Niby rano miałem wystartować z Uzielem na Zaniemyśl i Śrem ale niestety odczuwałem jeszcze wczorajszy prawie-że-wypadek i odmówiłem mu. Ale za to mogłem się porządnie wyspać i jakoś inaczej zaplanować resztę dnia. Do południa w mieście, zakupiłem tylne oświetlenie na bagażnik oraz spotkałem znajomych, którzy szukali dla siebie rowerów - oczywiście mogli liczyć na moje rady.
Uziel wrócił z trasy zaniemyślskiej i miał jeszcze siłę na oprowadzenie mnie po granicach parku krajobrazowego. Spotkaliśmy się w Kostrzynie, skąd ruszylismy na północ. Piękne tereny, ze trzeba dalej przewertować ;). A po drodze mijałem Grigora z ekipą - dopiero później sie zorientowałem że to on dzięki SMSowi ;). Dude, next time niech ktoś z nas zatrzyma, ok? ;)
W sobotę z powodu upałów nie bardzo chciało mi sie jezdzić, to też w ramach tego postanowiłem w końcu udać się nieco dłuższą wycieczkę. Tym razem padło na planowany od dawna objazd dookoła powiatu. W nocy na szybko wyznaczyłem +/- szlak, aparat foto, ładowarkę i powerbank. Z godzinnym poślizgiem ruszyłem (bo po 5tej) z początku trasy czyli spod kościółka w Bardzie w kierunku Murzynowa Kościelnego. Przed Skotnikami zjechałem na polną drogę i po paru chwilach znalazłem się w Winnej Górze - rezydencji generała Dąbrowskiego, gdzie mieszkał do końca swego życia, stąd znajdziemy pomnik z sercem generała. Nieopodal znajduje się kościół pw. Św. Michała Archanioła. Następnie szlakiem czarnym udałem się na szagę do Orzechowa, mijając po drodze stawy hodowlane (a jeśli dobrze przyjrzeć to rozciąga się piękna panorama Miłosławia),przecinając "15", i leśniczówkę Wygranka. Jazda wczesnym porankiem jest wprost fenomenalna, pomimo piachów, których tak bardzo nie lubię (nie było tak źle). W Orzechowie odwiedziłem grób dziadków, pomodlić się i ruszyłem dalej. Było dość wcześnie rano a prom w Dębnie kursuje w niedziele od godziny 12 (SIC!!), więc pozostały 2 wyjścia: jechać do Czeszewa na prywatny prom (mało prawdopodobne) albo skorzystać z kolejowego mostu (opcja nielegalna i teoretycznie niebezpieczna). Wybrałem to drugie, zatem wałami do mostu i całe szczęście pociągu jak nie było na początku, tak przez dłuższy czas nie jechał żaden (osobówki na linii Gniezno-Jarocin na czas wakacji zostały wstrzymane). Tuż za mostem postanowiłem skorzystać z nieznanego skrótu, co pozwoliło mi ominąć ciężki i jasnożółty piach, w ten sposób znalazłem się na pograniczu Lutyni i Lgowa. Następnie za murowanym wiaduktem kolejowym udałem się w kierunku Lasu Czeszewskiego - droga przez cały czas jest świetna i obfita w lokalne atrakcje np. zające, sarny czy ptactwo. Zalecam ciszę i mieć aparat pod ręką. Krótki postój nad Wartą pozwolił zorientować, że w końcu ruszyły zapowiadane od ostatnich powodzi, umocnienia na całej długości Warty wałów przeciwpowodziowych. Z jednej strony to świetna wiadomość, z drugiej niestety utrudni poruszanie wytyczonymi po drugiej stronie brzegu szlakami. Będąc w lesie czeszewskim pozwoliłem na wizytę kontrolną mojego kesza Czeszewski Las - OP3DBE, a następnie przez Gąsiorów i Szczonów udałem się na prom w Pogorzelicy, by po wrzesińskiej stronie