Wpisy archiwalne w kategorii

> 50

Dystans całkowity:24438.93 km (w terenie 549.21 km; 2.25%)
Czas w ruchu:1030:38
Średnia prędkość:23.47 km/h
Maksymalna prędkość:64.00 km/h
Suma podjazdów:5626 m
Maks. tętno maksymalne:215 (108 %)
Maks. tętno średnie:137 (69 %)
Suma kalorii:9890 kcal
Liczba aktywności:352
Średnio na aktywność:69.43 km i 2h 57m
Więcej statystyk

29/2014 KOTLINA KŁODZKA - dzień trzeci: BORÓWKOWA GÓRA

Piątek, 2 maja 2014 · Komentarze(3)
Kategoria > 50
Uczestnicy

Plany trzeciego dnia naszego pobytu w Kotlinie Kłodzkiej pokrzyżowała nam nieco niepewna pogoda oraz delikatnie zmęczenie materiału po Rychlebskich ścieżkach. Dlatego też zdecydowaliśmy się na asfaltowy wariant w stronę Lądka Zdroju przez Złoty Stok.

Wyruszamy nieco wcześniej - stąd pobudka po godzinie 6/7 i wczesne śniadanie. Od początku nadajemy ostre tempo po stosunkowo płaskim asfalcie, którego nie wytrzymuje Karol (narzekał na niedodziałanie nogi) i na wlocie w Złotym Stoku odłącza od nas, wracając na kwaterę.
Pod Kościołem p.w. Niepokolanego Poczęcia NPM w Złotych Stokach
Po opuszczeniu Złotego Stoku udajemy się w stronę Lądka Zdroju, który zaczyna się długim podjazdem i po długim czasie docieramy na Przełęcz Jaworową, gdzie robimy pamiątkowe fotki. Następnie cieplej się ubieramy, bo nie dość że temperatura spadła w porównaniu do dnia poprzedniego, to jeszcze zjazd w dół sprawi, że mogą nam zamarznąć palce ;). Na początku takiego zjazdu zaliczyłem mały fail; butelka wody, którą Wiktor włożył mi na bagażnik zaczęła się dymić (efekt starcia z bieżnikiem) i musiałem biedaczkę zostawić w koszu ;P. I to był długi zjazd w dół, choć drogi były dość dziurawe, istniało ryzyko utraty nie tylko powietrza w oponach ale też zębów.
Mgliste warunkiŚcigam się z P.Jurkiem ;)PostójPanorama
W samym Lądku Zdroju postanawiamy skorzystać z ciepłej herbatki i jedzenia, by nabrać sił przed wspinaczką na Borówkową Górę, na którą zamierzamy dostać się przez Lutynię. Nie było łatwo, wręcz trudniej niż w pierwszym czy drugim dniu, zwłaszcza ostatni pionowy podjazd na 200m w górę, który pokonaliśmy podprowadzając rowery.
Punkt Widokowy nad Biała Ladecka Rynek w Ladkach ZdrojuPierwszy postój w drodze na Borówkowa Mgla bardzo szybko przemieszczala Kapliczka Zrodelko
Na Borówkowej (900m npm) przebiega granica polsko czeska, a przywitały nas informacje o jednym z najwyższych szczycie Złotych Gór oraz wzmianka o historycznych spotkanaich opozycji. Ulokowano tam także wieżę widokową (z racji dużego zamglenia nie było sensu z niej korzystać) i można było skorzystać z baru czy ogniska, rozpalonego przez miejscowych *strażników*.
Jeszcze troche i bedziemy :)Trzeba zalaczyc swiatelka ;) bo za chwile zgubimy sie we mgle Jeszcze blizejI jest Jurek :)Wikyu tez daje rade ;)Junior przeMikołaj w trakcie podjazduPozdrawiam ekipe trail.pl z Borkowkoej ;)Junior odpowiadaPamiatkowe cytatyKielbaskiOdpoczynek reszty
Nie posiedzieliśmy długo i rozpoczęliśmy bardzo fajny zjazd niebieskim szlakiem w stronę Bili Vody - tutaj nie żałowałem tarczówek, choć były odcinki dość niebezpieczne, gdzie mogłoby się skończyć naprawdę źle.
Pozegnanie z CzechamiRaj dla rowerzystówPamiatkowe zdjecie w Bila VodaUpieprzony rowerek Wiktora
I tak oto żegnamy po raz kolejny czeską stronę, udając przez znaną nam okolicę w stronę kwatery. A dzień kończymy grillem wraz z orzechówką i malinówką.
Zasłużony grill
Trasa

