Wpisy archiwalne w kategorii

> 100

Dystans całkowity:17730.58 km (w terenie 456.86 km; 2.58%)
Czas w ruchu:740:38
Średnia prędkość:23.94 km/h
Maksymalna prędkość:70.60 km/h
Suma podjazdów:6077 m
Maks. tętno maksymalne:234 (118 %)
Maks. tętno średnie:147 (74 %)
Suma kalorii:29351 kcal
Liczba aktywności:145
Średnio na aktywność:122.28 km i 5h 06m
Więcej statystyk

75/2013 | Wielkopolska rzeczywistość

Środa, 7 sierpnia 2013 · Komentarze(5)
Kategoria > 100
Uczestnicy

Po powrocie z morza postanowiłem zrobić sobie dłuższy odpoczynek, obrobić i opisać cały poprzedni tydzień. Trochę czasu zeszło mi i kurcze zatęskniłem za moim rowerem. Pierwotnie miałem jechać od samego rana, tak koło 4 ale padało i grzmiało (a może to wiatr wiał?) i ostatecznie kolo poludnia ruszyłem - niebo było przychmurzone.

Pierwszy przystanek zaliczyłem w Gnieznie, wjezdzając na 2h do pracy a potem gdzie się da. Częściowo polnymi i wiejskimi duktami dojechałem do Trzemeszna, by odbić na Orchowo. Z daleka podziwiałem jeziora Popielewskie i Ostrowickie, by potem zacumowaćna dłużej w Skorzęcinie. Oj przyznaję, ze przez ten cały morski wypad pokochałem las i leśne dukty, choć niektóre były makabryczne piaszczyste. W drodze do Skorzęcina odezwał się Uziel z propozycją wspólnej jazdy i umówiliśmy na spotkanie między Witkowem a Skorzęcinem. On popierdalał szosówką, ja wierny trekkingowi ;-).

Oczywiście nie brakowało debili na drodze, choćby ta w Passacie:

Tak było do samej Wólki, następnie przed Stawami skręciliśmy na Gałęziewice i już było o niebo spokojniej. I tak do samej Wrześni. Wypad mi się bardzo spodobał, bo taki siłowy na konkretnym speedzie :)

73/2013 | #bobikoR10 / Wybrzeże Bałtyku : Łeba - Władysławowo

Piątek, 2 sierpnia 2013 · Komentarze(6)
Kategoria > 100, Bałtyk

Dzień zaczyna się bardzo wcześnie, ponieważ mewy i rybitwy krążące nad pobliską plażą były niezwykle upierdliwe, swoimi krzykliwymi piskami przypominały mi krzyki ofiar, zażynanych na żywo przez Hannibala. Skoro wstałem wcześnie, to poszedłem popatrzeć na plażę i troszkę posiedzieć przy wschodzie słońca. Morze było takie spokojne, wiaterek delikatnie dawał znać o sobie - było tak fajnie, że nawet mewy przestały mnie wkurzać ;-).

Sąsiadka obudziła się i wybierała na zakupy, zatem też z tego pomysłu skorzystałem - przy okazji pozwiedzam Łebę od samego rana. Niestety, negatywnie mnie zaskakuje i w sumie bez żalu opuszczam to miasto.

Jedziemy na wschód i zaraz po opuszczeniu miasta miałem już dość piachu, a tamtędy R10 przebiegało! Trasa wybitna, pomieszana z gęstym piachem, błotami ( w końcu bliskość jeziora Sarbsko robi swoje) - wszystko to miało miejsce na terenie rezerwatu Mierzeja Sarbska. Nieopodal Osetnika (mylnie przyjąłem że jest to Stillo ze względu na latarnię morską) napotkałem (po raz kolejny) na parę niemiecką, z czego ona potrafiła rozmawiać po polsku; także jadą całościowo R10 i narzekała na kiepskie oznaczenia, zwłaszcza na brak tablicy informacyjnej o danej miejscowości i odległości do kolejnych strategicznych punktów.

