102/2013 | Jelitówka?

Niedziela, 20 października 2013 · Komentarze(1)
Kategoria > 0
NIedziela od samego rana rozpieszczała pięknym słońcem ale ten dzien spisałem na straty po wczorajszym 24.godzinnym pobycie w Gdańsku w ramach konferencji - trzeba było się wyspać ;-) Pierwotnie planowałem wziąć rower w pociąg i dzis polatać po TPK. Niestety, wyszło inaczej.

No ale głód pozostał, więc po śniadaniu skoczylem na rowerek.. i w sumoe trafiłem do miasta, na jesienną polagre a potem pojechałem za Wrześnie w kierunku Uziela. I niestety dostałem sygnał ostrzegawczy od organizmu (czyściło mnie odkąd sie przebuudzilem), rozpocząc się wyścig z czasem!

Uff... na szczescie zdążyłem.

101/2013 | do Lichenia i z powrotem. Dwa oblicza wmordeindu

Sobota, 12 października 2013 · Komentarze(6)
Kategoria > 100

Po calym tygodniu pracy nadszedl czas na kolejna calodniowa wycieczke rowerowa. POgoda wprawdzie nie rozpieszczala, bo zapowiedziano ostry wmordewind ale mialo byc znacznie cieplej niz tydzien temu. Tym razem obraliśmy kierunek wschodni, idealnie pod wiatr. Celem dzisiejszej wycieczki byl Lichen i okoliczne kesze.
Umówilismy sie na start wycieczki tuz po 7 ale niestety sila wyzsza sprawila ze u Uziela pojawilem sie przed 8, po czym udalismy sie w trasę, poczatkowo w strone Samarzewa przez Bieganowo i Sokolniki, a potem boczna droga do Ciazenia. W Ladzie z czystej ciekawosci, wjechalismy nad Warte, gdzie byl prom niby czynny ale panu z promu bardzo się spieszylo - oczywiscie nei skorzystalismy z jego uslug, bo nie bylo sensu.
Prom w LadzieSanktuariun w LadkuGlupia mina :PCiekawe ogloszenie i szybki start sprzedaży - prawie jak na alegro. w zacnym grodzie
Caly czas walczymy z wmordewindem, który z minuty na minutę robi sie coraz mocniejszy a tez jestesmy coraz bliżej. Im bliżej Goliny tym częsciej myślimy nad przerwa na śniadanie. W Golinie, tuż za rondem DK92 Konin - Poznan, slysze jakiś huk, po chwili stoi Uziel. Domyslilem sie, ze zlapal pane. WTF, przeciez ma opaskę antyprzebiciowa. Po krotkie naradzie, udajemy sie w boczna ulice, zeby spokojnie zjeść sniadanie i przeprowadzić operację wymiany dętki. Gdy znalezlimsy plejbs, po chwili podchodzi do nas mieszkanka z pobliskiego domu i propobuje Nam pomoc czy też ciepla herbatę. Kompletnie zaskoczylo mnie, podobnie jak Uziela ale spokojnie odmówiliśmy, mieliśmy wszystko pod kontrola.
Oj... lekko wkurwiony Uziel ;P
Dalej udajemy się w stronę Kazimierza Biskupiego, tuż za Adamowem trafiamy, ku mojemu zaskoczeniu, na porzadny pas rowerowy, który ciagnie aż do Kozarzewa, a dalej ścieżka rowerowo-piesza do Kazimierza Biskupiego.
Taka Ścieżka byla!
Zapomnialbym napisać, ze okolica byla dość mglista i mimo wszystko dym z pobliskich titaniców bylo widać. Tak więc im bliżej Patnowa, tym wielkie kominy staly sie bardziej wyraziste. Mijamy pierwszy zaklad...a wlasciwie miasteczko PATNOW I nalezace do ZEPAK. Za chwilę ogladamy Titanica Patnow II, osadzonego na srodku jeziora Goslawskiego. Bylaby okazja do zrobienia zdjęc tuż przy kanale laczacym jeziora Goslawskie z Patnowskim ale niestety natęzenie ruchu na DK25 nie pozwalalo na chwilowy postój. Jakieś 700m dalej skręcilismy w ul. Rybacka i dalej poprowadzilem ja - skrót do Lichenia odkrylem w trakcie zeszlorocznej wycieczki po kanale Goplo-Warta ze startem / z meta w Ślesinie.
ZE PAK Patnow I we wlasnej osobieInstagram? :PBylo czuc cięzkie powietrze...niefajnie
Dość przyjemna i o wiele spokojniejsza okolica, byle ciekaw jak ona wyglada jesienia. To teren dość wilgotny, wszedzie można spotkać bagna, jeziora, stawy, kanaly i śluży. I tak bylo az do Lichenia ;-).
Oczyszczalnia Kanal Goplo WartaW oddali ŚluzaWidać jachty i lódki, nie?To jedziemy dalej!Tego tu nie widać, ale parowala wodaTaka tam duża kaluża ;D
W Licheniu zrobilismy maly postoj na uzupelnienie wody, mala konsumpcje i naradę, w jakiej kolejnosci zwiedzamy Licheń i pobliskie skrzynki. Przy okazji opierdolilem jakiego Niemca romskiego pochodzenia za tak ujowe parkowanie, nie dość ze zajal dwa miejsca parkingowe to jeszcze przeznaczone dla inwalidow. Cale szczescie, ze bylo po sezonie, bo inaczej mialby problem. Ale wrócmy do skrzyneczek. Jako pierwsza zaatakowalismy Licheń nad jeziorem - OP1806, ktora znajdowala sie tuz przy parkingu dla autobusów. Bylo bardzo spokojnie, wiec moglismy pozwolic na odrobine odpoczynku przy szukaniu skrzyneczki - oj szukalo sie szukalo ;-) Następnie jedziemy po kolejna, która kiedyś próbowalem zdobyc - mowa o 033 - Aleja ofiar katastrofy Smoleńskiej. W porównaniu do poprzedniej próby, bylo za spokojnie ;-) Nasz pobyt w Licheniu uwienczyliśmy spacerkiem po Sanktuarium Licheńskim. POmijajac sama bazylikę, jestem przerazony tym, co powstalo wokól sanktuarium - wiadomo biznes nie znosi próźni, więc predzej czy później należalo sie tego spodziewać. Pytanie, czy o to chodzilo Bogu?
Nieważne czy to Polak czy Niemiec, ale jednak kutas kutasem bedzieRegionalne Biuro CBA?Św. Krzysztof pilnuje roweruTaka dluga wieżaAbstrachujac od wiary, rzeźba źle mi sie kojarzy ;-)Zaburzone proporcje :P
Trzeba bylo wracac do domu ale pytanie jaka droga. Jako ze nie lubie powtarzac tej samej drogi, ktora tutaj przyjechalismy, zaproponowalem niewielka korekcje do planu i poprowadzilem w stronę Ślesina - miasteczka poloznego nad jeziorami Ślesińskimi i Mikorzyńskimi. Stanęliśny na moście Napoleona, by podziwiać piękno zmian, jakie zaszly za unijny hajs. Mijamy Bramę Napoleona, któr zbudowano na cześć księcia warszawskiego Fryderyka Augusta i dluga prosta opuszczamy Ślesin. Z wjazdem nie bylo problemu i DK263 do Różanowa (Google źle podaje nazwę miejscowości), gdzie skręcamy w stronę Helenowa / Bialogrodu. Dzięki temu minęliśmy Kleczew i znaleźliśmy się na prostej do Kazimierza Biskupiego. Ostatni pitstop, wszama i olimp, oraz obserwujemy spora grupe motocylistów - pewnei maja zlot w Ślesinie, gdzie zaobserwowalem podobne zjawisko. W końcu to podobno koniec cieplych weekendow.
Przystan w Ślesinie Jak na razie jedyna klodka na moscieSpojrzenie na prawoSporjrzenie na lewoW trakcie Olimp-stopuyeah, jada na zlot
Wcześniej poznaliśmy pozytywna stronę dzisiejszego wmordewindu, więc wiedzielismy, ze jak tylko sie uda, najzwyczajniej bedziemy popierdalać. Tam gdzie trzeba bylo zwalniac, to zwalnialismy. W ten sposób wyszla piękna srednia na odcinku Kazimierz - Wrzesnia, wynoszaca 30km/h ;-).
W ten sposob poznalismy zle i dobre strony wmordewindu, wystarczy tylko dobrze zaplanowac trasę ;-).

