Korzystając z chwili wolnego pozwoliłem sobie na małe treningowe kółko w pogodnych (o dziwo) warunkach. Troche sił brakowało ale na szczęście starczyło na dobrą nogę pod wiatr i z wiatrem.
Potrzebowałem gdzieś wyskoczyć na rowerze po wielkanocnym śniadaniu - no dobra po drzemce, bowiem na 6. rezurekcja. Wypiwszy kawę z rodzinką ruszyłem w stronę rowerowni, gdzie niecałą godzinę spędziłem czyszcząc napęd. Trzeba było, gdyż rower nie nadawał się do jazdy po wielkopiątkowym treningu. W międzyczasie było sporo słońca ale pogoda zdążyła się zepsuć i nadciągały granatowe chmury. Nie dałem za wygraną, ruszyłem dalej na przejazdkę ubierając dodatkową wiatrówkę i włączajć pozytywną muzę z Spotify.
I tak właśnie ruszyłem dalej. Przy okazji przetestowałem świeży spontan-zakup z Decathlonu: Błotniki zwijalne Flash na przód i na tył. Pomysł niegłupi, idealnie nadaje się do zabrania w plecak na wypadek niespodziewanej ulewy - chociaż mam jeszcze porządne Simpla Hammer 2 SDE, które polecił Uziel zaraz po zakupie Krosnajera. Zaczał padać deszcz ze śniegiem, czasem intensywnie a czasem ledwie zauważalnie ale skoro i tak jest upieprzony, to polecę dalej. I tak jechałem okolicznymi zawijasami, polnymi drogami czy asfaltem - liczyło się to, ze w koncu mogę potrenować jazdę z wiatrem i / lub pod wiatr. Będąc w Białęzycach podjechałem zobaczyć teren potężnej inwestycji VW. Jestem pod wrażeniem tempa budowy i konstrukcji fabryki. Wjechałem na usypaną górę z piasku i chwile podumałem - akurat trafiłem na słoneczne okienko. Znów ciemno się zrobiło ... trzeba było ruszyć dalej i zamiast prosto do domu, w Obłaczkowie odbiłem na Kaczanowo, by potem przez Osowo pojechać w stronę Biechowa i przez Murzynowo Kościelne wrócić do domu. Udany trening, mimo fatalnej zmiennej pogody. A co, trzeba korzystać z wolnych chwil.
Wziąłem sobie wolne w pracy - wszak poprzedni dzień spędziłem na badaniach, więc dla odmiany postanowiłem aktywnie odpocząć. Niestety znów limit czasowy oraz niepewna pogoda, która w ostatnich dniach daje ostro w kość. No ale skoro wolne to trza rozruszyć kości. I tak, poraz kolejny udałem się na tripa po okolicy. Z czystej ciekawości sprawdziłem z jaką szybkością przejade odcinek między Obłaczkowem a KAczanowem - był segment ale niestety z jakiegoś powodu Strava nie dodała mojego wyniku do listy. A szkoda, bo wiatr był naprawdę zacny - raz mnie spychał na pobocze a raz bardzo do przodu. Stanąłem na chwilę pod kościołem należącym do Parafii pw . Św. Marcina i przyjrzałem się drewnianej konstrukcji. Całkiem zadbane. Dalej pognałem przez siebie - czytaj przez pola - zapominając o tym, ze może być błoto i to sporych rozmiarów. Przekonałem się o tym wkrótce, gdy podmuch wiatru zepchnął mnie i lewą nogą wpadłem do błota :P... damn. Takie przypadki się zdarzają, więc zmieniajac kierunek jazdy, miałem okazję wysuszyć buta a jednocześnie sprawdzić moc wiejącego wmordewindu. Oj wiało mocno. Przez chwilę byłem u Uziela po czym udałem się do rowerowego sklepu na Gnieźnieńskiej kupić nową obejmę. Następnie zastanawialem się, czy jechać pod wiatro do Czerniejewa czy po prostu wracać do domu. POjechałem na scieżkę nad zalewem i zauważyłem sporego rozmiaru wyrwę przy drodze rowerowo-pieszego ruchu nieopodal ul. Czerniejewskiej w Psarach Polskich. Wezwałem straż miejską i przez jakiś czas czekałem na przyjazd - nie doczekałem się ich na miejscu. Jak się potem okazało - panowie Strażnicy byli świadkami wypadku rowerzysty (prawd. na podwójnym gazie), który bardzo mocno przydzwonił głową o kamieniste pobocze drogi.. Widziałem całą zakrwawioną lewą twarz i spuchnięte oko, a w dodatku jegomość narzekał na ból ręki i nogi. Oczywiście została wezwana karetka ale trzeba było okryć kocem termicznym, o czym panowie zapomnieli. Po dłuższej chwili wróciliśmy do sprawy zgłoszenia, chwilę porozmawiałem i w końcu mogłem ruszyć w stronę domu. Ofkors na skróty przez pola i serwisówkę A2 w Chociczy Wielkiej.
