32/2013 | Kaliszfornia zdobyta!

Niedziela, 19 maja 2013 · Komentarze(6)
Kategoria > 100, Wmordewind
Uczestnicy

Pomysł na Kaliszfornię powstał po wczorajszej wycieczce i w sumie tylko warunki pogodowe mogły zepsuć koncepcję dzisiejszego wyjazdu - spooory wmordewind i bardzo ostre słoneczko. Ale najgorszy etap to pobudka, nie mogłem za nic się dobudzić rano i jakoś ze sporym opóźnieniem wyruszyłem.
Z Uzielem umówiliśmy się pod Tesco ale ostatecznie spotkaliśmy się na granicy w Borzykowie - myślałem ze będzie on pierwszy ale ... okazało się, ze rozpędziłem i musiałem poczekać ;-) Wspolnie dojechaliśmy do Pyzdr, chwila postoju na moście i jazda.. O ile między Pyzdrami a Gizałkami było przyzwoicie (bo lasy), o tyle do samego Kalisza była nieustanna ciągła walka z wmordęwindem, który robił co chciał. Do takiego stopnia, ze rozpędzony z górki do 35km/h, wiatr wyhamował mnie praktycznie do zera. To jeszcze było do zaakceptowania.
Strażnicy czuwają.
Gorsze od rześkiego (ale jednak) wmordęwindu, były 2 rzeczy: zjebana droga i kijowi kierowcy wszelkich pojazdów. Jednym słowem to tylko Polska. :/
Wracajmy do meritum sprawy. Za Giżałkami zaczęły się pierwsze tereny prawie-wyżynne, a wiatr wcale tak nie ułatwiał. Ale jakoś dojechaliśmy do tego całego Kalisza - na zasadach wymiany lidera, najpierw uziel a potem ja, i znów. W Kaliszforni pozwoliłem sobie na mały postój ze spagethi w roli głównej - tutaj wielkie dzięki Snow za podpowiedz odnośnie lokalu. Ogólnie, Kalisz to najstarsze miasto w Polsce, ma swój klimat ale niestety nie jest do konca przygotowane pod kątem turystyki rowerowej ani pieszej.
Pierwszy techniczny postój w Choczu (bateryja od aparatu padła)
Piła Tango ;-)
Kaliszfornia Tango
Pomódlmy się o dobre żarełko
Dobra, to gdzie my tu jestesmy


W tle Sanktuarium Św. Józefa

Tym razem tylko 75km
Zapomniany szlak rowerowy
w akcji
Nieopodal Brudzewka Bunkier należący do linii nad Prosną w ramach Armii Poznań.
Piknikujemy


Droga powrotna to była czysta bajka i godna współpraca z wiatrem (który ustał w godzinach wieczornych) ale nie największą zmorą były dziury i debile za kierowcami. Taki dłuższy postój zrobiliśmy tuż przy bunkrze w okolicach Brudzewka - tutaj zasługa Uziela, bo to on zauważył. Pozwoliłem zajrzeć do środka i stwierdziłem, że jest w dobrym stanie ale niestety tego samego nie mogę powiedzieć o okolicy, której zasłania mały lasek - szkoda, bo nieopodal płynie sobie Prosna. Tutaj możecie przeczytać coś wiecej o linii bunkrów, skupionych wokół Kalisza ( i tym samym Wlkp).

Pomimo zmęczenia, nadal miałem powerek, co udowadnia ten filmik, nakręconego z bolidu Uziela:

Do samej Wrześni jechaliśmy z dobrym tempem, z przerwami na krótkie rozmowy, bo za dużo aut było (niedzielne powroty) i nie chcieliśmy dokładać cegiełki do statystyk wiadomo czego.
Nie ma baru nad Wartą :/

Najgorsze jest to, ze zjaraliśmy się jak kurczaki na rożnie - ot taki pierwsza letnia opalenizna kolarska na poważnie. I chyba najdłuższa wycieczka w tym roku. ale to oczywiscie nie koniec ;)
Trasa

A teraz czas spać i do pracy.