100/2013 | Lasy Czerniejewskie po zmroku

Środa, 9 października 2013 · Komentarze(2)
Kategoria > 50
Uczestnicy

Potrzebowalem odpoczynku od pracy, myślenia o kodzie, to też przystalem na propozycję Uziela odnośnie wieczornego wypadu do lasu.

DK92 dojechalismy do Nekli, by potem skrecic w stronę Czerniejewa, wlasciwie do Grabów na krótkie ujecia filmowe oświetlenia Uziela - wypadly dosc koszmarnie. Po czym zawinelismy do lasu czerniejewskiego, by standardowym leśnym duktem wyjechać we Wrzesni. Spodziewalismy sie saren i watachy dzików, spotkalismy żabki i blotka. ot.

Po powrocie dość szybko padlem

99/2013 | W stronę Jarocina po kesze

Niedziela, 6 października 2013 · Komentarze(1)
Kategoria > 100
Uczestnicy

Z Jarociniem bylo mi nie po drodze, albo wolalem jechac w inne regiony albo chorowalem. Tym razem Uziel75 skutecznie mnie namowil na kolejna calodzienna wyprawe po kesze w tamte strony. Z racji, ze dzien jest coraz krótszy, ustaliliśmy start po godzinie 7. Oczywiscie, ze odnotowalismy lekkie spóźnienie ale można to wybaczyć. Gorzej bylo z temperatura z rana: 2.7°re;C z rana! Za to jakie śliczne sloneczko przywitalo!

