Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2013

Dystans całkowity:1332.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:56:38
Średnia prędkość:22.37 km/h
Maksymalna prędkość:42.00 km/h
Liczba aktywności:18
Średnio na aktywność:74.00 km i 3h 32m
Więcej statystyk

79/2013 | Szabat szosówkowy w Żerkowie

Czwartek, 15 sierpnia 2013 · Komentarze(1)
Kategoria > 50
Uczestnicy

Dzisiejszy wczesnoporanny wypad rowerowy był pomysłem Uziela, który od dłuższego czasu szuka szosówki dla siebie. Dlatego też wybraliśmy się w żerkowskie strony, by pogadać z kolegami, trenującymi kolarstwo szosowe.

Pobudka była ciężka, jakby nie patrzeć spałem prawie 3h, o 3h za krótko. Jakoś się wygramoliłem, zjadłem śniadanko i na umówione spotkanie Uzielem pojawiłem się z ponad 15.minutowym spóźnieniem. Poranek nie należał do ciepłych, termometr wskazywał poziom 10*C, zatem zbytnio nie wiedziałem jak się ubrać - wybrałem metodę "na cebulkę". Z dobrym tempem dojeżdżamy do Pyzdr, choć nie bez niespodzianek; chwaląc ze praktycznie nie ma laweciarzy i tirów, przed Pyzdrami pojawił tuzin wspomnianych pojazdów, nie byłoby nic szczególnego, gdyby nie fakt, że nagminnie łamali przepisy ruchu drogowego.

Dalej jedziemy przez Rudę Komorską i Kretków, by tuż przed Żerkowem spotkać się z naszymi szosowymi kolegami, głównie znanych z Internetu. Tutaj była przyjemność poznać Mateusza (ElGustaff), który wielokrotnie doradzał/polecał ciekawe rozwiązania ze świata rowerowego. Zrobiliśmy przerwę w parku na rynku w Żerkowie, podczas niej Uziel skorzystał z sposobności i przetestował Meridkę i Gianta.

Na koniec spotkania zrobiliśmy pamiątkowe spotkanie i udaliśmy się na punkt widokowy za Żerkowem, gdzie rozstaliśmy się z Gośćmi i obserwowaliśmy całą panoramę. Potem powrót do domu z nadzieją na późniejsze kręcenie - jak się okazało, to była jedyna wycieczka w dniu dzisiejszym.

78/2013 | Niedzielne popierdalanko po PK Promno i lasach czerniejewskim

Niedziela, 11 sierpnia 2013 · Komentarze(3)
Kategoria > 50
Uczestnicy

Specjalnych planów na dzisiejszą niedzielę nie miałem, to też dałem namówić się na wypad po okolicznych wioskach. W oczekiwaniu za Uzielem, sprawdzałem i weryfikowałem informacje o 29erach ale coraz bardziej przekonuję się do finalizacji zakupów.

Ale do rzeczy, Pogoda od samego rana była dość słoneczna ale z sporym wmordewindem. wyjezdzając poza mój rewir poczuliśmy od razu wiatr i z daleka deszczowe chmury czy też ściany. Najpierw do Nekli przez Targową Górkę, następnie DK92 do Siedleczka nad stawek i ewentualnie znaleźć schronienie przed scianami deszczu. Na szczęście nie było to potrzebne i pognaliśmy dalej do Kostrzyna, najpierw pod Biedronkę a potem w kierunku Kociałkowej Górkipolnymi wertepami.

Wiadomo sesja zdjęciowa musi być, w końcu to taki piękny skrawek ziemi tuż przy ruchliwej ziemi. Napisałem SMSa do Grigora ale nie odpisał, pewnie z piękną panią dziś dzień spędza. Dalej popieprzamy do PK Promno, gdzie podejmuję skrzyneczki a Uziel robi jej serwis.

Po tym wszystkim gnamy prosto przez Pobiedziska na czerwony dywanik w Wierzycach a tam wystają kabelki od latarni nad wiaduktem. Ciekawe komu takie rzeczy zgłaszać.

