Trafiło się okienko czasowe, więc szybciutko na rower (najpierw trzeba było "odkurzyć" po ostatniej deszczowej jezdzie). Trasa była dość prosta, bo przez Kłecko i Zakrzewo.
Dziś szczególny dzień, bo wystartował niesamowity wyścig Race Trought Poland i Harpagany miały do pokonania ok. 1400km między 4 punktami. Niesamowici. Pogoda dopisała. Szkoda ze zaraz nastąpi deszczowa pora.
Na gnieźnieńskich Łazienkach odnotowałem pewien fenomen, jakiego nie spotkałem w ostatnich latach w tym mieście. A mianowicie bardzo duża ilość łabędzi nad tym jeziorem.
Mając jakieś 2h okienko czasowe postanowiłem pokręcić po dobrych drogach pod szosówkę, słuchając motywacyjnych utworów. Kolejne plany powoli się spinają (nie, nie te rowerowe)
Nie jest łatwo wracać po 2 tygodniach wolnego do pracy. Pogoda nadal w kulki leci, powoli przyzwyczajam sie do wmordwindu. Do takiego stopnia, ze planuje trasy treningowe tak, by powroty były z wiatrem w plecy. Po pracy podjechałem nad jezioro Głęboczek. Okolica zmieniła się nie do poznania.
Nie spodziewałem się, ze w maju wyciągnę z szafy rowerową zimową kurtkę i ocieplaną czapkę pod kask. Pogodo, co Ty odpierdalasz? Na szczęście słoneczko od rana dopisało i coś tam ciepło dodawało. No i wszędzie rzepak.
Zanim ruszyłem, to musiałem delkikatnie ogarnąć rower po szosowej wyprawie. Na szczęście, dużo roboty nie miałem i zmieściłem się w wolnym okienku czasowym.
Nocny Express do Karpacza na szosie to była świetna przygoda. Udała się w 100% Mimo ujemnych temperatur nad ranem i skurczy, jakie dopadły mnie na dojezdzie do celu, było warto. Za to przełęczy Okraju nie zdobyłem z wiadomego powodu.
Warto było, oj tak ;-)) Dla takich widoków
Pełną relację spisałem na moim głównym blogu, do którego zapraszam już teraz! :) Dajcie znać, czy Wam się spodobało.
NO i poniżej krótka relacja video
Czas na kolejne wyprawy? ;-) Dzieki Mariusz za ten pomysł.
Relacja Mariusza
Po kilku roboczych dniach (bo b.ciepło było) udalo mi się wygospodarować czas na przejazdkę po okolicy. Zapowiadali deszczyk, więc nie zapuszczałem daleko - nie chciało mi sie smarować roweru przed długim wypadem ;-)
Po kilku dniach ostrego wmordewindu uspokoiło się delikatnie. Wciąż wiało ale przynajmniej było bardzo ciepło, wręcz upalnie. Zaplanowałem sobie seteczkę przez dawno nie odwiedzany Wał Wydartowski (świetny asfalt jest), Wylatowo by dojechać do Skorzęcina. Trasa celowo była dobrana tak, zeby jechać bokiem do wiatru. Za Wylatowem zaobserwowałem takie ustrojstwo: Na żywo wygląda kolosalnie ale uświadamia to, jak bardzo duży problem stanowi susza. A kilka dni wstecz byliśmy świadkami tzw. pustynnych burz w Wlkp i na Kujawach. Dalej było już żywiej. Popełniłem też mały błąd nawigacyjny, bo trafił się szutrowy odcinek (ok 2.5km), który pokonałem pieszo ;-) To były okolice Trzemżal. Dojechałem do Skoja, który powoli budził sie do majowego długiego weekendu ale żadnych rowerzystów nie uświadczyłem. Dalej pognałem przez Witkowo w stronię Szczytnik Czerniejewskich i ostatecznie skręciłem w stronę Gniezna.
Niepełny zapis trasy a to dlatego, że ... zapomniałem naładować Garmina. ;-) Miało byc też i video ale ejszcze nie zdążyłem z montażem.
Zbliżały sie święta wielkanocne - pierwsze bez Śp. Taty - które były takie ... hmm obce dla mnie. Zamiast święconki - będzie jeszcze na to czas, gdy Synek podrośnie - udałem sie z wizytą do Taty. Wyjechałem ciut później co było dobrym posunięciem ze względu na wciąż chłodne poranki.
Prognozy sprawdziły się, wiało z północy więc wykorzystałem to przy poprawianiu czasu na segmenicie DK15 w stronę Wrześni. Celowo wybraliśmy trasę prostą, bezpośrednio do MIłosławia. Ruch nie był duży ale za Miłosławiem wyfrezowali najbardziej dziurawą fragment wojwódzkiej drogi w tej okolicy ale nie zdązyli położyć asfaltu. Jak się można było domyśleć - nie było zbyt fajnie ;-)
A Warta wciąż płynie ;-)
Po zmianie kierunku jazdy, nie było tak klawo - jako ze jeszcze nie piłem kawy z rana, zarządziłem przerwę na miłosławskim Orlenie. To był dobry pomysł zważywszy na wiatr, z którym przyszło nam walczyć. Celowo zmieniliśmy trasę, by nie jechać bezpośrednio pod wiatr a raczej z boku albo przez las.
Od ponad dekady pochłania mnie cykloza, która działa przez cały rok. Jeżdżę dla przyjemności,
dla odpoczynku, dla zdrowia psychicznego. Ten blog to dowód na to, jak bardzo mnie rower zmienił, bez
którego nie potrafię. Ponadto: Fulstack (Frontend) Developer /
Blogger