Warty udać się do Pyzdr, gdzie zrobiłem sobie dłuższy postój na śniadanko (przystanek kajakowy Perkoz). OD tego momentu poruszałem niebieskim szlakiem, prowadzący przez nieznane mi dotąd rejony - tzw. Puszczę Pyzdrską (olęderskie osadnictwo). Muszę przyznać, że pomimo obaw związanych z piachem (taa, a tego jest od cholery), to przeważnie przeważnie poruszałem się po utwardzonej ziemii. Oprócz przepięknych widoków nadwarciańskich, zaliczyłem także bardzo ciekawe miejsce czyli Chatkę Ornitologa, zlokalizowaną w Białobrzegu, gdzie miałem przyjemność odbyć rozmowę z tamtejszym opiekunem, pochodzącycm z Konina. Naprawdę równy gość, wymienialismy sie z doświadczeniami i wiedzą nt bliskich i dalszych okolic Wrześni, Słupcy czy Konina. Czas naglił więc sprintem ruszyłem w kierunku Zagórowa i dopiero wtedy dotarło do mnie, że jest lekko ponad 35*C w słońcu!!! Masakra, wypadało więc tylko jechać i jechać, zeby mieć chociaż chłodniej.. :D Za Zagórowem mijam Ląd, gdzie znajduje się opactwo cysterskie - z daleka widać, ze trwa remont. Po lewej stronie znajduje się marina Ląd nad Wartą i trwające tam zawody wędkarskie. W Ciążeniu dokonuję lekkiej korekty trasy i do Czerniejewa udaję się przez Wierzbocice, Graboszczewo, Młodziejewice, Węgierki, Grzybowo, Marzenin, Strzyżewo Czerniejewskie i Pakszyn. Trasa minęła niezwykle szybko bo przeważnie ze średnią powyżej 30km/h. W czerniejewskiej Biedronce dokonuję ostatnich zakupów - nie ma jak to klimatyzowane pomieszczenie - i na skróty udałem się do lasu, a potem Jezierc a stamtąd na nieco dłuższy odpoczynek nad babskimi jeziorami. Wiary było od cholery, niekeidy nie było miejsca, na spokojny odpoczynek. Pozwoliłem zanurzyć powyżej kolana, co przyniosło zdecydowanie ogromną ulgę. Po dłuższym odpoczynku czas na ostatnie cele, najbliższy to nekielski kościółek, w którym odbywają się muzyczne i artystyczne recitale. Warto wspomnieć, że całkiem niedawno otwarto szlak "śladami osadnictwa olęderskiego" (btw. rajdzik niebawem). W Nekli odwiedziłem kumpla i miałem zamiar jechać do Giecza (rzut beretem) ale spojrzałem na nadchodzące ciemnogranatowe chmury i musiałem skrócić nieco trasę. i w ten sposób znalazłem się w Bardzie :).. Wieczorem przyjechał Uziel i wyskoczyliśmy "na chwile" do Miłosławia, tym samym podnosząć móją dzienną życiówkę, która wynosi 195km!! :) THX
Idea objazdu dookoła powiatu wrzesińskiego powstała dawno temu w trakcie różnych wypadów z Kerampem. W miedzyczasie zdążyłem poznać autora projektu takowego szlaku (lokalnego działacza PTTK), którą miało sfinalizować starostwo powiatowe we Wrześni - z niewiadomych przyczyn, ostateczny termin nie jest znany. Tzn. rozchodzi o pieniądze.
Tym razem było inaczej, pogoda była po mojej stronie, choć straszyli burzą. Specjalnego przygotowania poza podstawowymi rzeczami nie było, ponieważ dobrze znałem te tereny i mniej więcej wiedziałem, czego można się spodziewać. I tak oto udało mi się udokumentować całą trasę, może nie tak idealnie dookoła powiatu ale myślę, że każdemu się ono spodoba. :)
Trasa
ps.: wiem, że kilometry sie nei zgadzają ale licznik swoje a gps swoje. ;) niestety.