No za cieplo to to nie bylo!

Trasa w stronę Żerkowa byla raczej standardowa, bo przez Miloslaw, Czeszewo, Orzechowo i Żerków ale przynajmniej mialem okazję przetestować nowiutki asfalcik, jeszcze nie zamalowany - w końcu można pocisnać, bez obaw ze trafię na jakieś dziury. W Czeszewie nie zastaliśmy pana promowego, więc konserwację skrzyneczki należy odlożyć na późniejszy czas ale to jeszcze w tym miesiacu. Skoro nie ma promowego, to należalo skorzystać z mostu kolejowego nieopodal Orzechowa i Dębna, choć zapewne prom w Dębnie byl już czynny. Dla odmiany pokazalem Uzielowi skrót, dzięki któremu ominęliśmy piach na wale, niezwykle zabójczy dla świeżo nasmarowanego lancucha.

Nadwarcianskie ZakolaMost kolejowy - pulapka czy dar?Uff nie jedzie pociagNawet w niedzielny poranek dzwoni do mnie tel ;-)

Do Żerkowa udaliśmy się przez Bieździadów, najlagodniejszym podjazdem do tego miasta, gdzie zreszta robimy dluzszy postoj pod DINO - ot taka tradycja. Paleczke przejmuje Uziel, oprowadzajac po nieznanej mi jeszcze okolicy i dzięki niemu moglem podjac skrzyneczkę Figura Matki Boskiej z Lourdes w Tarcach - OP41BA - piękna okolica, idealna na wyciszenie, to też z Uzielem zrobiliśmy przerwę na herbate w termosie. Nastepnie udaliśmy się do kolejnej skrzyneczki 012 - Na Leśnej - OP4176 w Bachorzewie. Nieudana próba podjęcia skrzynki, pelno smieci a samo miejsce ukrycia bylo bezsensowne - szkoda cennego czasu. Wróciliśmy na glowna droge w strone Jarocina i na rozwidleniu skrecilismy w las po skrzyneczkę Mogiła von Schweinichenów - OP425A - zapomniane miejsce pochówku pruskiej rodziny von Schweinichenów. Chwilę później, kilkaset metrów dalej trafiamy na wielka konstrukcję witajaca podróżnych - miejsce ukrycia kolejnego kesza 019 - Witacz 4/4 - OP45BA.

Tradycyjny PITstop pod DinoNiepopdal figury w lesie k.Tarcfigura we wlasnej osobieDesant po skrzyneczkę

Wracamy do rozwidlenia i obieramy kierunek poludniowy czyli jedziemy w stronę Woli Ksiazecej, by zdobyć kolejna skrzyneczke 017 - Pałac Myśliwski w Słupi - OP3DD4, która zostala ukryta na uboczu pięknego palacu, bedacych w prywatnych rękach - szkoda ze nie można byo cyknac zdjecia z bliska. Trzeba przyznac jedno: okolica jest piekna, zwlaszcza te rozlewiskowe wokól Lutyni - doplywu Warty (ujscie w okolicach Orzechowa).

Lubię takie informacjePiękna kręta drogaOhh wait, jadę zobaczyć ten palac

Do Jarocina trafiamy droga prowadzaca przez las, który byl pelen fanatyków ASG czy Paintballa oraz spacerowiczów, pominę fakt dziurawej drogi, zapomnianej przez zarzadców powiatowych (a moze gminnych ) dróg. Pierwszym celem w Jarocinie byla wieża ciśnień, widoczna zaraz po opuszczeniu w/w lasów. Niestety na wskutek niedoczytania opisu, nie znajdujemy Wieza ciśnień - OP4AA9, bo jak sie okazuje byla mikromagnetykiem. Gonil nas czas, wiec odpuszczamy i szybciutko lecimy po kolejnego kesza Ruiny koscioła - OP4AE1, który zaskoczyl mnie bardzo pozytywnie, zwlaszcza świetnym maskowaniem! Szybki wpis, sprawdzanie czy nikt nie podglada i uciekamy z Jarocina - w ten sposób z Uzielem zrobiliśmy mala pętelkę.

Kupi ktoś?Mury Kościola

Strasznie żaluję, ze nie mogliśmy znaleźć wlaściwej drogi do Młyn nad lutynią - OP4AA8, pomimo telefonicznej konsultancji z MikaDarkiem - czasu nie bylo, wiec podjelismy decyzję, ze zdobędziemy w późniejszym terminie ;-). W ten sposób kilka kilometrów dalej zaliczamy Dzwonnica przy kosciele sw Wojciecha - OP4AA7 i jeszcze szybciej opuszcamy Wilkowyję, natrafiajac na Ruiny Pałacu Opalińskich - OP3480 ale nie bylo potrzeby wpisywania, bo dawno widniejemy w logbooku. W Mieszkowie uzupelniamy zapasy wody i śmigamy po kolejna skrzyneczkę, tym razem polozonego niemalze w srodku lasu. Mowa o 006 - Obelisk w Osieku - OP3D64, poświęcony poleglym Polakom, ktorzy 31 stycznia 1945 walczyli z ukrywajacymi sie Niemcami w lesie między Osiekiem a Bielejewem. Tak, gdyby nie geocaching, to w życiu bym nie trafil na takie zapomniane miejsca pamięci (ot, paradoks slowny).