Uziel wspomniał o wodopoju w lesie, więc jedziemy sprawdzić. Jak się okazało, cel był położony jakieś 2km w głąb lasu. Chwila odpoczynku i śmignęliśmy dalej, zaliczając rezerwat przyrody Bielawy. I wyjechaliśmy w Goraninie. A potem tylko "długa" do Wrześni po kiepskiej drodze, która nie dość ze jest dziurwa to jeszcze zapełniona / wypełniona kamyszkami tak niezdarnie, ze nóż w kieszeni się otwiera.. Masakra.

Powrót do domu przez zalew wrzesiński, park i rynek - tradycyjnie :)

77/2013 | Wieczorne rozmyślenia o 29er'ach

Sobota, 10 sierpnia 2013 · Komentarze(10)
Kategoria > 0

Niedawno wróciłem z wieczornego objazdu zakończonego długą posiadówą na rynku w gronie przyjaciół, którzy nagle spontanicznie zebrali sie w jednym miejscu. Przedtem mialem okazję przyjrzeć się fajewerkom, które wybuchaly nad hotelem Kosmowskim - nie wiem z jakiej okazji ale ktoś miał klasę ;-).

A potem telefon od przyjaciół i tak ostatnie 2-3h spędziłem w dobrym towarzystwie ale niestety też zmarzłem :x - tęsknie za ciepłymi nockami ;-)


Rano z Uzielem skoczyliśmy do sklepu rowerowego, celem przymierzenia różnych modeli rowerów; ja celuję na jakiegoś MTB, on raczej szosę - same skrajności prawda? Niby mam upatrzonego Krossa ale wybór nie jest taki oczywisty, nie ze względu na kasę a ze względu na np. brak montażu bagazników w celach turystycznych. Zapewne dziwicie się, po co mi bagażnik, skoro będę zapierdalał po terenie. Ano właśnie po to kupuję, zeby np. w przyszłym roku móc pojezdzić także po wertepach, nie martwiąc się o to, czy mój rower da radę przejechać dany trudny odcinek. Mam kilka pomysłów na trasy ale najpierw trzeba podjąć decyzję odnośnie zakupów, bo ceny są naprawde korzystne.

W kwestii bagażników, to rozwiązań jest wiele i to nawet przy braku odpowiednich dziurek, jak to ma miejsce w klasycznych ramach. Niby można mieć bagażnik na sztycę ale np. namiotu i spiworu nie zabiorę, gdybym chciał na kilka dni jechać.

Tak, na chwilę obecną szukam rozsądnych rozwiązań ale raczej zdecyduję sięna zakup Krossa, no chyba ze znajdzie ktoś poważne argumenty przeciw 29erom ;-).

Album na dzisiejszy wieczór:

76/2013 | W poszukiwaniu chłodu

Czwartek, 8 sierpnia 2013 · Komentarze(0)
Kategoria > 50
Uczestnicy

Czwartek był dniem bardzo upalnym, ponoć najwyższe temperatury w Wlkp w tym roku. Jakoś tak nie mogłem zebrać się na rower, dopiero wieczorem gdy powietrze zelżało, zdecydowałem skoczyć na małe conieco. Zanim to uczyniłem, musiałem łyknąc na szybko bombkę kaloryczną w postaci pączka i rolady lodowej oraz mocnej kawy rozpuszczalnej.

Z Uzielem umówiłem się przy Orlenie, a potem wspolnie pojechaliśmy zdobywać czerniejewskie rewiry od strony szosy (punkt czerpania wody). O dziwo, w lesie wilgotne drogi, błotka jeszcze się uchowały a i muchom końskim chciało latać. Ot takie tam kółeczko zrobiliśmy,a na samym końcu zawitałem do Tesco bo akumulatory w przedniej lampie zsiadły.

75/2013 | Wielkopolska rzeczywistość

Środa, 7 sierpnia 2013 · Komentarze(5)
Kategoria > 100
Uczestnicy

Po powrocie z morza postanowiłem zrobić sobie dłuższy odpoczynek, obrobić i opisać cały poprzedni tydzień. Trochę czasu zeszło mi i kurcze zatęskniłem za moim rowerem. Pierwotnie miałem jechać od samego rana, tak koło 4 ale padało i grzmiało (a może to wiatr wiał?) i ostatecznie kolo poludnia ruszyłem - niebo było przychmurzone.