31/2013 | Powrót do rzeczywistości

Sobota, 18 maja 2013 · Komentarze(1)
Kategoria > 0
Uczestnicy

w samo południe Uziel odezwał się, z porpozycją wyskoczenia gdzieś na mały trening. Nie byłem do konca pewny, gdyż od 2 dni napierdzielały mnie stopy od łażenia po 3mieście. Na szczęście udało się uciec na rower, z Uzielem ustaliłem ze wpadnie po mnie i po prostu pojedziemy z wiatrem zwiedzić rewiry takie-tam-wrzesińskie.
Na samym koncu jestem ja. :P





Tylko psia mać komarzyce atakują :?

Miałem odpuścić sobie dzisiejszy rower, gdyż dopiero co wróciłem z Gdańska,gdzie przebywałem na konferencji. Było niezwykle sympatycznie, mnóstwo nowych kontaktów a przede wszystkim możliwość zwiedzania Gdańska po raz kolejny - woda w morzu jest słona i zimna.

30/2013 | Po porze deszczowej i niekielskie osady Olędrów

Poniedziałek, 13 maja 2013 · Komentarze(8)
Kategoria > 50
Uczestnicy

Początek intensywnego (kolejnego) tygodnia w maju trzeba było uczcić rowerowo. Odezwał się Uziel, który wraca do regularnego kręcenia po chorobie, więc podwieczorny trening rozruchowy sam się zaplanował. A trasa? Nie chcialo mi się włączać GPS'a ale muszę przyznać, ze zrobiliśmy fajne zawijasy w terenie, bo szukaliśmy opuszczonego cmentarza ewangelickiego. Ma to związek z Niekielskimi Olędrami - tutaj możecie poczytać - otwartymi w zeszłym roku szlakami dla rowerzystów i kijkarzy. :)

Uziel a w tle domek. W połowie odnowiony i raczej zamieszkały.
Czas jest bezlitosny ale na szczęście są ludzie, którym los opuszczonych cmentarzy nie jest obojętny.
Fajnie wytyczone trasy na terenie gminy Nekla.

Z minuty na minutę robiło się coraz chłodniej, z 14C temp spadała stopniowo do 11 .. 9.. 8! a a my w krótkich spodenkach, heheh. Ale jadąc na Czerniejewo, rozgrzaliśmy asfalt i praktycznie do samej Wrześni kręciliśmy na spidzie - dzięki czemu było ciepło.

Wrześnica żegna nas...mgłą

I weź, jedz za nim ;-)

Szybki prysznic, szybka kolacja i praca. Życie.

29/2013 | W poszukiwaniu spokoju

Środa, 8 maja 2013 · Komentarze(5)
Kategoria > 100

Miałem odpuścić dzisiejsze rowerowanie, gdyż od samego rana użerałem się z urzędasami oraz z powodu nieprzespanej nocy. Ale dzisiejsza temperatura, zbliżona do letniego okresu, sprawiła że pragnienie kręcenia było silniejsze ode mnie. Zatem pytanie - dokąd tym razem.

Przyznacie mi rację, że jeśli odpocząć to tylko na rowerze, z dala od cywilizacji ;-) To też postanowiłem skoczyć nad powidzkie i tam przesiedzieć popołudnie ( w zasadzie to drzemnąć ;P). Przedtem musiałem domknąć kilka rzeczy i też zrobić sobie prowiancik na drogę.

