wmordewindu, który dotychczas pomagał w trasie. Praktycznie do samego Inowrocławia jedziemy albo pod wiatr albo z bocznym, co i tak nie ułatwiało jazdy.
Sam Inowrocław zapamiętam jako miasto nijakie. Brak konkretnych ścieżek rowerowych, mnóstwo jednokierunkowych ulic przez które trafiliśmy do tranzytowej drogi DK15. Na szczęscie w porę ogarnęliśmy trasę i ignorując znaki docieramy na rynek... a tam w jednej z bocznych ulic stała sobie zabytkowa bimba. Okazuje się, że po Inowrocławiu rzeczywiście jeździły tramwaje, które ostatniecznie zlikwidowali w 1962 roku.
Na PKP dostajemy się wspomnianą DK15 i ... zdziwił nas widok rozpierniczonego dworca z tymczasową siedzibą / kasą - do odjazdu została równa godzina, którą spędziliśmy na rozmowach. I tak dojechaliśmy do Trzemeszna, odporwadziłem kumpla na koniec miasta i zawrociłem do cenrum.
Wiosna nadchodzi z wielkimi krokami ale póki co, to problemy z ciuchami są spore - przedwiośnie jest cholernie zdradzieckie, niby ciepło ale wciąż towarzyszy zimny wiatr. W każdym razie, pierwszy wyjazd z bidonem i bez kurtki softshell.
Plan na sobotę był prosty; odwiedzić rodziców i wrócić z powrotem do Gniezna. Tyle, że chciałem to zrobić z nieco okrężną drogą, której jeszcze nie znałem. Jak się potem okazało,Kubolski zaproponował tripa do Poznania i pomyślałem, ze podepnę się pod jego koła. Umówiliśmy się na Wenecji przy Pizzerni po 10 i stamtąd jechaliśmy równym tempem w stronę serwisówki S5 przez Skiereczewo a dalej do Pobiedzisk - przez cały czas o sobie znać dawał spory wmordewind. Patrząć na S5 to trochę dziwnie się czułem bowiem nie znałem tego odcinka z poziomu roweru ale znacznie to ułatwia poruszanie po okolicznym terenie.
Z Kubą żegnam się za Pobiedziskami - on w stronę Promna a ja w stronę Kociałkowej Górki, gdzie w okolicach rzeki Cybina robię sobie postój.
Widząc skręt na Glinkę Duchowną, decyduję jechać dalej w stronę Iwna, gdzie jeszcze mnie nie było. Znów przekraczam S5 i zastanawiam się czy: Wiktorowo czy Iwno. Wybierając pierwszą opcję docieram do Siedlec z drugiej strony stawów, ale zgubiłem się, jadąc w stronę - jak potem się okazało - prywatnej posesji.
Po przekroczeni DK92 dotarłem do Gułtów i dalej przez Giecz, Targową Górkę dotarłem do domu na pyszny obiad. Po dłuższym odpoczynku i pogawędkach z rodzicami, trzeba było wyruszyć w stronę Pierwszej Stolicy przez Czerniejewo i Dalki.
W Gnieźnie zameldowałem się tuż po 17.30, ciesząc się dobrymi warunkami - wiatr wiał w plecy ;-). Nie ma co, udany dzień a kolejna setka zaliczona bez większych kryzysów w terenie. No poza ubiorem, bo raz za ciepło, raz za zimno.
Dzisiejszy poranek zaskoczył mnie niespodzianką w postaci śnieżnej warstwy, która przykryła okoliczne tereny. Nabrałem ochotę na przejazdzkę po okolicy ale miałem problem z wiatrem - wg. prognozy wiało między 6 a 8 m/s. Ale słowo się rzekło i .. ruszyłem tyłek w stronę czerniejewskiego lasu. Z uzielem umówiony byłem na tamie nad Wrześnicą, skąd ruszamy przez Nowy Folwark do lasu. Nie bylo łatwo, podmuchy wiatru stale przypominały nam, jak bardzo zimno jest.
Pogoda w niedzielę dopisała w 100%, choć śniegu mogłoby być więcej, jak u Sebka czyMariusza
Wczoraj rowerowo żegnałem styczeń, to i luty przywitałem. Celem dzisiejszego tripu miał być Żerków ale po propozycji kubolsky'iego, zmieniłem na Skorzęcin, gdzie docieram wraz uzielem. Pogoda jak na luty, bardzo wiosenna więc grzechem byłoby odpuścić dzisiejsze kręcenie korbą.
Tradycyjnie dojazd do Wrześni po uziela i razem zapierdalamy w stronę Witkowa - nic szczególnego się nie dzialo. W Witkowie zakupy w tesco i śmiało możemy ruszac do Skoja - o dziwo wszędzie sucho było ale na dojezdzie do OW było już błoto pośniegowe. W samym ośrodku schowaliśmy się do werandy, oczekując na przybycie gnieźnieńskiego oddziału z synem marnotrawnym na czele (kubolsky): jerzyp1956, mateuszp1999, marcingt i micor.
Po krótkich rozmowach przy herbatce i kawie ruszyliśmy w stronę naszych domów - niestety pod wiatr, co wyraźnie przeszkadzało kubolsky'iemu ale to zrozumiałe bo wkońcu wraca na siodło po rocznej przerwie. Rozstaliśmy się na krzyżówce w Chłądowie.
I tak na zmianę robiliśmy wymijanki, raz wolniej raz szybciej pod wiatr aż pod Wrześnią zauważamy mały korek karetkę i dwa zastępy PSP. Jak się okazało, miał miejsce groźny wypadek, który wyglądał dość makabrycznie. Zawinięty silnik pod podwodziem, przodu nie dało się rozpoznać a koło z amortyzatorem kilka metrów dalej na działce ale kierowca z PWA ponoć przeżył.
Zmarzniety dojechałem do domu tuż po zachodzie słońca. U Uziela znajdziecie materiały video z testowanej przez niego kamery.
Od ponad dekady pochłania mnie cykloza, która działa przez cały rok. Jeżdżę dla przyjemności,
dla odpoczynku, dla zdrowia psychicznego. Ten blog to dowód na to, jak bardzo mnie rower zmienił, bez
którego nie potrafię. Ponadto: Fulstack (Frontend) Developer /
Blogger