Pierwszy przystanek zaliczyłem w Gnieznie, wjezdzając na 2h do pracy a potem gdzie się da. Częściowo polnymi i wiejskimi duktami dojechałem do Trzemeszna, by odbić na Orchowo. Z daleka podziwiałem jeziora Popielewskie i Ostrowickie, by potem zacumowaćna dłużej w Skorzęcinie. Oj przyznaję, ze przez ten cały morski wypad pokochałem las i leśne dukty, choć niektóre były makabryczne piaszczyste. W drodze do Skorzęcina odezwał się Uziel z propozycją wspólnej jazdy i umówiliśmy na spotkanie między Witkowem a Skorzęcinem. On popierdalał szosówką, ja wierny trekkingowi ;-).

Oczywiście nie brakowało debili na drodze, choćby ta w Passacie:

Tak było do samej Wólki, następnie przed Stawami skręciliśmy na Gałęziewice i już było o niebo spokojniej. I tak do samej Wrześni. Wypad mi się bardzo spodobał, bo taki siłowy na konkretnym speedzie :)

74/2013 | #bobikoR10 / Wybrzeże Bałtyku : Władysławowo - Hel - Gdańsk

Sobota, 3 sierpnia 2013 · Komentarze(2)
Kategoria > 50, Bałtyk

Obudziłem się bardzo wcześnie, bo po 4tej, wziąłem coś do picia i poszedłem bliżej brzegu, żeby obejrzeć wschód słońca. Był to fenomenalny widok, bo obserwujesz jak z każdą minutą na horyzoncie obraz staje się coraz jaśniejszy, wręcz krwisty by po 5 kuliste słońce zameldowało swoją obecność.


ślady mlodego liska

Po wschodzie słońca nastąpiło pakowanie namiotu, śpiworu, śniadanko i pożegnanie z ochroniarzami - jednemu zwróciłem uwagę na młodego lisa, którzy zapewne szukał pożywienia. Obrałem jedyny dziś cel czyli Hel. Pożegnałem Władysławowo i wkroczyłem na znaną mi od zeszłego roku drogę rowerową (w zasadzie pieszo-rowerowy) prowadzącą aż na sam Hel.


Fajna ta platforma / barak, no nie?

Ale dojeżdżając do Jastarni wkurzyłem się i zacząłem jechać drogą, bowiem droga rowerowa w tej miejscowości i dalej, w Juracie, to przykład, jak nie powinno się robić ścieżek. Nie mogę zrozumieć, dlaczego włodarze tych popularnych miejscowości nie zdecydowali się dotąd na zmianę nawierzchni (żeby nie powiedzieć, że na zbudowanie tych dróg od zera), skoro przychody w okresie letnim są zapewne bardzo wysokie.

Z racji wczesnej pory ruch uliczny był niemalże zerowy także za Juratą, zamiast pchać się szlakiem leśnym, skorzystałem z krętych dróg asfaltowych aż po sam Hel. Hel zapamiętałem jako rozkopane miasto w środku sezonu wakacyjnego zaś w tym roku panował porządek.

Odpoczynek na plaży, kontakt z rodziną potwierdzając przybycie do domu w dzisiejszym dniu i w końcu odszukanie kasy celem zakupu biletu na prom Hel - Gdańsk. Cena 30zł + 5zł/rower odstrasza, z drugiej strony raz można skorzystać i popłynąć przez Zalew Pucki by obejrzeć całe trójmiasto właśnie od strony morza. Miałem też okazję poznać Gdańsk od strony portów, widzieć, jak naprawiają statki, i te małe i te duże. Na samym Śródmieściu odbywał się targ z okazji Jarmarku Dominikańskiego, stąd było dużo ludzi i ciężko przeprowadzić rower przez samo centrum. Jak już kupiłem bilet powrotny, to można było pojezdzić to i owo, odwiedzić m.in: Mon :)

Gdy zbliżała się godzina przyjazdu TLK “Bałtyk”, musiałem przeprowadzić nie kładką (bo SM z policją wypisywały mandaty!), a przejściem podziemnym tak dla zabicia czasu....