28/2014 Kotlina kłodzka - dzień drugi: Rychlebské stezky

Czwartek, 1 maja 2014 · Komentarze(6)
Kategoria > 50
Uczestnicy

Poprzedniego wieczoru zastanawialiśmy się nad planem drugiego dnia. Uznaliśmy, że będzie lepiej, jak poczekamy do rana ale duże prawdopodobieństwo że pojedziemy w stronę znanego i polecanego kompleksu - RychlebskéStezky.

W nocy dołączył do nas Wikiyu, który przybył z Łodzi zaraz po pracy i w ten sposób było nas 7 w hotelu. Pozwoliliśmy sobie na póżniejszy start, tym razem w stronę czeskiej granicy. Ruszyliśmy przez Paczków długimi i dziurawymi asfaltówkami. Po przekroczeniu granicy mamy do czynienia z zupełnie innym asfaltem, który nadaje się idealnie na szosę (poza wyjątkami, choćby w Bernatricach, gdzie trwa całkowita wymiana nawierzchni głównej drogi w mieście.
Tam byliśmy ;)Lecimy!BS zawsze z nami ;)Uprawa tytoniu bądź chmieluPierwszy raz rowerem!
Mijamy rudego kolarza, który nie reaguje na nasze pozdrowienia, za to jesteśmy świadkami przejazdu zabytkowych aut I motocykli, których właściciele nie mają problemu z pozdrowieniami - mega wielki pozytyw. Gładziutka szosa sprawiła, ze podkręciliśmy prędkość I nie zauważyliśmy, że trzeba zmienić kierunek jazdy i typ nawierzchni w okolicach Vidnawy.
Po stronie czeskiej i od razu inny asfaltAsfalt marzeńCzeskie poleCoraz bliżej celuCerny PotokRowerowy camp
Na przemian jedziemy wzdłuż Černý(ego) potoku aż trafiamy do lasu, w którym delikatnie się gubimy. Tutaj mój bład polegał na zaufaniu do UMP PC, który owszem pokazywał drogi w Czechach ale niestety nie zawierał leśnych dróżek. Na obronę dodam, że nie byliśmy jedynymi, którzy zgubili się w tym lesie, bo spotkaliśmy Czeszki, błądzące po dróżkach. :]
gdzieś tam w lesie
Po krótkich dyskusjach w końcu zdecydowaliśmy się na kierunek jazdy, trafiając nad Plavny Potok a następnie udajemy się w stronę Cernej Vody, gdzie znajduje się cel dzisiejszej wycieczki - centrum rowerowe Rychlebskich Ścieżek.
leśne dróżkiPlavny PotokPolują na mnieZdjęcie profiloweczeski WychodekTo musi być tam!No to jedziemy!
Na miejscu okazuje się że jest sporo ludzi (w koncu święto) i mnóstwo znakomitych sprzętów, głównie fulle ale XC także trafiały się. Ogarniamy trasy, wybieramy zieloną trasę, a pan Jurek zostaje na miejscu. No to zaczynamy jazdę. Mając na sobie strój bikestats byłem rozpoznawalny i miałem okazję chwilę porozmawiać z Izką z W-wy, która konsekwentnie pięła się w górę na swoim fullu.