Oni jadą dalej, a ja postanowiłem troszkę uciec w głąb terenu i pojeździć po północnych terenach należących do Kaszub. W wielu miejscach znów miałem styczność z polnymi piachami - spowalniaczami - oraz miejscową ludnością, która udzielała pomocy w pokonywaniu kolejnych kilometrów tegoż rewiru. A jakże, miałem okazję przysłuchiwać się rozmowie Kaszubów, zwłaszcza w Wierzuchcinie, gdzie zatrzymałem się pod sklepem celem uzupełnienia cukru i doładowania energii.

Nie muszę powtarzać, że tereny kaszubskie (zwłaszcza kaszubskie) to tereny pagórkowate? W Wierzuchcinie dostrzegłem jezioro Żarnowieckie, którego dno znajduje się poniżej poziomu morza. Przystanąłem na brzegu rzeczki Piaśnica, która przepływa przez wspomniane jezioro i przyglądałem ludziom, którzy rozpoczynali wpływ kajakowy wzdłuż rzeki, której ujście nie jest regulowane w żaden sposób. Pomyślałem, że musi być to świetne zjawisko. Warto wspomnieć, że nad jeziorem Żarnowieckim miała miejsce budowa pierwszej elektrowni atomowej w Polsce, jednakże przerwana po 1990 roku i w jej miejsce powstałą największa elektrownia wodna w pobliskim Czymanowie. I jeszcze jedna rzecz godna zwrócenia uwagi; to właśnie na rzece Piaśnica przebiegała granica II Rzeczypospolitej Polski z Niemcami w południowej części Wybrzeża.

Z racji naturalnego nieregulowanego ujścia rzeki, postanowiłem wcześniej odbić na północ, wzdłuż Piaśnicy (rez. Piaśnickie Łąki), nieopodal Dębek. Dość ciekawe zjawisko, ponieważ rzeka łączy się z morzem a w tym płytkim (i ciepłym zapewne) korycie kąpały się dzieci i dorosłe osoby.

Przede mną bardzo fajny odcinek szlaku nadmorskiego (nie wiem czy to jeszcze R10) który równolegle przebiega wzdłuż brzegu Morza Bałtyckiego, jest utwardzonym duktem leśnym, gęsto usłanym autami (niestety) stojącymi na poboczu. Nazwa geograficzna regionu, przez którą przejeżdżałem to Karwieńskie Błota czyli obszar bagienno-torfowy, należący do Nadmorskiego Parku Krajobrazowego, w przeszłości częściowo osuszone przez osadników olęderskich, sprowadzonych w XVI wieku. I tak do samej Jastrzębiej Góry jadę drogą dość ruchliwą i z pozajmowanymi poboczami - to w końcu w okolicach Jastrzębiej Góry i Władysławowa można spotkać najszersze plaże Morza Bałtyckiego.

Niby Jastrzębia Góra należy administracyjnie do Władysławowa ale miejscowi traktują to jako oddzielną miejscowość. W każdym razie to tutaj spotykamy najwyższe wzniesienie w regionie (68m npm) a nazwa miejscowości wzięła się od krążących nad wzniesieniem jastrzębi. Jadąc w kierunku Władysławowa (po drodze Rozewie i Chłapowo), poruszam się po drodze zwanej Bulwarem Nadmorskim oddanej do użytku w 1931 roku - wykonana jest z kostki bazaltowej, pochodzącej z Wołynia, będąca pod ścisłą ochroną konserwatora zabytków. W Rozewiu znajdują się latarnie (czynna i zamknięta) oraz najdalej wysunięty punkt Polski na północ. Schodząc w głąb lasu, nie sposób zauważyć ponad 150 letnich buków i dębów, których obwód przekracza 4m. Moją uwagę skupił także Stefan Żeromski, któremu tak wiele pomników w tych okolicach dedykowano. Otóż Rozewie było wielokrotnie odwiedzane przez samego pisarza, podobno to tutaj powstałą powieść “Wiatr od morza”. Zaraz po opuszczeniu Rozewia zauważyłem dość charakterystyczny wąwóz zwanym Wąwozem Chłapowskim, nazywany przez miejscowych Rudnikiem. Charakterystyczny rdzawy kolor ziemii zawdzięcza wysiękom wód gruntowych o dużej zawartości związków żelaza.