Ruiny Palacu OpalinckichChwala Bohaterom!

Nie mogliśmy sobie odmówić pamiatkowego zdjecia z Panienka, która wspolnie *zaliczylismy* ;-)) Dalej asfaltem podażalismy w kierunku Chociczy, gdzie zatrzymal nas na chwile przejazd kolejowy a nastepnie skręciliśmy na Rogucko - np wlasnie kilka niebezpiecznych chwil przeżylem :P

Jestem Zwyciezca!Takie tam mordeczki w lusterku

W ten sposob, po kilku km znaleźliśmy się przy odnowionym moście kolejowym nad Warta, nieopodal Solca, gdzie zrobiliśmy ostatni przystanek na wszamę. Po glowie chodzi mi pomysl, aby z Krzykos odbić w stronę Góry Bismarcka ale z uwagi na zbyt późna porę, odpuścilem, tym bardziej ze przed nami by bardzo ciekawy i spokojny odcinek do samej Wrześni. Oczywiście nie zapominajmy o ruchu na trasie katowickiej w niedzielny podwiecozrek - masakrator. Potem Witowo, Pięczkowo, Orzechowo, Czeszewo postoj na sikstop) i Miloslaw. Za Miloslawiem, ściemnialo się na maksa i jedynie co nam pozostalo, to bezpiecznie dojechac do domow - a ze zrobilismy to dość szybkim i równym tempem, tylko się cieszyć.

Seriously?Czesciowo odrestaurowany most kolejowy w SolcuJezioro LabedziSlit focia ;-)

Trasa

98/2013 | Po dłuższej przerwie powrót i od razu Żerków

Sobota, 5 października 2013 · Komentarze(3)
Kategoria > 50

W końcu moglem wyszalec się na Krosnajerze po niecalych dwóch tygodniach przerwy, spowodowane meczacym przeziebieniem, zapaleniem gardla czy wyjazdem weekendowym do Wroclawia. Sobotnie popoludnie nalezalo do mnie, wiec pomyslalem sobie ze skocze sobie nad Wartę, oczywiście zaliczajac po drodze leśne i nadwarciańskie dukty.

Gdzie ja jestem?!

Na poczatek nie wiedzialem w ktora stronę udać się nad Wartę. Wiec jade przez siebie az drogę asfaltowa zamienillem na taka polna, ktora za chwile skończyla sie. Hm... nie bardzo chciao mi sie wracac, wiec postanowilem ciut pomóc sobie i jechać polem tak dlugo, az znalazlem sie na wlocie do Winnej Góry, miejsca, gdzie spoczywa general Jan Henryk Dabrowski. Dalej to tylko przeciac DK15 i jestem w lesie, na terenie Szwajcarii Czeszewsko-Żerkowskiej. Radość byla nieziemska, ponieważ moglem szaleć na Krosnajerze bez obaw, ze coś mi pierdolnie ;-). Mimo poznnej pory, bylo sporo grzybiarzy i to z cala rodzinna ekipa.

Wjazd do palacuPiękna jesień się zaczynaStawy nieopodal Winnej Gory

W Pięczkowie nie zastalem kuzynki, więc uciekam dalej w kierunku Warty, by walami dojechać do Dębna. Okazalo się, ze w soboty prom pracuje aby od 6 do 10, więc aby dostać sie do stolicy tutejszej Szwajcarii, musialem skorzystac z mostu kolejowego, usytuowanego nieopodal nieczynnego promu - tutaj bez żadnych niespodzianek ;-)

Tutaj jestemKrótka sesja na waleSamojebkaGodzinówkiPrzechodzimy

Będac w Żerkowie, odwiedzilem punkt widokowy pod wieża telewizyjna a następnie za Żerkowem przy Łysej Górze. Ta przypomnialem sobie, ze neistety prom w Pogorzelicy też będzie zamkniety z powodu późnej pory. Wszak slonce zachodzilo, temp spadala, więc decyzja zapadla, do domu wrocić przez Żerków.

Żerków witaZachód sońcaOT taka tam prezentacjaPamiatka

97/2013 | Na koniec lata: Poznań, Dziewicza Góra i Bednary AgroShow 2013

Niedziela, 22 września 2013 · Komentarze(3)
Kategoria > 100
Uczestnicy

22 września to ostatni dzień kalendarzowego lata i należało to w rowerowy sposób uczcić. Uziel w tygodniu podeslal skan artykulu z GW, w ktorym byla mowa o rajdzie po Poznaniu w ramach finalu Tygodnia bez Samochodu - oczywiście nie moglem odmowic, bylo mi to na ręke, ponieważ miałem w planie Dziewiczą Górę oraz Bednary. A pogoda? Nie byla taka zla, choc kolorowo tez.