Tuż po 22. pociąg przybył do Gniezna i tak o to kończy się moja przygoda.

Nie obylo sie bez problemow, zwlaszcza na poczatku gdy mialem potop w namiocie, w wyniku ktorego musialem zapomniec o smartfonie i ograniczyc sie do wysluzonej nokii. Ale dzieki licznym smsom i rozmowom, postanowilem dalej jechać, przelamac karmę, by w końcu po 6 dniach jazdy zawitac na Hel. Zdaję sobie sprawę, że koniec polskiego Wybrzeża jest gdzieś indziej, bo wlasciwie w Piaskach k. Krynicy Morskiej, pod rosyjska granica ale nic nie stoi na przeszkodzie zeby to zaliczyc jeszcze w tym roku albo podczas ktoregos dlugiego weekendu w większym gronie osob. Dziękuje :)

Podziękowania również należa się także Trail.pl za wypożyczenie Garmina, bez którego nie wyobrazilbym sobie tej wyprawy, zwlaszcza po poniedzialkowo-wtorkowym Armagedonie w Miedzywodziu.

Zobacz cały szlak #BobikoR10: Władysławo - Hel - Gdańsk (prom)

Wybrzeże Batyckie (#bobikoR10):

73/2013 | #bobikoR10 / Wybrzeże Bałtyku : Łeba - Władysławowo

Piątek, 2 sierpnia 2013 · Komentarze(6)
Kategoria > 100, Bałtyk

Dzień zaczyna się bardzo wcześnie, ponieważ mewy i rybitwy krążące nad pobliską plażą były niezwykle upierdliwe, swoimi krzykliwymi piskami przypominały mi krzyki ofiar, zażynanych na żywo przez Hannibala. Skoro wstałem wcześnie, to poszedłem popatrzeć na plażę i troszkę posiedzieć przy wschodzie słońca. Morze było takie spokojne, wiaterek delikatnie dawał znać o sobie - było tak fajnie, że nawet mewy przestały mnie wkurzać ;-).

Sąsiadka obudziła się i wybierała na zakupy, zatem też z tego pomysłu skorzystałem - przy okazji pozwiedzam Łebę od samego rana. Niestety, negatywnie mnie zaskakuje i w sumie bez żalu opuszczam to miasto.

Jedziemy na wschód i zaraz po opuszczeniu miasta miałem już dość piachu, a tamtędy R10 przebiegało! Trasa wybitna, pomieszana z gęstym piachem, błotami ( w końcu bliskość jeziora Sarbsko robi swoje) - wszystko to miało miejsce na terenie rezerwatu Mierzeja Sarbska. Nieopodal Osetnika (mylnie przyjąłem że jest to Stillo ze względu na latarnię morską) napotkałem (po raz kolejny) na parę niemiecką, z czego ona potrafiła rozmawiać po polsku; także jadą całościowo R10 i narzekała na kiepskie oznaczenia, zwłaszcza na brak tablicy informacyjnej o danej miejscowości i odległości do kolejnych strategicznych punktów.

Oni jadą dalej, a ja postanowiłem troszkę uciec w głąb terenu i pojeździć po północnych terenach należących do Kaszub. W wielu miejscach znów miałem styczność z polnymi piachami - spowalniaczami - oraz miejscową ludnością, która udzielała pomocy w pokonywaniu kolejnych kilometrów tegoż rewiru. A jakże, miałem okazję przysłuchiwać się rozmowie Kaszubów, zwłaszcza w Wierzuchcinie, gdzie zatrzymałem się pod sklepem celem uzupełnienia cukru i doładowania energii.