Wtedy nie wiedziałem z czym mam do czynienia ale im dalej od centrum, tym poziom był coraz trudniejszy. Starałem się być ostrożnym, nie przeszkadzać innym, a przede wszystkim wrócić w jednym kawałku. Niemniej, następnym razem postaram nieco szybciej pokonać trasę. Spotykam Wiktora i wspólnie jedziemy zieloną trasą, zaś reszta obrała kierunek SuperFlow - odważni.
Wikyu obczaja mapęW centrum rowerowym działa warsztatOt taka kładkaWidoki cudownePrzeszkód nie brakowałoPanoramaOt takie tam przeszkodyA teraz ostry zjazd w dółZasłużony odopoczynek dla bike'ow :)
W podobnym czasie dojeżdzamy do centrum i robimy odpoczynek - w końcu zasłużone piwko na miejscu. Widok granatowych chmur sprawił, że podnieśliśmy nasze tyłki, ubieramy się w pokrowce zapierdalając w stronię Javornika. Wprawdzie opady deszczu nas dopadły, ale na szczęście były to zaledwie umiarkowane i przelotne opady. W samym Javorniku skręciliśmy do centrum, pod sam zamek Jansky Vrch, pod którym zbierała się miejscowa ludność w ramach lokalnej zabawy.
Delikatnie sie psuje pogodaCzeska drogaJansky VrchWidok z zamku
Opuszczając Javornik, byliśmy raptem kilkanaście kilometrów od naszej kwatery - wzdłuż granicy trafiliśmy do Bile Vody oraz do Złotego Stoku, a potem przez Błotnicę i Topolę zjechaliśmy do celu.
Wracamy!Tam za miedzą jest PolskaZjazd do Złotego StokuSklepik w Topoli
Świetny wypad, nawet wróciłem w jednym kawałku :P Wiktor śmiał się, ze byłem pierwszym, który pokonał trasę Rychlebskich jadąc 29erem z bagażnikiem :D.

Trasa
height="405" width="590" frameborder="0" allowtransparency="true" scrolling="no" src="http://www.strava.com/activities/137741199/embed/5e5443d89bffa7c30f5ba68a188bebf0f00bdf07">

27/2014 Kotlina kłodzka - dzień pierwszy: Góry Bardzkie

Środa, 30 kwietnia 2014 · Komentarze(6)
Kategoria > 50
Uczestnicy

Tegoroczna majówka znacznie różniła się od tych z ubiegłych lat, kiedy to spędziłem ten czas u siebie w wlkp. Tym razem, wraz z Gnieźnieńską ekipa postanowiliśmy nawiedzić południowe krańce naszej kochanej ojczyzny czyli Tytułową kotlinę kłodzka ,a jako tymczasową hawirę obraliśmy Dziuple u Kazka nieopodal Kamieńca Ząbkowickiego - de facto poleconą przez Marcina i Sebastiana.
W noc poprzedzającą wyjazd Nie mogłem standardowo zasnąć, stad poświęciłem czas na ostatnie przygotowania do wyjazdu. Tuż przed 5 rano wyruszyłem moim obładowanym rumakiem w stronę wrzesińskiego dworca PKP, by z pomocą Kolei Wlkp udać się do Poznania, gdzie czekała za mną pokaźna grupa Gnieźnian. Następny etap podróży to Kamieńczyk w stronę Wrocławia, który niby mógł przewozić rowery w ograniczonym zakresie. W sumie tak było ale sądzę, że gdyby konduktorki się postarały, to problemu by nie było. Niepotrzebnie bałem się, że nie zdążymy na przesiadkę w stronę Kłodzka, bo w praktyce pociąg Sudety czekał na nas na tym samym peronie.
ROwerek w Kolejach WielkopolskichTzw Ograniczenia w przewozie rowerówTym razem kibelkiem w stronę Kamienica :]Hulk Hogan w Pociagu?
Na miejscu byliśmy przed 12, szybko też trafiliśmy do naszej bazy, a następnie szybkie zakupy, mały posiłek i byliśmy gotów na kolejne wyzwania dnia dzisiejszego czyli atak na Góry Bardzkie.
Taki widoczek z naszego okna w kuchniTo tam wlasnie jedziemy
Pierwszym celem było Bardo Śląskie do którego docieramy przez Ożary i Janowiec, to były pierwsze dla mnie podjazdy górskie, ale nie było tak źle jakby mogło się wydawać. Trafiliśmy na piękną pogodę, dzięki czemu mogliśmy spojrzeć na cudowna panoramę z punktu widokowego położonego na obrywie skalnym. Po czym był pierwszy szybki zjazd do Barda, na którym mogłem wygrzać tarcze.
W trakcie wspinaczkiJazda Jazda Pamiatkowe zdjecieWidok z punktu widokowegoTam wlasnie bylismyBardo Ślskie nad Nysa
Po krótkim zwiedzaniu miasta, ponownie udaliśmy się na pojazdy celem zdobycia kilka szczytów Gór Bardzkich. Nie były to łatwe cele, choć dopiero co zaznajomiłem się z jazda po górach. Nie stanowiło to przeszkody w zdobyciu choćby szczytu Wilczak, położonego na wysokości 637 m npm... Skoro wspinaliśmy się w górę to przyszedł czas na długi zjazd - jak się potem okazało szlakiem pieszym. Pff
PrzeszkodyKolejne przeszkody :DZ mojej perspektywy Kolejny szczyt zdobytyOt taki piękny widokGdzieś w drodze
W ten sposób dotarliśmy do srebrnej przełęczy, równie piękna panorama. Następnie zaś czysta przyjemność ze sporą dawką adrenaliny - mowa o zjeździe. Było tak szybko, że trzeba było zrobić postój w Srebrnej Górze z powodu rozgrzanych hamulców u niektórych osób.
Przelecz SrebnaWitamy w Śrebnej Gorzea teraz w dó
Do bazy docieramy ze sporym zapasem piwnego izotonika, który nabyliśmy po drodze w sklepie. Dużo atrakcji jak na pierwszy rowerowy dzień w górach, zwłaszcza dla przyzywczajonego do płaskiej wielkopolskiej powierzchni jeźdźca.
Trasa:
height="405" width="590" frameborder="0" allowtransparency="true" scrolling="no" src="http://www.strava.com/activities/137741205/embed/d15dded15f136c31389b64a4ee86680f35b59e4d">