Wstałem wcześnie i wyruszyłem na zdobycie kilku keszy, znajdujących się na Helu, łącznie z wizytą na samym Cyplu Helskim. Ogólnie udało mi się pozbierać znacząca część, aczkolwiek w przypadku jednego - przegrałem z moim lękiem o utrzymanie równowagi. Dotyczy to Dalmierza Zeissa (OP4D50) ale zgodnie z zasadami, ustanowionymi przez właściciela kesza, można uznać to za zaliczone ;-) Zrobiło się późno i zdecydowałem na powrót do bazy noclegowej cholernie zadowolony z poranka. Obudziła sie reszta i razem udalismy sie na śniadanie i wdrapanie na punkcik widokowy (wieża muzeum). Ustaliliśmy ze wracamy do 3miasta na rowerach pomimo niekorzystnych warunków pogodowych; najpierw padał deszcz (łatwo powiedziane;) a miejscami wiało dośc solidnie ale... humoru nie zepsuł. Oczywiście nie zapomniałem o keszowaniu, ba nawet udalo wciągnąć to moich towarzyszy (chyb nie mieli za dużego wyboru :P) Szczyt Polskiej inżynierii, prawda? W miedzyczasie zrobiłą się pogoda, więc okazja do odpoczynku na plaży morskiej w słynnej miejscowości Chałupy. Woda była ... lodowata i słonawa tak jakby;)
Zrobiło się dośc późnawo i pojechaliśmy dalej do Władysławowa a następnie do stolicy Zalewu czyli Pucka, gdzie zatrzymaliśmy się na dłużej. Po drodze przejeżdżaliśmy obok wypadku samochodowego, w którym udział brały 2 auta - obie solidnie trzaśnięte. Nogi z gazu!
Po postoju przy Molo zaczynałą się bardzo ciekawa część trasy ;) - szlakiem oznaczonym kolorem niebieskim postanowiliśmy dojechać do 3city a przynajmniej do Kazimierza k.Rumii. jak sie okazało, był to kawał porządnego terenu, o ostrych zjazdach i jeszcze lepszych podjazdach, na których nie dało się nawet prowadzić roweru ;).
Robiło się dość późno, stąd też trzeba było wybrać inną trasę, mniej terenu a bardziej asfaltu. I odkryliśmy dośc znaczny i bezpieczny skrót do 3city, dzięki czemu zaliczylismy nie tylko długi i mega szybki zjazd ale też przepiękne widoki, które uzmysłowiły Nam, z jakimi terenami przyszło zmierzyć. to było po prostu bezcenne :)
Zdjęcie w Gdyni zrobione I tak w godzinach późnych bo w okolicach 1AM zakończylismy nasz wyjazd. ;).
Wniosek? Że nie tylko trzeba zwiedzać całe Trójmiasto ale też warto pokusić o wycieczkę wokół Zatoki Puckiej. :)
Start: Niedziela, godzina 5:00 Z Uzielem wybraliśmy się na nieco inną wycieczkę rowerową nad ranem i to było troche dziwne, bo organizmy raczej spały dobre ( jeśli w ogóle spałem:P) W planie była niedłuża trasa do pokonania z racji napiętego planu na resztę dnia. I wyszło nam... jak zawsze ;) ponad 100km - to zaczyna być uzależnieniem. I ogólnie lubie poranki za rześkie i chłodne powietrze oraz mgiełkę, powstającą znad jezior / stawów - dawno też nie wyjeżdzałem o tej porze dnia. I tak w sumie popierdalaliśmy przez siebie. Dojeżdzamy do Dębna n/d Wartą i widzimy wędkarzy jak się rozkładają ale prom był nieczynny więc, trzeba było manualnie przekroczyć Wartę. Uczyniliśmy to z pomocą mostu kolejowego, o którym legendy krążyły. Tradycyjnie odbyła się sesja fotograficzna, po czym zeszliśmy z torów a 3min później jechała towarowa bana - fart?!
Co mi zrobisz jak mnie złapiesz?!
A dalej wałami... taa po piaskownicy
Przerwę postanowiliśmy zrobić w punkcie widokowym za Żerkowem, skąd można było podziwiać piękną okolicę - szkoda ze nie wziąłem lornetki. I zjeżdżając do Śmiełowa, pobiłem rekord prędkosci, który wynosi teraz 62.1 km/h ale nie polecam tego powtarzać ani dotykac tarcz hamulcowych, bo można się poparzyć
I wykręciliśmy pod kościół p/w Jana Chrzciciela, gdzie znajdował się kesz OP45B9 ale z racji trwającej sumy odpustowej, podjęcie było dość ryzykowne. w dodatku sieć padła i nie można było się zalogować. Niemniej kesz zdobyty i można było jechać dalej w kierunku Pyzdr a dale do Słupcy przez Ciążeń.