Nie muszę powtarzać, że tereny kaszubskie (zwłaszcza kaszubskie) to tereny pagórkowate? W Wierzuchcinie dostrzegłem jezioro Żarnowieckie, którego dno znajduje się poniżej poziomu morza. Przystanąłem na brzegu rzeczki Piaśnica, która przepływa przez wspomniane jezioro i przyglądałem ludziom, którzy rozpoczynali wpływ kajakowy wzdłuż rzeki, której ujście nie jest regulowane w żaden sposób. Pomyślałem, że musi być to świetne zjawisko. Warto wspomnieć, że nad jeziorem Żarnowieckim miała miejsce budowa pierwszej elektrowni atomowej w Polsce, jednakże przerwana po 1990 roku i w jej miejsce powstałą największa elektrownia wodna w pobliskim Czymanowie. I jeszcze jedna rzecz godna zwrócenia uwagi; to właśnie na rzece Piaśnica przebiegała granica II Rzeczypospolitej Polski z Niemcami w południowej części Wybrzeża.

Z racji naturalnego nieregulowanego ujścia rzeki, postanowiłem wcześniej odbić na północ, wzdłuż Piaśnicy (rez. Piaśnickie Łąki), nieopodal Dębek. Dość ciekawe zjawisko, ponieważ rzeka łączy się z morzem a w tym płytkim (i ciepłym zapewne) korycie kąpały się dzieci i dorosłe osoby.

Przede mną bardzo fajny odcinek szlaku nadmorskiego (nie wiem czy to jeszcze R10) który równolegle przebiega wzdłuż brzegu Morza Bałtyckiego, jest utwardzonym duktem leśnym, gęsto usłanym autami (niestety) stojącymi na poboczu. Nazwa geograficzna regionu, przez którą przejeżdżałem to Karwieńskie Błota czyli obszar bagienno-torfowy, należący do Nadmorskiego Parku Krajobrazowego, w przeszłości częściowo osuszone przez osadników olęderskich, sprowadzonych w XVI wieku. I tak do samej Jastrzębiej Góry jadę drogą dość ruchliwą i z pozajmowanymi poboczami - to w końcu w okolicach Jastrzębiej Góry i Władysławowa można spotkać najszersze plaże Morza Bałtyckiego.

Niby Jastrzębia Góra należy administracyjnie do Władysławowa ale miejscowi traktują to jako oddzielną miejscowość. W każdym razie to tutaj spotykamy najwyższe wzniesienie w regionie (68m npm) a nazwa miejscowości wzięła się od krążących nad wzniesieniem jastrzębi. Jadąc w kierunku Władysławowa (po drodze Rozewie i Chłapowo), poruszam się po drodze zwanej Bulwarem Nadmorskim oddanej do użytku w 1931 roku - wykonana jest z kostki bazaltowej, pochodzącej z Wołynia, będąca pod ścisłą ochroną konserwatora zabytków. W Rozewiu znajdują się latarnie (czynna i zamknięta) oraz najdalej wysunięty punkt Polski na północ. Schodząc w głąb lasu, nie sposób zauważyć ponad 150 letnich buków i dębów, których obwód przekracza 4m. Moją uwagę skupił także Stefan Żeromski, któremu tak wiele pomników w tych okolicach dedykowano. Otóż Rozewie było wielokrotnie odwiedzane przez samego pisarza, podobno to tutaj powstałą powieść “Wiatr od morza”. Zaraz po opuszczeniu Rozewia zauważyłem dość charakterystyczny wąwóz zwanym Wąwozem Chłapowskim, nazywany przez miejscowych Rudnikiem. Charakterystyczny rdzawy kolor ziemii zawdzięcza wysiękom wód gruntowych o dużej zawartości związków żelaza.

W Chłapowie spotkałem się z przyjacielem, który od tygodnia przebywał na wakacjach wraz z dziewczyną. Ponad godzinna przerwa popołudniowa dała mi do zrozumienia, ze będę musiał zacumować gdzieś w pobliżu Władysławowa i Pucka. Zatem po opuszczeniu Chłapowa zabrałem się za objazd po Włądysławowie i szukaniu odpowiednich pól namiotowych. Byłem w szoku, większość wołała 30-40zł per osoba/namiot na noc. Chałupy były całkowicie zajęte przez kite/wind -surferów, a ja wróciłem z powrotem do Chłapowa by ostatecznie zacumować na polu namiotowym “Lazurowe”. Początkowo byłem troszkę zły, bo 30zł to spora cena za noc pod namiotem ale potem jak przyglądałem się wszystkiemu, to praktycznie cena była tego warta. Żaden obcy bez karty meldunkowej nie wejdzie, każdy jest zweryfikowany, wszędzie są kamery, a samo pole jest zlokalizowane na samym klifie. Zastanawiałem się, jak wygląda wschód słońca z perspektywy namiotu i bardzo zazdrościłem tym, którzy mieli namioty tuż przy brzegu ;-)