I tak po godzinie 14. wyruszyłem w trasę, zaliczając krótką wizytę u tow. Uziela w pracy - mam nadzieję, ze niebawem wrócisz na wycieczkowanie w pełni zdrów. Przed Powidzem zauważyłem cyklistę, który nie tylko nie odmachnął (nie przywitał) to jeszcze zaczął uciekać przede mną. Nie mogłem pozwolić sobie na taki numerek, zatem podjąłem wyzwanie i wygrałem w cuglach - zostawiłem go w tyle na prostej, z górki. W samym Powidzu spokój, mało ludzi, głównie młodzi rodzice z dziećmi oraz fani windsurfingu. W sumie to woda była w miarę ok, nie tak lodowata jak miesiąc temu ;-). Poleżałem, obserwowałem i śmiałem się z dziewczyny, która uczyła się windsurfingu ale przede wszystkim wyciszyłem - tego dziś potrzebowałem.


W drodze na górę gradową?

Po dłuższej chwili zacząłem sie zastanwiać dokąd tym razem? Wracać do domu czy może jechać gdzieś dalej, np. nad Wartę? Zajrzałem do locusa, wybierałem różne warianty (Objechać j.powidzkie, łącznie z Anastazewem czy Słupca - Ciążeń - Pyzdry - Września). Niby wybrałem drugą opcję ale z uwagi na dość porywisty ciepły wiaterek, ostatecznej decyzji nie podjąłem.

Wyjezdzajac z Powidza obrałem kurs na dawno nieodwiedzane Polanowo i tam czekała mnie niespodzianka: Bernadyn, który sobie chadzał po całej drodze. Początkowo spora panika, spierdalać czy sposobem Uziela zejść z roweru, pozwolić obwąchiwać i pogłaskać delikwenta. I najlepsze w tym wszystkim jest to, ze podszedł, popatrzył, wybadał i ... olał moją sakwę :/ Zawiedziony podstawą jegomościa, pojechałem dalej, tym razem leśno-polne odcinki dróg.

Panorama k.Polanowa
Ów Jegomość
Dziwne zdjęcie aparat zrobił...


Za Giewartowem mija mnie rowerzysta (niedzielny) zapierniczający na rowerze marki hi-tec (o.O) ale parę minut później role się odwróciły. W Słupcy miałem okazję przyjrzeć ścieżkom rowerowym a w zasadzie znakom drogowym. Pozostawiam to bez komentarza. Pod Lidlem zauważyłem ze GPS logger samoczynnie się wyłączył - ciekawe, z jakiego to powodu.




Wrześnica w Samarzewie

Ekipa Rolkarzy
Warta w Nowej Wsi Podgórnej


Tak do zapamiętania

Do domu wróciłem tuż po zachodzie słońca - idealny czas, bo zdążyłem obejrzeć gol Messi'ego w meczu FBC z Realem ;-). A jutro to zmiana łańcucha na drugi zestaw.

Trasa

28/2013 | Wieczorna przejazdzka

Wtorek, 7 maja 2013 · Komentarze(4)
Kategoria > 0
Takie tam kółeczko po okolicznych wsiach i miasteczkach, zeby rozładować złe emocje dnia wczorajszego i dzisiejszego.

O takie wieczory to wręcz uwielbiam - pachnący i bardzo ciepły oraz brak (jeszcze) komarów :P

27/2013 | Kolejne nadwarciańskie rewiry na zakończenie długiej majówki

Niedziela, 5 maja 2013 · Komentarze(2)
Kategoria > 100
Dzisiejsza niedziela była ostatnim dniem długiej majówki, dlatego miała być dniem odpoczynku przed powrotem do pracy. Nie wytrzymałem i po ciepłym obiedzie, postanowiłem zrobić mały rekonesans po okolicach, w których dawno nie byłem - ze 2 lata temu, z kkkrajek18.

Oczywiśćie napisałem do niego, niestety miał inne plany. Cóż, bywa. Zatem trasa zaplanowana, obiad zjedzony, napoje wyszykowane. Zdążyłem wyprawić rowery moich rodziców, którzy też mieli w planach rowerkowanie po niedalekiej okolicy - wszak piękne popołudnie było.