Rzeczywiście nawałnica z poprzedniego dnia była niesamowicie ostra ale u mnie jakoś skończyło się na soczystym opadzie deszczu. Rano obudziłem się i stwierdziłem, że może lepiej pognać asfaltem do tego Kórnika a dalej do Rogalina.
O 8mej wystartowałem w kierunku miejsca spotkania z Jaśkiem i wspólnie pognaliśmy na Środę, gdzie był pierwszy postój. Następnie z bocznymi ale całkiem dobrymi dróżkami do Kórnika - mijają nas chłopacy z Superior Energy Team ze Środy. Pod zamkiem kórnickim krótki postój na ciepłą herbatę a następnie obraliśmy kierunek Rogalin. Tutaj troche pochodziliśmy po parku i z przykrością stwierdziłem ze dębowi Czech umarło. Dalsza trasa była bardzo ciekawa bo najpierw po łąkach, nastepnie o mokrym piasku, by ostatecznie trafić na utwardzoną gruntową dróżkę. Cudowna okolica Rogalina, w której można był spotkać naprawdę urokliwe i pamiętne dęby, pamiętające niejedne wydarzenia historyczne. Przez Rogalinek i Niwkę dojechaliśmy do Puszczykowa, by uzupełnić płyny a następnie wkroczyć na szlak wzdłuż Warty (bodaj czerowono-niebieski), który ciągnął niemal pod sam most Rocha.
Zaś zwiedziliśmy północno-zachodnie rewiry Poznania, począwszy od Sołaczu, poprzez Golęcin i Kiekrz, kończywszy na Strzeszynie. W międzyczasie wyprzedza mnie JPbike, którego ledwo zauważyłem (rozpoznałem po bs'owej koszulce z podpisem ;)
Trasa może powolna ale zajebista :). I mimo, że dzień wczesniej i w nocy ostro popadało, to i tak było cudownie.
Gdzieś w Poznaniu :D :D
I tak jakoś mi się udało ponad 100tkę przejechać w niedziele :)
W przedzień tak fajnej imprezy piłkarskiej w Polsce i na Ukrainie, postanowiłem skoczyć do Poznania i zwiedzić jego zakątki. Dodam, ze nie było mnie tam od lutego / marca więc ciekawość mnie wręcz zżerała. Na początek wstałem o 2h za późno ale szybkie śniadanie, przegląd roweru i trasy oraz pogody. Uziel75 nie chciał jechać, bo burza groziła (w sumie to chmury ładne były) więc sam się wybrałem.
Trasa była mniej więcej znana, więc mogłem poniekąd pociskać. Gdzieniegdzie były odcinki sprasowanych dróg gruntowych, na których można doznać wstrząsu mózgu pod tą skorupą. W ten sposób w Poznaniu zameldowałem się po 2h jazdy (średnia 25.2km/h) i podjechałem po moich współtowarzyszy wycieczki po Poznaniu.
Najpierw rzecz jasna pojechaliśmy na Plac Wolności, zobaczyć strefę kibica - totalne wyludnienie ;) w centrum miasta. Następnie na nowy dworzec główny, który zrobił ogromne wrażenia na zdjęciach - w rzeczywistości było o wiele bardziej zajebiście. Rozmach fragmentu całego projektu to kawał świetnej pracy, jaką wyłożyły firmy. Non-stop budowano, niezależnie czy był upał czy trzaskający mróz. Szczerze to nie wierzyłem, że I etap skończą na Euro2012.
Następnie udaliśmy się w kierunku Bułgarskiej, oczywiście przejezdzając przez Rondo Kaponiera i Jana Nowaka Jeziorańskiego. Warto dodać, ze te ronda też dopiero są po odbiorze więc poniekąd mieliśmy błogi spokój na drogach. A Stadion? Plandeka umyta, obsługa dopieszczała ostatnie szczegóły a i mnóstwo ludków kręciło się albo na rowerach albo kijkami.