Po rozpakowaniu namiotu i wzięcu prysznica, postanowiłem objechać Władka i zrobić ostatnie zakupy nad morzem na śniadanie i coś do picia na dobranoc.

frameborder="0" scrolling="no" marginheight="0" marginwidth="0" width="570" height="320" src="http://trail.pl/szlaki/9588/miejsca?mode=share&w=570&h=320&m=3&l=1,2,4,5,6&x=18.914165&y=52.440002&r=50&g=1&p=1&i=1">

Zobacz cały szlak #BobikoR10: Łeba - Władysławowo

Wybrzeże Batyckie (#bobikoR10):

72/2013 | #bobikoR10 / Wybrzeże Bałtyku : Jarosławiec - Słowiński Park Narodowy - Łeba

Czwartek, 1 sierpnia 2013 · Komentarze(10)
Kategoria > 100, Bałtyk

Zaraz po pobudce spojrzałem na mapę, którą pożyczył sąsiad. Z ich informacji wynika że poligon wojskowy w Wicku Morskim jest całkowicie niedostępny dla rowerzystów, zwłaszcza w sezonie letnim. Niby oczywiste ale w Internecie można wyczytać różne informacje, że niby jest dostępny, jest tam szlak rowerowy, że wystarczy jechać z przepustką. itp. Rozbieżność faktów jest zaskakująca, dlatego też pierwszym celem w Jarosławcu była wizyta w Punkcie Informacji Turystycznej, gdzie uzyskałem zapewnienie, że na pewno nie przejadę przez poligon, a sama przepustka to kwestia kilkunastu dni, więc sprawa się sama rozwiązała. Przy okazji nabyłem mapę-książkę “Wybrzeże Bałtyckie” - fajny przewodnik turystyczny wydawnictwa Copernicus, kupiony za bezcen, bo cena w empiku oscykowała koło 30zł a ja to łyknąłem za 13zł! ;-)

No to lecimy przez Jezierzany, Korlino czy Królewo w kierunku Ustki drogą asfaltową, niezbyt uczęszczaną przez kierowców, co mnie bardzo cieszy. Ustka wita mnie Biedronką, z której oczywiście skorzystałem, a potem to tylko na samo molo. Były lokalne atrakcje jak np. piracki statek, zawracający w zatoce (?), była słynna syrenka, którą warto natrzeć prawą ręką lewy cycek no i pokazać to na kamerce - niedziałającej w dodatku. Opuszczamy Ustkę i jedziemy bocznymi dróżkami (wręcz piachy) w kierunku Orzechowa, które okazało się taką małą wioską, do której warto przyjechać z rodziną. w Zapadle zagajam do miejscowego z pytaniem o trasę w kierunku Rowów, nie chciałbym męczyć się piachami i dlatego wybieram drogę przez Przewłokę i Wytowno, by potem szlakiem zwiniętych torów udać się w kierunku Machowinki, a potem przez Poddąbie i Dębiny do Rowów - wrót Słowińskiego Parku Narodowego. O ile droga Machowinka - Poddąbie była I klasa, o tyle do Dębiny była wielkim nieporozumiemiem ;-)

Klasyczne budynki

Może parówkę?

Wjazd do SPN był płatny - osoba dorosła 6zł i zapytałem pierwszego lepszego gościa na rowerze o trasę w Parku. Poczciwy gość to Helmut zza zachodniej Odry, który przyjechał z Helgą na wakacje, ale był na tyle uprzejmy ze podarował mapę Parku i zapewnił mnie, że trasa jest świetna, bo oni są bardzo zadowoleni.