25/2014 Nadwarciańske rewiry

Poniedziałek, 21 kwietnia 2014 · Komentarze(1)
Kategoria > 50
Uczestnicy
W drugi dzień Świąt Wielkanocnych Uziel zaproponował  małą wycieczkę po okolicznych rewirach nadwarciańskich. Co tu napisać, pogoda dopisała:), co więcej moglem zaprezentować swoj firmowy strój ;)

Akuku w CzeszewieJa w nowym strojuW okolicach Nowej Wsi PodgórnejTradycyjnie, fotka z mostu nad Warta w Pyzdrach

23/2014 Popołudnie na krótko

Sobota, 12 kwietnia 2014 · Komentarze(0)
Kategoria > 50

Cały dzień na nogach, ze czasu na rowerową wycieczkę nie było, poza tym nie miałem nastroju. Popołudniową sesję przeznaczylem na czyszczenie roweru i w koncu zddecydowalem sie na trening po okolicy w krótkich spodenkach! :)

20 / 2014 Unia z Warszawiakami / pożegnanie z Kellysem

Sobota, 5 kwietnia 2014 · Komentarze(3)
Kategoria > 50
Uczestnicy
Sobotni poranek nie zachęcał do kręcenia kolejnych kilometrów ale nie mogłem odmówić sobie przyjemności oprowadzenia po mojej okolicy Gości z Warszawy, którzy przyjechali po mojego trekkinga. Lavinka i Meteor Tommicznie chcieli poznać choć część wrzesińskiego grajdołka oraz zdobyć kesza, znajdującego się w Unii - stąd dzisiejszy tytuł. Współtowarzyszył nam także Uziel.

Tuż przed 13 otrzymałem telefon, że wspomniana dwójka dokonała desantu na wrzesińskim dworcu i dałem sygnał mojemu ojcu, by podjechał pod dworzec z zapakowanym trekkingiem. Wcześniej Września była zablokowana z racji odbywającego się pogrzebu śp. pani poseł Krystyny Pośledniej (przybył m.in. premier Tusk, marszałkini Kopacz i inni przedstawicie ze świata politycznego).

Po przekazaniu roweru Tommiemu, nastąpiła część adaptacji ustawień pod swoje 4 literki, co nie było łatwe i zajęło 30 min. W międzyczasie okazało się, ze zamierzają wracać na kołach do Warszawy, przynajmniej Tommi. W dodatku pierwszy przystanek na nocleg upatrzyli w lesie k.Kazimierza Biskupiego.