OT robota od samego rana

Niedziela zaczela sie dość wczesnie, ponieważ musiałem doprowadzić rower do używalności po poprzedniej wycieczce i pomoc mamie z jedna sprawa. Wstępnie z Uzielem umówiliśmy się na godzina 8, tradycyjnie wyjechaliśmy z opóźnieniem ale nie ma zlego, co by na dobre nie wyszlo. Do Poznania zamierzaliśmy dostać się standardowa trasa, alternatywna do DK92 a więc przez Giecz, Gultowy, Czerlejno, Gowarzewo, Zalasewo i Kobylepole. Tempo raczej na przyzwoitym poziomie, żeby nie szarpać zbytnio z wiatrem (3m/s) a jednocześnie sily starczylo na caly dzien. Szkoda ze jablek na drzewach i pod nimi nie bylo :/ Tak czy siak pierwszy szybki postój zaliczyliśmy na parkingu leśnym przy Browarnej, po czym szybkim tempem pokonaliśmy część maltańskiego lasu. Malta jak zwykle przywitala nas sporym gromadzeniem biegaczy, bioracych udzial w porannych rozgrzewkach, nie brakowalo tez spacerowiczow, ktorzy nie zdecydowali sie na ścieżkę przeznaczona dla nich. Czasu coraz mniej, a tu światla, przejscia dla pieszych no i auta, juz nie wspominajac o remontach w mieście.

Ale jakos udalo dojechać do slynnego Marycha na Pówiejskiej, gdzie byla zbiórka wspomnianego rajdu, organizowanego przez Sekcję Miejska Rowerzystów w ramach Europejskiego Dnia bez Samochodu. W zasadzie to byl przejazd przez centrum Poznania glownymi ulicami i mimo, ze spodziewalem sie nieco większej liczby rowerzystow, to bylo dosc przyjaznie. Mozna bylo spotkac rodziny z dziecmi, pary, pojedyncze osoby, ostrokolowcow a takze góralów. Nad bezpieczenstwem dbala policja, rzeczywiscie niektorzy kierowcy musieli miec kurwiki w oczach. A więc: Stary Rynek -> Chwaliszewo -> Rondo Środka -> Rondo Rataje -> Most Królowej Jadwigi -> Al.Niepodlegości -> Święty Marcin -> Plac Wolności i final byl pod Okraglakiem, gdzie rozwiazano zgromadzenie i wiekszosc udala sie w stronę rogu Gwarna / Święty Marcin.

Maly tlum pod pomnikiem MarychaObstawa policyjnaFinal pod Okraglakiej i jego organizatorStarsi i mlodsi, panie i panowieZbiorka pod SpinxTen pan bardzo aktywnie wspieral organizatorowSlynny juz bikecafe w PoznaniuJEszcze raz MarychSpojrzenie na PolibudeWarta spokojnie sobie plynie

Tam znajdował Centrum Kultury Zamek, gdzie m.in. dowiedzieliśmy sie o idei imprezy oraz mogliśmy uslyszec przemówienie pana walczacego o czystość jezior, choćby w Strzeszynku. Nóż w kieszeni otwiera się, jak dowiaduje jakie decyzje podejmuja tzw. specjaliści z urzędów. Niestety, póki co jest to syzyfowa praca ale zainteresowanych zapraszam na stronę Ratujmy Strzeszynek. Po chwili decydujemy na dalsza wycieczkę i tym samy wracamy na Maltę i przez Śródkę udać się na Zawady a dalej w stronę Kozieglów i Kicina - fajny odcinek od Śródki do Baltyckiej/Lechickiej. Na granicy Poznania, na uboczu ulicy Gdynskiej zrobilismy sobie przerwe na sjestę, bylo widać komin EC-II Karolin. Zorientowalismy sie, ze droga nam sie skonczyla i trzeba będzie przeprowadzic rower przez tory (domyslam sie ze chodzi o polaczenie Czerwonak - Poznan Wschod) a nastepnie czekanie i czekanie az pojawi mozliwosc wlaczenia sie w ruch w strone Kozieglów. Zaczęly się pierwsze, odczuwalne podjazdy a potem zjazdy do samego Kicina, gdzie zamienialismy dywanik asfaltowy na polny. Nie bylem pewny, czy droga na Dziewicza Góre bedzie rownie efektowna, co w zeszlym roku ale moje przeczucie się sprawdzilo - dobre 50 metrów wspinania pod górę po bialych kamyskach. Nie bylo lekko, nie spodziewalem sie takiego wysilku ale cel nr 2 zostal zdobyty.