Początkowo jechało się ciężko, bo pod wiatr i do tego odczuwałem ból mięśni po wczorajszej wycieczce, który zmiejszał się wraz z kolejnymi kilometrami.

Ot Garbus wita w Garbach ;-)
W Solcu





Dłuższy postój zrobiłem nad Wartą w Solcu, popatrzyłem na agroturystykę, na most kolejowy i na ludzi, którzy spędzali wolny czas na świeżym powietrzu. Pomogłem zrobić zdjęcia parce (swoją drogą ładna dziewczyna) - sesja przy takiej pogodzie mogła wyjść :)

Dalej, zupełnie na lajcie postanowiłem pojechać do Nowego Miasta nad Wartą, najpierw na zamknięty most dla ruchu aut, by przyjrzeć się pracy robotników a następnie na polanę nadwarciańską, gdzie budują przystań dla łódek, jachtów itp.

Stary most nad Wartą
Robią a właściwie psują.


Do Hermanowa było rzut beretem i także postanowiłem zwiedzić i w sumie nie byłem zaskoczony ilością koni mechanicznych oraz nożnych. Z roku na rok Folwark robi się coraz popularniejszy - i bardzo dobrze, bo ma swój klimat (dla portfela też :P).





Dla odmiany Agroturystyka na Lutynii chyba nie cieszy się dużą popularnością. Wprawdzie nie wjeżdżałem tam ale po samym wyglądzie można wysnuć odpowiednie wnioski. Za to droga z Dębna do Lgowa była pełna niedzielnych rowerzystów - Good.

Do Żerkowa dojeżdżam od strony Bieździadowa (od dawna jest to mój ulubiony i chyba najłagodniejszy podjazd do tego miasta) i zatrzymuję się na kolejne małe zakupy - woda mineralna + banan. I tutaj miałem przyjemność poznać Kamila i jego Krossa Level B3 (29") - chwila pogawędki i okazało się, że zna Mikadarek'a. Następnie podjechałem pod wieżę telewizyjną i z niej zjechałem - ostrożnie, bo życie mi miłe :P Za to wyszalałem na prostej z punktu widokowego do Śmiełowa, jadąc z prędkością 61.5 km/h! Frajdy nigdy nie za wiele ;-)



Gotów?
Uff.
Tam byłem o!


Spojrzałem na pałac w Śmiełowie - pełno ludzi - i szybka decyzja, ze jadę na Pyzdry przez Rudę Komorską. Nie wiem, czy miałem przyjemność jechać nowiutką drogą ale jechało się rewelacyjnie i szybko aż do drogi Pyzdry - Kalisz. A na moście w Pyzdrach poweekendowy zator drogowy - czegoś takiego nie widziałem w tym mieście. Z jednej strony koniec weekendu z drugiej zamknięty most w Nowym Mieście nad Wartą sprawiło, ze ruch na trasie Pyzdry - Września jest straszny.


Dalej pognałem wzdłuż Wartostrady do Samarzewa - piękne panoramy nadwarciańskie. Stojąc za Ratajami pozwoliłem sobie załączyć najnowszy album Armina van Buurena na Spotify - Intense. I tak do samej Wrześni, do samego rynku, gdzie spotkałem kumpelę na jej zmechanizowanym czarnym rumaku. :)



Tyle jej było ;-)

To tyle, jeśli chodzi o długi weekend majowy. Do zobaczenia za rok!

Trasa:

26/2013 | Znów ten Kórnik i Poznań

Sobota, 4 maja 2013 · Komentarze(3)
Kategoria > 100
Uczestnicy
Znów odwiedziłem Kórnik ale do Poznania trafiłem zupełnie inną i ciekawsza trasą. a to za sprawą @anks. Kilka dni temu zaproponowała wspólny wypad rowerowy - dopiero raczkuje na dłuższych dystansach.