Gdy pokazywaliśmy wrzesińską Farę, byliśmy świadkami przejazdu motocyklistów, głównie zrzeszonych w Born To Ride, z amerykańskim kolosem Kenworth W900L na czele - widowisko było zapewnione. Nastepnie udaliśmy się do parku Hrabiny, a następnie w stronę Gozdowa, gdzie była przerwa na śniadanie nr 3 Gości - mieli okazję odpocząć przy murowanym kościółku, który też sfotografowali. Następnie zajrzeliśmy pod pałac w Młodziejewicach i parę kilometrów później znaleźliśmy się w Unii. Oczywiście, nastąpiła eksploracja ruin pałacu, goście także wpisali się do logbooka skrzynki oraz pokazali własny hotel geokretów - exp +1000, nie ma co?
Amerykanski Kolos na czeleNiezla zadymaLavinka na pierwszym planieMeteor nad A2Pięknie zaladowany kellysPalac w UniiEksploracja wnętrza
Przez cały czas towarzyszył nam zimny wmordewind, skutecznie utrudniający jazdę nam, a co dopiero mieli powiedzieć Lavinka i Meteor. Odprowadziliśmy ich do granicy Strzałkowa i Słupcy. I licząc na silny wiatr w plecy pośpiesznie udaliśmy się w stronę Wrześni.
Ktoś mial fantazje ;)

19/2014 Barczyzna - pozostałości po Olędrach

Niedziela, 30 marca 2014 · Komentarze(1)
Kategoria > 50
Uczestnicy
W niedielny poranek odezwał sie Uziel z propozycją wycieczki po najbliższej okolicy. Początkowo chciałem skoczyć nad Babskie Jeziora ale dałem się przekonać Uzielowi. Jako że rower i plecak był gotowy po sobotniej wycieczce, wystarczyło dokonczyć śniadanie i odpowiednio się ubrać:). Pogoda była wyśmienita ale nie zaryzykowałem z krótkimi spodenkami - zbyt krótko po chorobie jestem.

Podjechałem po Uziela, po czym wspólnie udaliśmy się w stronę Zalewu, zwracając uwagę na niedzielnych spacerowiczów i rowerzystów, których było od cholery. Gdy wydostaliśmy się z Lipówki, poczułem ulge i mogłem w koncu skupić się na przyjemności, jaką dawala jazda bez przeszkód. Pierwszy postój zrobiliśmy w Marzelewie, gdzie Uziel dokonał małych oględzin ruiny budynków, zaś ja dokończyłem konsumcję banana. Dalej ruszyliśmy w stronę Barczyzny
Postoj przy MarzelewieDlugo nie pożyje..Bliźniaki - rzadko spotykany okaz
Barczyzna leży na szlaku Osadnictwa Olęderskiego w gm Nekla, znajduje się tam wiele atrakcji agroturystycznych, choćby Hotel czy stajnia Grónówka. Również jest bogata w atrakcje historyczne, wśród których warto wyróżnić okazałe dęby: Wyssogota o obwodzie 395cm oraz Sławęta i Bardszczyn o obwodach 384cm i 446cm. Ich obecność to świadectwo występujących niegdyś grądów środkowoeuropejskich, objętą ochroną w 2005 roku. Dochodzę do wniosku, że warto przejechać się wciąż pachnącą świeżościa trasą rowerową po gminie Nekla. Poszwędaliśmy się po lasach i blotnych dróżkach i wrócilismy do Nekli
A którędy do... ? Jeszcze trocheU celu - Slaweta na pierwszym planieUziel taki maly w porownaniu do Bardszczyna, ktory niestety sypie sieJeszcze raz spojrzenie na BardszczynaŻurawie zaszczyścily nas swoja obecnosciaMrowki jakiemus owadowi wpierdl dajaMoja skromna osobaDwa Krossy - jedna rodzinaJakie rozryte drozki
W Nekli pożegnaliśmy się i każdy pognal w swoja strone, Uziel na Wrześnie, ja na Targowa Gorke. Wpadlem do domu na obiadowa przerwę, by potem przez ponad godzinkę pokrecic sie wokol Wrzesni. M.in. bylem na zapomnianym Malpim Gaju, gdzie przegralem z lekiem wysokosci na gorce - okazalo sie ze jeszcze tak swietnie nie czuje roweru.
niby mala gorkaPanorama zalewu