Kolejny punkt to kierunek Golęcin - nie muszę dodawać, ze tego dnia było wyjątkowo dużo ludzi i trzeba było uważać zeby nikogo nie potrącić / przejechać. W międzyczasie odezwał się inny kumpel, chętny na małą przejazdzkę po Poznaniu. Więc szybciutko na Garbary i wypożyczyliśmy jeden rower dla jego partnerki - nextbike. ;)
Rundka podobna, tyle ze zamiast na Golęcin, to pojechaliśmy przebudowaną Bukowską do Kaponiery - tutaj także świeżo po remoncie i .. nowość, bo pojawiły się nowe drogi rowerowe. bardzo mi się spodobała ulica.
I wycieczkę zakończyliśmy na placu Wolności, przy strefie kibica, gdzie doszło do dośc nieprzyjemnego incydentu, z udziałem Irlandczyków (ale o tym nie bede wspominał;)).
Powrotna droga miała być nieco inna bo przez Swarzędz, Prommno i Czerniejewo do Wrześni ale ze zrobiła się mega późna pora, więc zdecydowałem się na powrót E92 do Nekli a następnie bocznymi drogami do brata.
Ogólnie zrobilismy ponad 40km po Poznaniu i stwierdzam, że POznań jest przygotowany na Euro2012 :)
Opis dodaje z duzym opóźnieniem, ponieważ wczoraj było imprezowo ;-) i dziś doszedłem do siebie (kaca nie było ale noc trza było odespać, prawda? ;)
Słowo się rzekło i w sobotni poranek udałem sie z @Uziel75 na kolejne z kolei polowanie keszowe w mniej znanych okolicach, do których wybierałem sie ze 2-3 lata (prawda Sebku?) Do Witkowa Pogoda zapowiadała sie wyśmienicie, z rana zalatywało chłodem ale dość przyjemnie sie jechało do Wrześni a dalej do Witkowa. Tutaj sie zatrzymałem bo stwierdziłem, ze chyba nie włączyłem opcji do rysowania szlaku - poleciało siarczyste K. Potem do Trzemeszna, także asfaltami - muszę przyznać ze bardzo szybko się jechało (wiatr w plecy?)
Jezioro Popielewskie - OP4F31 Pierwsza ciepla skrzyneczka @sebekfireman'a :), położona w bardzo pięknym miejscu a wiec nad tytułowym jeziorem, podobno najgłębszym w Wlkp. Ale zanim dotarliśmy, zwiedzaliśmy centrum Trzemeszna, które urzekło mnie zabudową, kostką brukową a przede wszystkim ostrym zjazdem od strony Witkowa, po czym trzeba było ostro hamować :P
Wylatowo - UFO Skrzynka - OP1B5E Kolejna skrzynka była oddalona o ładnie kilka kaemów ale nie szkodzi, bo można było podziwiać naprawdę przepiękne tereny dość pagórkowane - jedne łagodne, drugie strome. :). Coś pięknego, ze co chwile jeziora mozna było spotkać ;]. O Wylatowie można powiedzieć tyle, że....ufo odleciało w pisdu ;). Bar w Wylatowie - OP1A56 Niecały 1km dalej znajdował się bar, w którym miało być hasło. Niestety było zamknięte na cztery pusty i jak się okazało, z relacji jednej z mieszkanek, definitywnie. Więc skrzyneczka nieznaleziona i wymaga archiwizacji. Czyżby brak UFO?
Klasztor Benedyktynów - OP2057 W Mogilnie byłem w zeszłym roku autem i muszę przyznać, ze miasto bardzo mi się spodobało na tyle, ze obiecałem sobie, ze przyjadę tu rowerem. Klasztor Benedyktynów widać było z daleka ale trzeba przyznać, że malowniczo położony nad brzegiem jeziora - warto zwiedzić taras, gdyż rozciąga się przepiekny widok :). Następnie zaliczyliśmy Biedronkę i park miejskim, w którym było słuchać próby. Ale coś pięknego, nie da się tego porównać do wrzesińskiego grajdołka nad Zalewem. '
Powiedzcie mi, o co chodzi z ta bramą?