Do końca nie wiedziałem czy spotkanie dojdzie do skutku - lekki katarek, a do tego czyszczenie roweru, zwłaszcza łańcucha (:P) po wczorajszym mokrym rajdzie. Na szczęście zdążyłem ogarnąć kilka spraw rodzinnych oraz rower, więc wystarczyło się ubrać i przyrządzić lekki prowiant na drogę.

Jako miejsce spotkania wybraliśmy Kórnik, do którego docieramy w podobnym czasie. Po przerwie obiadowej ruszyliśmy dalej, w kierunku Poznania i były to tereny mi obce, wiec z przyjemnością podążałem za nią. W ten sposób skorzystaliśmy z kładki nad S11 (zwaną trasą katowicką) w Borówcu.


Nad jeziorem Kórnickim
2 Kellysy
Jak zwykle bawię się telefonem :P



I na szage przez leśne odcinki, które miejscami były ciężkie do ogarnięcia :|. Wiecie, sypki piach, rozjedzone drogi leśne czy wieeelkie wodne bagienka, jak to w lesie bywa.

A to właśnie Anks :)


Moje największe zdziwienie to... Wieża a w nim House Club - Wujek G mówi ze jest to plejs klubu motocyklowego. Oryginalna miejscówka, czyż nie? :)

Z Anks pożegnałem się nieopodal Malty, gdyż późno się zrobiło i trzeba było wracać do domu. Tylko jaką drogą? Niedawno jechałem przez Zalasewo / Gułtowy / Giecz, to dla odmiany wybrałem sobie trasę wzdłuż Cybiny, przez Promno, Pobiedziska i Czerniejewo.

Nad stawami w Antoninku
Postój w Czerniejewie

Prawdziwy wiosenny dzień! I dzieki Anks za wycieczkę:)

Trasa

25/2013 | Deszczowy Rodzinny Rajd Rowerowy we Wrześni

Piątek, 3 maja 2013 · Komentarze(0)
Kategoria > 0

Sezon na jazdę rowerem w deszczu uważam za otwarty! Stało się to dziś, w ramach XVI Rodzinnego Rajdu Rowerowego we Wrześni.

Plany miałem inne, bo wyjazdowe ale pogoda w tym roku nie dopisała, więc udział był czymś oczywistym. Tym bardziej, że obiecałem pomóc kumplowi przy ognisku, który organizował dla swojego stowarzyszenia.

Przy okazji miałem okazję pogadać i pojezdzic w towarzystwie Marka Leśniewskiego - całkiem sympatyczny gość.




Wszystko było mokre ale ludzie dopisali, to całe rodziny :) Więcej informacji znajdziecie na: Nowej Wrześni i Wiadomościach Wrzesińskich

Zdjecie główne pochodzi ze strony NowaWrzesnia.pl

24/2013 | Panie Krawczyk, pan mi wybaczy czyli WPN, Poznań i powrót po ciemku

Środa, 1 maja 2013 · Komentarze(3)
Kategoria > 100

1 maja to Święto Pracy, skoro święto to czemu nie spędzić go aktywnie, pracowicie? Wpadłem na pomysł kolejnej długiej wycieczki i taką w nocy zaprojektowałem. Pozostało modlić się o dobrą pogodę.
Obudziłem się ciut później niż zaplanowałem, stwierdziłem, że pogoda jest dobra, asfalt po nocnym deszczu powoli wysychał - decyzja podjęta. Po późnym śniadaniu ruszyłem na podbój Wielkopolski - tym razem szlak po WPN, z kilkoma ważnymi celami: punkt widokowy w Mosinie i szlak wzdłuż Warty od Puszczykowa do Dębiny.
Temp może nie była dość optymalna i wziąłem na wszelki wypadek dłuższe spodnie i cieplejszą kurtkę. Uwaga sporo zdjęć a panoramy są klikalne.
Do Zaniemyśla jechało się bardzo fajnie, średnia prędkość oscylowała w okolicach 30km/h a do tego święty spokój na trasie. Odbiłem na Kórnik, gdzie było wuchta ludzi, zarówno na rowerach i jak pod pałacem. Dla zainteresowanych, zrobiłem plakacik.
Wehikuł w Zaniemyślu
Pięknie pachnąca i kwitnąca droga
W Kórniku było tak:




Droga między Kórnikiem a Rogalinem była w porządku, atrakcją "turystyczną" były panny leśne, uprawiające ponoć najstarszy zawód świata - nie mnie to oceniać, ale kolorowo było. W Rogalinie pozwoliłem zajrzeć pod Mauzoleum i przejechać obok pałacu by odwiedzić słynne rogalińskie dęby - jednemu "umarło" :( Nie wiem co mnie pokusiło ale pojechałem na szagę przez polanę, by podziwiać scenerię rozlanej Warty. A tu niespodzianka: bardzo wilgotne podłoże, przejazd zalany i trzeba było albo cofnąć albo znaleźć skróty przez krzaki - sporo piachu i ostry singielek, idealny dla Grigora.
W Rogalinie:






Tu rzeczka odcięła mi drogę:P
Ot singielek
Hurra, znalazłem w końcu drogę na Mosinę, gdzie czekał punkt widokowy - W zeszłym roku pozazdrościłem Grigorowi, więc nie mogłem tym razem odpuścić. Ale Ale... ile ja musialem nawkurwiać na wujka Google, który nie umiał znaleźć celu. Miasto też ciała dało, skoro nie oznaczyli odpowiednimi tablicami informacyjnymi. Jedynie mieszkańcy wskazali lokalizację - z długim podjazdem (chyba ok.pół kilometra). Ludzi sporo, aut także a rowerzystów jak na lekarstwo (ok, 2 rowery były załadowane na aucie ale to sie nie liczy:P). Za to miejsce pierwsza klasa, sporo przestrzeni na odpoczynek, na grillowanie a przede wszystkim drewniana konstrukcja, znacznie wyższa niż ta w Dusznie - idealne miejsce na nieco dłuższy odpoczynek.
W drodze do Mosiny
a w Mosinie:



W Puszczykowie zacząłem podążać niebieskim szlakiem wzdłuż Warty. Jeden z najciekawszych odcinków z dzisiejszej wycieczki ale z uwagi na nocne opady deszczu bardzo obawiałem się może być mokro, a Warta była nadal dość szeroka, więc czy nie ryzykuję np. kąpielą w Warce? Całe szczęście, były nieliczne problemy, zwłaszcza blisko brzegu rzeki. I tutaj, tak moi drodzy, zgubiłem latarkę :( - nie wiem w którym momencie to się stało i szukanie latarki (zawróciłem) okazało się igłą w stogu siana. Rowerzystów, podobnie jak na trasie Kórnik - Mosina, było pod dostatkiem; czy to kolarze, czy to pojedyncze jednostki ale przeważnie były to zorganizowane grupy prorodzinne.



I w ten sposób trafiłem do Lubonia. W Dębinie(kolejne fajne miejsce do odpoczynku) szybkie uzupełnienie bidonu i odczytałem smsa, ze mogę wlecieć na herbate. Jadąc na Golęcin przez Stare Miasto i Sołacz, stwierdziłem że nie nadaję się na jazdę po mieście, zwłaszcza tak dużym jak Poznań. Wszędzie światła, postoje i łamanie przepisów (och, kaman, seriously?), zwłaszcza irytowali mnie piesi, którzy akurat musieli iść ścieżką ( czemu nei drogą?) rowerową. Trafiłem na herbate, godzina odpoczynku i zrobiła się mega późna pora.