18/2014 Po dłuższej przerwie Górka Bismarka i nadwarciańskie rerwiry

Sobota, 29 marca 2014 · Komentarze(3)
Kategoria > 50
Po tygodniu leczenia ciężkiego przeziębienia nadszedl czas na wyciagniecie rowerka na dluzszy spacerek rowerowy. Dla odmiany, Uziel sie rozchorowal, Mikadarek w pracy a Kkkrajek na pielgrzymce w Czestochowie - wszyscy zajeci ale nie zniechecilo mnie do pokonania dzisiejsze celu, jakim byla Gora Konwaliowa vel Bismarka.

Przed wyjazdem standardowo sprawdzalem czy wszystko gra, nasmarowalem lancuch, ktory ostatnio zgrzytal, napelnilem bidon i stanalem nad wyborem ciuchów. Jako ze przeziebienie mam za soba, to nei zdecydowalem na krótkie gacie, jedynie kurtkę zoamieniem na nieco lzejsza bluzę, która wyladowala w plecaku. Oczywiście, ze standardowo banany i batoniki tez sie tam znalazly. Garmin odpalony i jazda!

Jakie to przyjemne uczucie wrócić na 2 kólka po tak dlugiej przerwie i to w takich cieplych warunkach! Jak na wiosnę przystalo. Tempo bylo szybkie, bylo slychac tylko szum opon. Zauważylem, ze Garmin ma zla wartość wysokosci i zmartwilem sie, ze bedzie źle pokazywal w stats ale to tylko sprzet, liczyl sie dobry fan. Pongalem przez Murzynowo Kościelne w stronę Olaczewa i przez Chociczę, Szlachcin śmigam w stronę Czarnego Piatkowa, zaliczajac w okolicach Grójca świetny zjazd - byla moc! W Czarnym Piatkowie krotki postoj na sesje zdjeciowa i chwile spedzona z sloncem - pięknie pachnial wiosenny las cieplem slonca a zarazem czuc bylo mroźny oddech odchodzacej zimy.
lokalne podstopienia w okolicach OlaczewaZa chwile bedzie zjazd!Postój na mostkuRozlewiska w lesie
W lesie zaobserwowalem wysoki poziom wód gruntowych, co mnie szczerze zdziwilo bo zima byla sucha i raczej zubozala w snieg czy lód. Zaś drogi byly o dziwo suche i przejezdne, tylko czasami trzeba bylo uwazać zeby do blota nie wpaść - taki droby singletrack. Po przekroczeniu "15" do celu bylo raptem kilka minut, w myślach przygotowywalem sie do podjazdu na sam szczyt, który zdobila wieża obserwacyjna tutejszych leśników. Prawie udalo mi sie dojechac za pierwszym razem, gdyby nie ostry skret w lewo :/ a do tego skad nikad pojawil sie jezdziec na koniu - ludzie nie przestaja mnie zaskakiwac.
Szczyt Góry Bismarka zdobyty!No to hop w dól
W trakcie przerwy pozwolilem sobie zadzwonic do kilku osob, w tym do Darka, zeby dowiedziec sie o trasie w stronę walu nadwarcianskiego, ktorym chcialem wrocic az do Orzechowa - przez caly czas czulem sie obserwowany przez pana z bocianego gniazda. No to hop w stronę Krzykos (najpierw w dól potem pod górke by potem zjechac w dól w stronę Krzykos). Ponownie zetknalem sie z "15" i za jakimś zakladem skrecilem w polna sciezkę, prowadzaca - na co liczylem - w strone wspomnianych walow. Mialem niezly ubawm jak owa dróżka się skonczyla i musialem popierdalac najpierw polami a potem polana na szage, ktora skrywala niespodzianki - chocby ukryte bagna :)
okolice Walu sa naprawde piekne nawet wczesna wiosnaTradycyjnie na wale fota pamiatkowapopoludniowe slonce
I tak walami udalem sie w strone Orzechowa, nacieszajac sie piekna nadwarcianska okolica, urozmaicona w starorzecza, podtopione laki, zakola Warty czy dziewiczymi lasami. Iście wielkopolski majestat. W Orzechowie skręcilem obok basenu (jeszcze nieczynnego) i pognalem lasami w stronę Miloslawia, dalej przez biechowska puszcze trafilem do domu.
Bylem zdziwiony, gdy uslyszalem a potem ujrzalem motorowke na tym odcinku WartySamotny jezdziec i jego rumakInne spojrzenie
Tego mi brakowalo. takiego krecenia po lasach ;)