Wątpliwości było wiele, choćby stan dróżek leśnych po ulewie oraz bliskie otoczenie piaszczystych wydm. No ale skoro zapłaciłem, a uśmiechnięta młoda dziewczyna życzyła powodzenia, to wycofać się nie mogłem, tym bardziej, że żadnych alternatywnych tras nie przewidziałem. Ale im bardziej w głąb tym teren Słowińskiego Parku Narodowego bardziej przypadał mi do gustu, nie był taki monotonny i zmusił mnie do gimnastyki, choćby siad, przysiad, pompki - wszystko to w trakcie jazdy. Obok Niemców można było usłyszeć rodaków do których zagadałem i oczywiście dzieliłem się z informacjami.

Na terenie SPN są jeziora takie jak Gardno, Dołgie Małe i Wielkie oraz oczywiście Łebskie i nad tymi wszystkimi miałem okazję być; najbardziej z nich mi się spodobało j.Dołgie Małe, które jest otoczone specyficznymi drzewami.

Nie sposób ominąć Wieś-Skansen Kłuki, które są pozostałością po Słowińcach - grupie ludności pomorskiej, posługująca się gwarą słowińską, podobną do istniejącego jeszcze dziś j.kaszubskiego.

Za Kłukami zaczyna się jazda po bagnach i to takich, że trzeba podprowadzać rower i pozwolić na częściowe jego zabrudzenie bo jak inaczej? Brawa dla tej osoby, która zaprojektowała R10 w tej okolicy. Na szczęście to tylko 2km takiej przeprawy, bo zaraz za mostkiem, usytuowanym nad rzeczką Pustynką zaczyna się w miarę ubity szlak polny w kierunku Skorzynka, by potem cieszyć się asfaltem aż do Izbicy, gdzie spotykam samotnego jeźdźca na Cube. Podobny cel, tyle że w drugą stronę i od okolic Krynicy Morskiej. Od niego dowiaduję się, ze dalej droga się kończy i będzie jazda po piachu i korzeniach oraz o drogiej Łebie i drogich polach namiotowych.

Rzeczywiście dalej droga była dość ciężka ale nie na tyle, żeby nie dało się jechać. Na wlocie do Żarnowskiej spotykam innego bikera, który postanowił przejechać się po okolicy i zgodził się na moje towarzystwo w kierunku Łeby. Jakże wielki błąd popełniłem jadąc żółtym szlakiem, wzdłuż jeziora Łebskiego; droga była na tyle piaszczysta i rozjechana, że niestety zaliczyłem pierwszą glebę, lądując w jeżynach :/ Efekt taki, że lewa noga była wymieszana piaskiem i krwią, dopiero pod Polo Marketem w Łebie mogłem oczyścić rany i uzupełnić braki żywieniowe. Analizując możliwości czasowe, zdecydowałem na odszukanie pola namiotowego, o którym wspominał ów kolega z Izbicy, ale przedtem gdzieś zaliczyć obiadokolację (tutaj trafiłem na ulicę T.Kościuczki).

Pole namiotowe było tuż przy wylocie na wschód od Łeby, więc usytuowanie było jak najbardziej za. I tym razem też trafiłem na całkiem sympatycznych sąsiadów z Wlkp. I również zostałem zaproszony do wspólnego grilla. Dowiedziałem się o ich planach na kolejne dni i zaproponowałem im spacer całodniowy po SPN, połączony z plażowaniem i zwiedzaniem pobliskich jezior. I zostawiłem mapę, która zaoferowali mi Niemcy.

frameborder="0" scrolling="no" marginheight="0" marginwidth="0" width="580" height="320" src="http://trail.pl/szlaki/9575/miejsca?mode=share&w=580&h=320&m=3&l=1,2,4,5,6&x=18.914165&y=52.440002&r=50&g=1&p=1&i=1">

Zobacz cały szlak #BobikoR10: Jarosławiec - Słowiński Park Narodowy - Łeba

Coraz bliżej końca, aż trudno uwierzyć, że tyle przejechałem - takie myśli na zakończenie owego dnia.

Wybrzeże Batyckie (#bobikoR10):