i na zakończenie Targowa Górka

Droga powrotna była raczej spokojna, poza 3 przypadkami.
Przypadek nr 1: Wyprzedzanie na trzeciego - kierowca myslał, ze zmieści się miedzy 2 rowerzystami (w tym jeden jechał w przeciwnym kierunku).
Przypadek nr 2: Grupa Samobójców w ciemnym lesie, bez kompletnego oświetlenia, nawet pieprzonej kamizelki brak, odblasków brak - tępe pipki męskie, bo nawet jechać za bardzo nie umieli.
Ale trzeci przypadek, to już rarytasik: Z powodu sarny, która wyskoczyła mi przed rowerem wjechałem do rowu...fiknąłem koziołka dość konkretnie ale na szczęście, nic się nie stało :D Miękkie lądowisko, miękka i świeża trawka. ;]
Wiecie pięknie pachniało? Stwierdzam, że nocne wycieczki to chyba nie dla mnie :P
Trasa:

PS: z tym Krawczykiem to chodziło o koncert "tego" Krzysztofa, który rozpoczął Muzyczny Weekend we Wrześni ;-)

23/2013 | Chłodna Niedziela z pękniętą szprychą

Niedziela, 28 kwietnia 2013 · Komentarze(5)
Kategoria > 50
Uczestnicy

Dzisiejsza niedziela nie zachęcała mnie na wycieczkę rowerową ale z godziny na godzinę sytuacja za oknem zaczęła się poprawić. Postanowiłem, ze wyruszę na rower dopiero po obiedzie, tym bardziej ze moi rodzice wybierali się do brata właśnei rowerem.

"odprowadziłem" rodziców, posiedziałem chwilę i pognałem w kierunku Wrześni, gdzie czekał za mną Uziel. I razem udaliśmy się do Skoja, tempem raczej neidzielnym, bo nikomu się nie spieszyło. Wyprzedza nas biker, tradycyjne powitanie i mówię do Uziela, ze "nie no, siedzimy na jego ogonie". Wtedy słyszę *pyk* i spojrzałem na tylne koło. Uziel odjechał szybko a ja zacząłem siarczyście przeklinać, bo druga sprycha w tym miesiącu postanowiła pęknąć.

Najciekawsze jest to, ze nie było żadnego terenu, była prosta i równa droga. Pytanie, czy to jakaś kolejna ukryta wada koła czy po prostu przy centrowaniu koła za mocno naciągnięto? bo wątpię, zeby mój ciężar był powodoem, skoro na początku sezonu pierwsze 2-3k km przejechałem bez zadnych problemów, a ważyłem dużo dużo więcej.

No ale klamka zapadła, jedziemy dalej - mówię Uzielowi, który na widok pękniętej szprychy, zdębiał i zadawał podobne pytania jak ja. Za Witkowem mijamy grupę motocyklistów-dawców nerek, którzy poczuli za bardzo pewnie na tej prostej, niestety niezbyt równej drodze. Miejmy nadzieję, ze przyjdą po rozum do głowy i będą nieco ostrożniej jeździć.


A w samym Skorzęcinie sporo ludzi, większość spacerowiczów, rzadko kiedy pojawia się lokalny rowerzysta. Po dojechaniu na molo i krótkiej rozmowie, postanowiliśmy spenetrować cały OW, zanim na dobre "wylęgną" nowi i stali goście tej Wielkopolskiej Ibizy.



UFO? tajmnicze kręgi
Każdy może śpiewać....
Parkowanie na styk, nieźle!
Zacna kapliczka, szkoda ze ludzie idą z piwem na pobliskie ławeczki

Za lasem w Skorzęcinem na postoju dostałem napadnięty przez wielkie czarne mrówki! NIby niejadowite ale dosyć horrorów obejrzałem i lekki stres przeżyłem. Dojeżdżając do Witkowa, zauważyłem białe kłęby dymu i pomyślałem: Konin Calling. Ale żeby tak z daleka było widoczne? Zeby rozwiać wątpliwości, skontaktowałem smsowo z Sebkiem, który potwierdził moje przypuszczenia.

Dojazd do domu po zachodzie słońca. Lajcik :)