Dość charakterystyczny plejbs na odpoczynekBialy szuter prowadzacy do celu nr 2YEah bejbe

Na Dziewiczej Górze bylem wielokrotnie, to też za dlugo nie bylismy, Uziel pytal się, czy dalsza trasa jest taka sama trasa co w zeszlym roku - nie bylem tego pewien, albowiem nie pamietalem dwóch szczególow, dosc charakterystycznych. Zjazd byl spoko, na krosnajerze moglem poszaleć ale niemalze pionowego podjazdu zdobyc już nie moglem... :D masakra, zapomnialem o nim! Dalsza trasa to typowo leśne dukty, raz mokre i blotniste a raz suche i utwardzone, przynajmniej byliśmy oslonieci przed wiatrem, który wyraźnie przybral na sile - dobra wiadomosc, ze powrot mamy z wiatrem ;-).

Hmm.. ciekawa podpora, na pewno nie padnie, mhm.Oj tam ojtam trochę blota na urode nie zaszkodzinad jeziorem Czarnym, mimo ze woda byla raczej miętnaEhh.. piekny jesienny widoczek

W Zielonce odbiliśmy w stronę Bednar, tzw. traktem pobiedziskim ale przyznaję ze to byl blad. Nie ze wzgledu na blotnista drogę (Uziel zapewne mnie przeklinal) a raczej ze wzgledu na autostradę i sznurek aut, jadacyc w stronę Murowanej Gosliny. Jakoś dotarliśmy do granic Puszczy Zielonki i podazaliśmy w stronę lotniska w Bednarach, ktore raz w roku zamieniaja sie w jedne z największych w Europie kompleksowych wystaw rolniczych i jednym z blisko 800 wystawców byla firma, w której pracuje tato. To byl wlasnie cel nr 3 dzisiejszej wycieczki. Zostalismy poczęstowani goraca herbata, slodkimi, rozmowami no i widokiem pieknych dziewczyn i maszyn.

Sznurek pojazdów wracajacych z targówCel nr 3, Bednary Agroshow 2013Setki tysięcy zlotych..

Wyjezdzajac z lotniska spodziewalem sie znacznego ruchu, bowiem zbliżala sie godzina 17 ale to co widzialem we Wroczynie, to ludzkie pojęcie przechodzilo. Ruch na drodze zostal calkowicie zablokowany przez wracajacych z wystawy gosci. I tak mówie do Uziela, ze wszyscy zwariowali i na pewno nie bede stal z nimi w tym korku. Do Pobiedzisk bylo raptem 6km, statystycznie dlugość auta to tak 3.5m a więc bylo lekko ponad 1200 aut do wyprzedzania. Niektórzy byli uprzejmi, nie robili problemów, ze zajeżdżamy im drogę bo z naprzeciwka ktoś jechal. To bylo coś, widzieć zazdrość, zdziwienie a czasem śmiech - prawdziwa esencja dzisiejszego Dnia bez Samochodu.

Szlak pobiedziski, R3

W Pobiedziskach stanelismy pod sklepem i tradycyjnie doladowalismy sie energy drinkiem, ustalajac dalsza drogę do Wrześni z koniecznym postojem na czerownym, slynnym dywaniku, gdzie odbyla sie sesja fotograficzna. Niestety, dlugo nie posiedzielismy, bo dość wyraźnie czuliśmy zmęczenie materialu a do tego napierajacy wiatr w plecy - musialem skorzystac z przeciwdeszczowej kurtki bo naprawde bylo dosc nieprzyjemnie.

To tylko ja.

W ten sposób uczciliśmy ostatni dzień lata a zarazem europejski dzień bez samochodu.

96/2013 | Góra Bismarcka i okolica

Sobota, 21 września 2013 · Komentarze(9)
Kategoria > 50

Nareszcie po kilku deszczowych i zimnych dniach nastal sloneczny i cieply dzien, który można bylo spożytkować rowerowo - nie tak od razu, dopiero wczesnym popoludniem moglem to zrobic. Od pewnego czasu po glowie chodzil Góra Bismarcka k.Krzykos, która kiedyś zdobylem razem z Kkkrajek18.

Napisalem do niego, czy zechce potowarzyszyc ale niesteyty byl w niedyspozycji ale za to uzyczyl mi tracka i moglem sobie samemu zaplanowac dzisiejsza wycieczke. Wyruszylem po obiedzie, Uziel zapierdzielal na szosie gdzies a ja doslownie jechalem na szagę. Pierwszy przystanek zrobilem w Olaczewie, gdzie teoretycznie lezy mój geokesz - w praktyce teren byl tak zarośnięty, ze nie bylo mowy o podejsciu, meh.

Olaczewo i kozy w oddali

Nie pamiętam kiedy ostatnio tamtędy przejeżdżalem, bo wiele się zmienio, choćby zaczęto remontowac rozpadajaca oniegdaj Stodole w Chociczy a w Szlachcinie tradycyjnie pomylilem drogi ale szybko naprawilem wjezdzajac na polna ale utwardzona dróżkę do... no wlasnie ;-). szybko odnajduję drogowskaz na Czarne Piatkowo ale ostatecznie jade do Grójca by przeciac DK15 i uciec do lasu.