Kolejny ciężki pracowy tydzień za sobą, dlatego naturalnie chciałem zrelaksować się na rowerku - tyle, że miałem limit czasowy i dlatego tylko po okolicznych fryclach. Zagadałem sie z Uzielem i wspólnie udaliśmy się w stronę Czerniejewa przez nieistniejące od kilku miesięcy Marzelewo. Zaczął się błotny etap ale jakoś do szosy czerniejewskiej dojechaliśmy bez żadnych problemów. Następnie wykręciliśmy w stronę Brzeźna przez Neklę - DK92, by w drodze powrotnejzaatakować ten segment. Niestety nie udało się - stojace na czerwonym świetle auta happen shit. Wykręciliśmy do Starczanowa i odkryliśmy całkiem ładny budynek meblarskiej firmy Matex. Całkiem zacnie, prawda. CHwila postoju, wszama i ruszyliśmy w stronę kolejnego segmentu. Nie udało się pobić KOMa ale wyszło całkiem zacnie. Postój pod Biedrą i tutaj zegnam sie z Uzielem i lecę w stronę domu przez Targowę Górką.
Ot taki niezaplanowany wypad po okolicznych fyrclach, zwłaszcza tych około VW'owskich, testując nowe rzeczy do mojej kamerki. W okolicach serwisówki A2 (CHocicza Wielka) zauwazyłem kierowce TIRa, który myślał ze pojedzie na szagę w stronę Nekli. Mógłby ale musiałby iść dalej pieszo albo zamienić tira na terenówkę - to mu uświadomiłem i zawrócił na właściwą drogę ale przez Chociczę Małą i Grzymysławice.
Po sobotnim tripie pozostał niesmak z powodu zmieniającej się pogody. I choć w niedzielę planowałem krótszą trase z powodu obowiązków, to i tak wyszło całkiem zacnie - mimo okrutnie chłodnego wmordewindu. Uziel podjechał po mnie i razem smignęliśmy w stronę Miłosławia i Środy Wlkp. Jechało się dość szybko bo z wiatrem w plecy. W ten sposób zacząłem testy nowej zabawki. Następnie krótki postój w Winnej Górze i lecimy w stronę Środy, ze zmianą trasy w Szlachcinie na Niestrzanowo. Z daleka wyjawia się postać kolarza - okazało się, że młodzik reprezentował Polonię Środę Wlkp- co przypomniało mi o istnieniu tego segmentu. Efekt taki, odcinek 1.1km pokonałem 1:30 ze średnią prędkością 43,7 km/h. Myślałem ze z Nietrzanowa dojedziemy do Środy bocznymi drogami - niestety jedyna droga prowadziła do Brodowa. Chwile dumania nad mapą i do Środy lecimy przez Marianowo Brodowskie, Nadziejewo i Kijewo. It's simple. Po dłuższym postoju pod Biedrą w Środzie Wlkp. trzeba było ruszyć w stronę Wrześni - niestety wprost pod dzisiejszego antybohatera - wmordewind. Chwilowo były takie bomby w morde, skutecznie spowalniały jazde. A to wynik zabawy:
Dzisiejszy pierwszy dzień wiosny trzeba było rowerowo uczcić. Na szczęście prognozy z początku tygodnia nie sprawdziły się i sobota zapowiadała się dość słonecznie. Jako cel wybrałem dziś lasy i polno-leśne tereny z okolic Miłosławia i Orzechowa ale przedtem postanowilem odwiedzic Tatę w pracy. Trasa była bardzo podobna do tej z stycznia ale w Szlachcinie zamiast na Pierzchnicę pojechałem na szagę przez pola w stronę Czarnego Piątkowa, by potem zjechać fajnym i szybkim downhillem do Grójca. Za Grójcem zauważyłem leśną alternatywę DK15, którą dojeżdżam do samego Miąskowa - żeby nie było, nie bez przeszkód. Po kilkunastu minutach spędzonych u Taty, spojrzałem do Locusa (opisałem kiedyś na moim blog) i nagle przypomniało mi się, ze przecież jest tu wieś o nazwie Wiosna. Jak