STARA KUŹNIA - OP434A
I znów trzeba było nadreptać, zeby trafić do pięknej miejscowości, w której znajduje sie zabytkowa Kuźnia łacznie z remizą strażacką. Mimo ze to wieś ale jednak ze wzgledu na pobliskie gospodarstwa domowe, było trudniej znaleźć skrzyneczkę.
Punkt widokowy - Duszno Następnie udaliśmy się na punkt widokowy, znajdujący się w Dusznie, ktory został spalony w zeszlym roku (bodaj w sierpniu). Rewelacja, bo naprawdę jest co podziwiać z pomocą lornetki. I tym bardziej okrutnie bolał fakt, ze nie zdecydowano na odbudowę wieży. Ale i bez tego było zajebiście.
Grób żołnierza napoleońskiego - OP3A7C Ostatni cel dzisiejszej wyprawy był oddalony w prostej linii jakieś 9-10km ale zdecydowaliśmy na jazdę asfaltem i... to była trafiona decyzja, bo był wręcz epicki zjazd, pozwalający na rozpędzenie do 55km/h :D ze az zabrakło powietrza i tchu...;-).
Dojechaliśmy na miejsce i szczerze wzruszyłem się, ze ktos jeszcze dba o groby żołnierzy, niezależnie od pochodzenia czy frontu. Dziwna ta geopolityka jest.
Powrót Niby wiedzielismy, ze mamy jechać na Jankowo ale ... powrót był troszkę improwizacją ;) (znaczy się na skróty ale nie było tak źle). Troszke martwiłem się o wmordęwind ale zbliżał się wieczór a wiatr wyraźnie osłab. Tadaam :) Było świetnie, jedna z najdłuższych tras w tym roku, ale i tez najpiękniejszych, bo rewelacyjne otoczenie itp. sami oceńcie to po zdjęciach ;]
Dzisiejszy wpis nie powstałby, gdyby nie kolejny, XVIII, Rajd Rowerowy Słuchaczy Radia Merkury, które tym razem było zorganizowane w Puszczy Zielonce, która...bardzo spodobała mi się podczas zeszłorocznej eksploracji. Tym razem na trasę ruszyłem sam ale jakoś mi to nie przeszkadzało. Pogoda wyraznie się zepsuła i obawiałem się dwóch rzeczy: deszczu i silnego wmordewindu ale poczatkowo plan układał się po mej głowie. Miałem wziąć udział w konkursach, lecz po namyśle stwierdziłem, że wolę pozwiedzać dotąd mi obce rewiry. Jakże inaczej mogło być, prawda? Keszyków to było pod dostatkiem ale niestety a moze staty zgarnąłem aż 3:Arboretum Zielonka - OP2B03, ZAMEK NA WZGÓRZACH - OP4B98 i Kościół pw. Św. Ducha - OP4CDD. Były to dość łatwe do podjęcia skrzyneczki :). W drodze powrotnej szlag mnie trafił, znów kapieć i tym razem wkurwiony zacząłem dokładnie ogladać oponę i... znaleźć dużą dziureczkę, którą załatem łatą od dętki - musi mi to wystarczyć. Na wysokości Wierzyc dopadł mnie deszcz, na szczeście zdązyłem ukryć się na przystanku). Sam rajd był świetny, bo był w przepięknej scenerii, gdzie można było w samotności odpocząć :). lasy, jelenie i sarny, kleszcze i pająki...o komarach nie wspomnę :P. Trasa
Ten wyjazd przeszedł do historii jako jedno z najdłuższych w moim rowerowym życiu, które powstało niezwykle spontanicznie. Rano szybki review osprzętu, śniadanko i gromadzenie niezbędnego ekwipunku na całodzienną wyprawę. A było bardzo ciepło i wiaterek służył jako klimatyzacja ;-)
004 - Ryneczek Powidz - OP3D14 Pierwszy postój zlokalizowany był na rynku w Powidzu i muszę przyznać, ze masakrycznie dużo auto wtedy jechało m.in do Skorzęcina i nad jezioro powidzkie - w końcu piękna pogoda, prawda? ;)
Totalna pustynia keszowa - OP352F
Do następnej skrzynki trzeba było trochę podreptać zarówno asfaltem i jak piachami. Ale na szczeście w pobliżu były jeziora, czuło sie taką bryzę, powiew. Tereny świetne, typowe dla pojezierza powidzkiego - raz pagórki a raz totaline płasko. PO drodze, w Szydłówcu spotkałem dyrektora z mojego LO, który spacerował sobie z małzonką po lesie - byliśmy mile zaskoczeni ale chwilę pogawędziliśmy. Z Uzielem ustaliliśmy, że jak tylko napotkamy sklep, bezwględnie zatrzymamy się.. a póki co albo zamknięte albo nie było ich wcale. Skrzynka była zlokalizowana we wsi Gaj i troszkę trzeba było jej naszukać, ponieważ 1. lokalizacja była niedokładna a 2. gospodarstwa domowe miały na nas oko. Ale poszło szybko, wpis i decyzja, ze jedziemy dalej. Wtem okazao się, że jesteśmy w kujawsko-pomorskim ;).