15/2014 Spinning na świeżym powietrzu

Czwartek, 13 marca 2014 · Komentarze(0)
Kategoria > 50
Uczestnicy

W każdy czwartek chodzę na spinning ale z racji pięknej pogody i dużego zmęczenia, postanowiłem pójść na wagary. Wstępnie umówiłem się z Uzielem na Skorzęcin ale po zjedzeniu obiadu poczułem zmęczenie i konieczność drzemki. Wiec zaproponowałem, ze spotkamy się w drodze, więc niech sobie pojedzie do Skoja. I pojechał a ja uciąłem ponad 30 min drzemki i tuż po niej zafundowałem rozpuszczalną kawę z mlekiem. 
Drzemka okazała się strzałem w dziesiątkę, organizm zregenerował i był skory do współpracy. To też jechało mi się zajebiście, czułem moc w nogach. W międzyczasie dostałem smsa, że Uziel za kilka minut zwija z OW Skorzęcina i będzie wracał do domu. Oszacowałem czas, jaki potrzebowałem  na dojazd do Witkowa i potwierdziłem, ze jadę w jego kierunku i ze spotkamy się przed / za Witkowem. Warunki na drogach były rewelacyjne, księżyc oświetlał tak okolice, że było widać cień, w dodatku nie było wiatru. Skoro tak, to zacząłem ostro kręcić, bez żadnych przystanków / postojów po drodze. W efekcie udało mi się dojechać pod Witkowo i spotkać Uziela prawie w godzinę. I wspólnie podążaliśmy w stronę Wrześni, co szło opornie Uzielowi - pewnie będzie mówił, ze nie trzeba było szaleć, skoro  nie będzie mi sie chciało jechać w piątek :). 

12/2014 | Skorzęcin

Niedziela, 9 marca 2014 · Komentarze(0)
Kategoria > 50
Uczestnicy
Piwko
Niedziela miała należeć do Kórnika i okolic ale z racji, ze padłem po sobotniej wycieczce i dość późno się obudziłem, to niestety musiałem zrezygnować z takich zamiarów.
Po jakiejś godzinie ogarnąłem się i wyjechałem na spotkanie z Uzielem, który miał czekać pod Orlenem a był pod Makiem (tja, popierdoliły mi sie miejscowośći ;). Po krótkim przywitaniu, pewnie podążąliśmy w stronę Skoja ale wyrąźnie odstawałem od Uziela - pewnie albo był wkurwiony albo naladowany sterydami albo jedno i drugie. Do OW Skorzęcin dojeżdżamy przez Rybakówkę czyli na szagę przez las. Przed samym ośrodkiem byliśmy świadkami debilizmu na motocyklach, wyprzedzających na trzeciego i ledwo zdążyli przed nadjedżającym.
Ośrodek Wypoczynkowy
A w samym Skorzęcinie sporo ludziska no i niektóre pounkty gastronomiczne były otwarte - w końcu pieniądze trzeba zarabiać. Tradycyjnie podjechalismy na moli, by potem gdzieś usiąść w centrum. W międzyczasie wyczekiwałem kumpla z pracy, który wprawdzie jeździ na rowerze ale dopiero teraz budzi się do życia.
Po godzinie zebraliśmy się wszyscy i udaliśmy się w strone domów. my do wrześni, herbert zaś w stronę Trzemeszna.
Niebawem taki widok przejdzie do historii, jeśli tylko VW wybierze Wrześnię na miejsce nowych inwestycji