Samotny labedz w SzlachcinieUps..no chyba nie!

I tak jadac przez las zaczalem rozumiem Krajka, dlaczego lubi tędy śmigać - nie liczac babci, która mieszka. Trzeba przyznać ze jest to calkiem fajny teren, z nieco ubitymi dróżkami i o dziwo nie bylo takiego blota jak wyzej. Nieopodal Bronislawia moja uwagę przykul Wigwam i tablica informacyjna o Dolinie Środkowej Warty i Lasach Żerkowsko-Czeszewskich. Znów przecinam ruchliwa drogę krajowa DK11;15 i udaje sie w kierunku Boguslawek, by zdobyc dzisiejszy cel.

Fragment Lasu Czeszewsko-ŻerkowskiegoTablica Informacyjna i stojacy na uboczu wigwamMala lokomotywa na emeryturze na BronislawiuBismarcku, jade po Ciebie! Hop Hop Hop!

Góra Bismarcka, to w rzeczywistosci Góra Konwaliowa ale obie nazwy sa do dziś w użyciu - byla to forma upametniania kanclerza Rzeczy, Ottona Von Bismarcka. Niby 99.8 m npm to jednak trzeba bylo podjechac za jednym razem na sam szczyt hopki, co prawie sie udalo. Prawie, bo finisz by dość piaszczysty i zbyt miękki, istnialo ryzyko wyjebki. Na samym szczycie znajduje sie ~30 m. wieza obserwacyjna, ktorej zadaniem jest wykrywanie pożarów lasu.

Wieża obserwacyjna + mój rowerekZacny widok musi być na tej wieżyU podnóżaW drodze do Krzykos. Samojebka ;-)

Po krótkim odpoczynku, postanowilem przywitac sie z rodzinka w pobliskich Krzykosach, a nastepnie udac sie do Nowego Miasta nad Warta, gdzie mialo miejsce otwarcie nowego portu / przystani jachtowej, która nadzorowa m.in. tato. To dowód, ze turystyka rzeczna / wodna sie rozwija nad malowniczymi terenami, jakimi sa niewatpliwie regiony nadwarcianskie i nadnoteckie. Dla zainteresowanych podrzucam haslo Wielka Petla Wielkopolski oraz poniższy film.:

Agiś na brzeguCakiem fajny teren do cumowaniaHotel z barem.Podwieczorne sloneczkoW drodze do Dębna, za Hermanowem

Robilo sie dosc pozno, wiec trzeba bylo mocniej drepnac w pedaly i wiedzialem, ze na prom w Dębnie to nie ma co liczyć. Zatem trzeba byo skorzystać z awaryjnego mostu kolejowego i mieć nadzieję, ze jego stan jest o niebo lepszy niż ten z wycieczki do Kruszwicy ;-). Z samym dojazdem nie bylo problemu ale sama przeprawa nad Warta dostarczyla sporej dawki adrenaliny. Rozgladam sie raz i dwa, pociagu nie ma, idę... i tak po kilka razy. Nagle slysze, jakis halas, ruch desek... odwracam sie za siebie i niemal nie spadlem z wrażenia! Okazalo sie ze po tych deskach zapieprza koleś na skuterze! Dalej poruszam sie walami, pierwotnie mialem plan jechać do Czeszewa ale ostatecznie odbilem w kierunku basenu Relax i bedacego w rozbudowie Tarkettu, by po chwili wrócić do lasu. Nie bylo latwo, bo widocznosc stale zmiejszala sie, odwrotnie proporcjonalnie rosla adrenalina. Nie byloby nic szczególnego, gdyby nie to, ze w środku lasu nagle huknęlo, jakby ktoś do czegos / kogoś strzelal. WTF? Polowanie o tej porze ale na odpowiedzi nie bylo czasu, trzeba bylo uciekac, poki ktoś we mnie nie trafi ;-).

Hmm.. jedzie czy nie jedzie?W oddali orzechowski kominWarta #1Warta #2Zakola Warty w pobliżu Orzechowa

Miloslaw przywital mnie zmrokiem na rynku - rozregulowaly sie niektorym zegarki. A dalej smignalem przez Lipie, Biechówko i Biechowo do domu, zaliczajac kilka mniejzych i większych kaluz. Staralem być ostrożnym, omijac tego typu przeszkody ale niestety nie udalo mi jednego bagna ominac i epicko wpieprzylem sie do niego....Wiedzialem, ze czeka mnie wczesna pobudka i czyszczenie roweru przed wyjazdem do Poznania. ;-)

A nastepnego dnia bylo tak ;-)