ZYR 18 - Droga, której nie ma - OP04AF Najdalej położona skrzynka w tym wpisie. Ale zanim dojechaliśmy do niej, musieliśmy przejechać ponad 20km w niezwykłej okolicy. Co prawda poruszaliśmy się drogą powiatową, jednak bardzo spokojną bogatą w otwarte sklepy - zaliczyliśmy krótki postój i dalej. Zbizając sie do KLeczewa, można było podziwiać z jednej strony księzycowy krajobraz (kopalnia węgla brunatnego) a z drugiej Elektrownię Pątnów-Konin łącznie z złotą kopułą bazyliki w Licheniu. Bezproblemowo dojechaliśmy do miejsca ukrycia kesza - wówczas otrzymałem wiadomość ze w moich stronach zapowiada sie na sporą burzę. I krótka piłka - zostawiamy 2 skrzynki w okolicach Bieniszewa. Kazimierz Biskupi zdobyty! OP4C23 & OP4C25 Do Konina jeszcze daleko ale wracając w kierunku Wrześni przez Słupcę, trafiliśmy do pięknego miasteczka, w którym były az 3 kościoły! Szybkie wpisy, krótki odpoczynek, zaplanowanie dalszej powrotnej trasy i jazda! :))
Tym razem mieliśmy wiatr w plecy, a więc taki odwrócony wmordewind, który wpierał nas az do naszej Wrześni! w jedną godzinę pokonaliśmy prawię 33km! Ale niestety w Strzałkowie pogoda się popsuła i trzeba było liczyć się z zmoknięciem. Pierwszy przymusowy przystanek był w Węgierkach a drugi w samej Wrześni, gdzie skończyła się dzisiejsza wyprawa. Ja jeszcze pojechałem na koncert Lady Pank, które mimo błysków burzy na niebie, trwał w najlepsze.
To był zdecydowanie jedno z najfajniejszych wyjazdów, w którym pobiłem rekord dzienny, przejechałem ponad 1000km Saphix'em i ponad 1100km w tym roku. I co wiecej, na drugi dzień nie czułem żadnego bólu, jedynie llkie zmęczenie nóg.
Od rana szybki zapierdziel przy przygotowaniu rowerka na cały dzień, oczywiście nie obyło bez spóźnienia z mojej winy. I wspólnie z Uzielem z Zalewu Wrzesińskiego udaliśmy się w kierunku Czerniejewa szosą, gdzie był chwilowy postój na zakupki w Biedronce.
Postój przy parkingu leśnym był okazją do dyskusji nad dalszą trasą oraz odpoczynku. W sumie burder jest mniejszy ale niestety wciąż jest. Dojezdzając do Wierzyc (krzyżówka z S5) totalnie zgłupialiśmy którędy mamy jechać, więc kawałek drogą szybkiego ruchu i Uziel wyłapał "dziurę" w barierkach a następnie polną drogę do Nowej Wsi Lednogórskiej. Dalej już było w miarę jasno :).
W Imielnie natrafiliśmy na kościółek w stylu romańskim - mały ale za to bardzo konkretny z organkami na górze. Po wyjściu z kościółka można było się przekonać jak gorąco jest na zewnątrz - licznik wskazywał coś na powyżej 30°!!