bym mógł zapomnieć ?! Fragment DK15 i jestem na leśnej drodze do Wiosny. Aż załowałem, że nie wziąłem kamerki bo tyle jeleni i saren przebiegło mi przed rowerem, ze głowa mała. I tak opuszcając Wiosnę popedałowałem w stronę Dębna n/d Wartą przez Pięczkowo, by na trasie do Orzechowa (wałami) zobaczyć jak remontują kolejowy most, o którym wielokrotnie wspomniał m.in Romulus. I faktycznie zbudowali nowe podpory dla drugiego torowiska ale starego nie ruszyli - podobnie jak kładkę. Niby nie można przechodzić ale co mają ludzie zrobić, jeśli wieczorem chcą przejść się na cmentarz np. do Dębna ? Rozwiązaniem byłaby całkowita przebudowa kładki, coś jak w Solcu Wlkp (obczajcie ten wpis). Do Czeszewa pognałem tradycyjnie wałami a dalej do Miłosławia szosą. Nie pamiętam kiedy ostatnio byłem w tych okolicach. W Miłosławiu wstąpiłem na parę minut do przyjaciela. Miałem dojechać do Wrześni ale jakoś nieprzyjemnie zimno i szaro zrobiło się, więc pognałem do domu. To kolejny dzień z wmordewindem.
Oj dziś porządnie wiało, ze miejscami z trudem trzymaliśmy kierownicę. I celem - dla odmiany - był Powidz, gdzie przystanek zrobiliśmy na miejscowej promenadzie. Wiele dzieje się na tych Łazienkach, więc warto od czasu do czasu (dla odmiany) pozwiedzać. Powrót był z wiatrem w plecy, co z premedytacją wykorzystaliśmy na wyścig na tym semgencie, co było świetnym pomysłem. I udało się poszybować w górę (ciekawe jak długo).
Prognozy pogody na niedziele sprawdziły się i można było zaplanować dłuższego tripa ale musiałem nieco opóżnić z przyczyn niezależnych ode mnie. I tak, Uziel pojechał zaplanowaną drogą a ja po załatwieniu kilku spraw ustaliłem punkt spotkania na moście w Pyzdrach.
Najpierw do Wrześni a potem z Wrześni do Pyzdr przez Gozdowo, Sokolniki i Samarzewo. Przez całą drogę walczę z wmordewindem ale staram utrzymywac prędkość na poziomie 25 km/h. Nie pamietam kiedy ostatnio jechałem tą drogą ale z przyjemnością mogłem popatrzeć na nadwarciańskie tereny zalewowe. Na szczęście było sucho ale gdyby tak przypomnieć te z maja 2010 roku ... Uziel czekał za mną pod mostem, chwilę później pojechaliśmy odszukać zaginione cmentarzysko - poczatkowo miało być Kirkuty ale natrafiliśmy na opuszczony ewangelicki niepopdal Ciemierow-Kolonii.
Po kilku minutach spedzonych na cmentarzysku, obieramy kurs na Wrześnię.
Wtorkowy dzień to znak, że wiosna jest tuż tuż a wieczór to już w ogole bardzo ciepły był. Nie mogłem doczekać się konca dnia w pracy, szybko przebrać i ruszyć w drogę. Nie wiedziałem gdzie ale popatrzyłem m.in. na ślady MarcinGT na GPSies i na ich podstawie narysowałem swój ślad i wgrałem do Dakoty. Umówiłem się z kumplem z pracy ze w połowie drogi (w Wymysłowie) dołączy do mnie. I przyznaję się ze tereny między Jankowem a Trzemesznem są w nocy pełne atrakcji. Nie tylko szczekające psy ale tez sarny, zające itp a i piachy na polnych drogach - troche za dużo jak na pierwszy raz nocą w tych stronach.
Od ponad dekady pochłania mnie cykloza, która działa przez cały rok. Jeżdżę dla przyjemności,
dla odpoczynku, dla zdrowia psychicznego. Ten blog to dowód na to, jak bardzo mnie rower zmienił, bez
którego nie potrafię. Ponadto: Fulstack (Frontend) Developer /
Blogger