95/2013 | Bojowy Chrzest w deszczu

Niedziela, 15 września 2013 · Komentarze(2)
Kategoria > 0
Uczestnicy

Dziś krótko, po Wrześni i okolicznych lasach. Powód? Nieprzespana noc. Za to przetestowałęm nowy smar i jazdę bez błotników. Kubolsky moze być ze mnie dumny ;)

Ot taki tam dowodizk

93/2013 | Wokół jeziora powidzkiego

Niedziela, 8 września 2013 · Komentarze(2)
Kategoria Wmordewind, > 100
Uczestnicy

Z prognozy pogody wynikało, że niedziela ma być bardzo ciepła i słoneczna a w planach było kolejne podejście z objazdem wokół jeziora powidzkiego, do którego miało dojść wczoraj ale z wiadomych powodów nie udało się zrealizować. Tym razem było świetnie, poznaliśmy fajną rowerzystkę a moja lewa ręka w wyniku kolizji (pstt) nabrała koloru fioletowego ;-)

Ledwo wyjechałem z domu, już wiedziałem, ze jazda w jedną stronę będzie mordercza. Uziel dał do zrozumienia, ze ma wiać z prędkością 4-5 m/s, niezbyt to mnie ucieszyło ale powoli do przodu - w końcu nie takie rzeczy przeżyło się.

Nawigatorem był Uziel i to za nim jechałem (w końcu jakaś osłona przed wiatrem była), prowadził przez mniejsze lub większe wsie. Na prostej drodze w Ruchocinie zauważyliśmy jakiś nieznany obiekt zielono-czarny i pierwsza myśl jaka przyszła: Rowerzyst(k)a? W ten sposób poznaliśmy Karolinę z naszego miasta, której potowarzyszyliśmy aż do Przybrodzina. W Wiekowie przetestowałem (po raz kolejny) przednie koło - test zaliczony pozytywnie, czego nie moża powiedzieć o lewej dłoni. A stało się tak ze Karolinie koło wpadło w szparę szynową i... wywróciła się - całe szczęscie wszyscy przeżyli, łącznie z kołami ale Uziel miał lekką radochę :P

Wrzesińskie trio - foteczka z rąci ;-)

Dalej droga przebiegła bez żadnych niespodzianek. W Przybrodzinie trio się rozpada - wymiana kontaktów i takie tam pierdołki. Lecimy dalej w kierunku Wylatkowa, gdzie poprzednim razem przejezdzaliśmy. Błądzenie po okolicznym lesie zajęło nam dłuższą chwilę ale kesz został odznaleziony i tu zrobiliśmy mały odpoczynek. Parenaście metrów dalej widzimy fajny pałac z kamieni, wzbudza we mnie zdumienie a zarazem WTF, skąd się on tu wziął?

Całkiem przyjemna trasaNo jedziesz?! Ładnie zaparkowanyNiby zamek, niby pałacyk - fajna miejscówka

Pareset metrów dalej zatrzymujemy się przy opuszczonym i już zniszczonym gospodarstwie domowym, podobnym do marzelewskich zabudowań.

Taki samotny dom

Po krotkiej sesji, wracamy do Przybordzina, by potem fatalną drogą (nie wiem co gorsze by było: piachy pustynne czy droga w stylu sera szwajcarskiego) dostrzeć do kolejnego celu dzisiejszej wycieczki - Anastazewa. Trochę mieszają się mi drogi, bo do Anastazewa zazwyczaj jechałem od strony Ostrowa i zawsze trafiałem na najpiękniejszą plażę, położoną nad jeziorem powidzkim - była to dla mnie nowość. I to jaka! Trochę zboczyliśmy z trasy, by dojechać nad dziką plażę i w końcu zrobić kolejną przerwę. Woda jest już nieco zimniejsza, czuć ze jesień is comming ale ze spokojem można było wymoczyć nogi i obmyć twarz. Chwilę później pojawia się łabędź - nomen omen strażnik powidzkiego jeziora. NIe miał złych zamiarów ale nie był zbytnio zadowolony z naszej obecności. Niestety Uziel nie miał chlebowego hajsu, żeby zaspokoić potrzeby strażnika.

Spojrzenie na jezioro z innej stronytego pana nie ma co przedstawiać. Pułapki Pułapki i przeszkodyTo jeszcze raz... zepchnij gnoja!Znow nad jezioremStrażnik Powidza Będzie Mandacik?

Cóż trzeba było pożegnać naszego łabędziego przyjaciela i ruszyć dalej, tym razem do Kosewa przez Lipnicę, gdzie napadłem na sklep i uzupełniłem zapasy na dalszą, powrotną drogę. Przez Giewartów, Niezgodę i Polanowo, ponownie zawitaliśmy do Powidza, zamykając tym samym ładne kółeczko wokół jeziora. Uziel zadaje mi pytanie, czy coś w tych izotonikach miałem, bo zapierdalam za szybko, zwłaszcza na podjazdach i zjazdach.

Wielki Brat czuwa nad nami

We Wrześni zjawiliśmy się tuż po zachodzie słońca. Zacna wycieczka.