Piastowska Drużyna - OP131E
Pierwszy cel został szybko namierzony, w końcu to charakterystyczne postacie przy wjezdzie na Ostrów Lednicki.
budynki należace do muzeum etnograficznego w Dziekanowicach
W tle jest kolejny cel - Ostrów Lednicki.
Mieszko I - OP2815 Dojezdzając do muzeum w Ostrowie Lednickim wisiała kartka, ze dziś jest wlotka bezpłatna czyli Uziel miał rację. Trochę pokręciliśmy tu i tam w oczekiwaniu na prom. Jak się wkrótce okazało, rowerem nie można przeprawić się, bo...właśnie nikt nie umiał powiedzieć dlaczego. Nie było żadnej informacji o tym, że dalsze poruszanie rowerem jest zabronione i że należy zostawić na wjezdzie do muzeum. Tam pewna pani wprawdzie zamyka na klucz drzwi ale nie daje gwarancji przed utratą roweru. Także odpuściliśmy jedyną dziś niezdobytą skrzyneczke.
Zielona Skrzynka - OP1D96 Kolejna skrzyneczka była pod drugiej stronie, więc trzeba było jeziorko objechać. Z daleka było widać Bramę - Rybę, miejsce zlotu młodzieży.
Dojezdzajac na miejsce ukrycia skrzynki, trzeba było troszkę naszukać, bo miejsc, gdzie mogło być, było zdecydowanie dużo. Ale równiez szybko poszło, szybki wpis i pojechaliśmy nad słynne Pole Lednickie.
I na brzegu Lednicy postanowiliśmy odpocząć tuż przy replice barki Św.Piotra.
W Imiołkach znaleźliśmy taakieeee duuuuże i potężne drzewo i zastanawialiśmy ile lat to cholerstwo może mieć. Oczywiście jest to pomnik przyrody, chroniony prawnie.
I ruszyliśmy w stronę pierwszej Stolicy Państwa Polskiego. Niestety przekonaliśmy się o sile wiatru, który mimo, że był b.ciepły to jednak dawał po kościach. Jedno z silnych wmordewind, z jakim miałem do czynienia. W międzyczasie napisałem do Seby sms'a, czy jest może w Gnieźnie - okazało się, że ten pojechał w moje strony .
Katedra Gnieźnieńska. - OP3031 Jakoś udało Nam doczłapać się do Gniezna. Na Wenecji jak zawsze pełno ludzi i .... dziewczyn tez nie brakowało ale niestety Natalizy nie było ;)
Patrząc na wszystkie dekoracje wokół Katedry oraz ludzi pracujących na polu przed papieskim ołtarzem, uświadomiłem ze przecież jest odpust św.Wojciecha i momentalnie zwątpiłem w sukces szybkiego podjęcia kesza. Ale odrobina cierpliwosci i mamy skrzyneczkę - dowód! :)
Gniezno "Ludziom Morza" - OP3DE8
To miała byc szybka skrzyneczka ale.. lokalizacja pomnika na skraju dwóch głównych ulic w mieście sprawiała, że podjęcie wymagało jeszcze większej ostrożności i szybkiego macania :).
Powrót
Moge podsumować tyle: K..r..czaki! Powrót byl niezwykle męczący, niekiedy nie przekraczał 16 17km/h. Do tego wzmogła się kontuzja Uziela. A na sam koniec podjechałem pod parking Kauflandu we Wrześni, gdzie czekał na mnie Sebek. Wspólnie wspominaliśmy sobotnie wycieczki i wymienialismy się doświadczeniami odnośnie keszów. Zrobiło się dośc późno, a jeszcze mieliśmy kawał drogi do domu.
Takie wycieczki to ja lubię. I pierwszą opaleniznę na czerwono zaliczyłem ;).
Od ponad dekady pochłania mnie cykloza, która działa przez cały rok. Jeżdżę dla przyjemności,
dla odpoczynku, dla zdrowia psychicznego. Ten blog to dowód na to, jak bardzo mnie rower zmienił, bez
którego nie potrafię. Ponadto: Fulstack (Frontend) Developer /
Blogger