W Chłapowie spotkałem się z przyjacielem, który od tygodnia przebywał na wakacjach wraz z dziewczyną. Ponad godzinna przerwa popołudniowa dała mi do zrozumienia, ze będę musiał zacumować gdzieś w pobliżu Władysławowa i Pucka. Zatem po opuszczeniu Chłapowa zabrałem się za objazd po Włądysławowie i szukaniu odpowiednich pól namiotowych. Byłem w szoku, większość wołała 30-40zł per osoba/namiot na noc. Chałupy były całkowicie zajęte przez kite/wind -surferów, a ja wróciłem z powrotem do Chłapowa by ostatecznie zacumować na polu namiotowym “Lazurowe”. Początkowo byłem troszkę zły, bo 30zł to spora cena za noc pod namiotem ale potem jak przyglądałem się wszystkiemu, to praktycznie cena była tego warta. Żaden obcy bez karty meldunkowej nie wejdzie, każdy jest zweryfikowany, wszędzie są kamery, a samo pole jest zlokalizowane na samym klifie. Zastanawiałem się, jak wygląda wschód słońca z perspektywy namiotu i bardzo zazdrościłem tym, którzy mieli namioty tuż przy brzegu ;-)

Po rozpakowaniu namiotu i wzięcu prysznica, postanowiłem objechać Władka i zrobić ostatnie zakupy nad morzem na śniadanie i coś do picia na dobranoc.

frameborder="0" scrolling="no" marginheight="0" marginwidth="0" width="570" height="320" src="http://trail.pl/szlaki/9588/miejsca?mode=share&w=570&h=320&m=3&l=1,2,4,5,6&x=18.914165&y=52.440002&r=50&g=1&p=1&i=1">

Zobacz cały szlak #BobikoR10: Łeba - Władysławowo

Wybrzeże Batyckie (#bobikoR10):

72/2013 | #bobikoR10 / Wybrzeże Bałtyku : Jarosławiec - Słowiński Park Narodowy - Łeba

Czwartek, 1 sierpnia 2013 · Komentarze(10)
Kategoria > 100, Bałtyk

Zaraz po pobudce spojrzałem na mapę, którą pożyczył sąsiad. Z ich informacji wynika że poligon wojskowy w Wicku Morskim jest całkowicie niedostępny dla rowerzystów, zwłaszcza w sezonie letnim. Niby oczywiste ale w Internecie można wyczytać różne informacje, że niby jest dostępny, jest tam szlak rowerowy, że wystarczy jechać z przepustką. itp. Rozbieżność faktów jest zaskakująca, dlatego też pierwszym celem w Jarosławcu była wizyta w Punkcie Informacji Turystycznej, gdzie uzyskałem zapewnienie, że na pewno nie przejadę przez poligon, a sama przepustka to kwestia kilkunastu dni, więc sprawa się sama rozwiązała. Przy okazji nabyłem mapę-książkę “Wybrzeże Bałtyckie” - fajny przewodnik turystyczny wydawnictwa Copernicus, kupiony za bezcen, bo cena w empiku oscykowała koło 30zł a ja to łyknąłem za 13zł! ;-)

No to lecimy przez Jezierzany, Korlino czy Królewo w kierunku Ustki drogą asfaltową, niezbyt uczęszczaną przez kierowców, co mnie bardzo cieszy. Ustka wita mnie Biedronką, z której oczywiście skorzystałem, a potem to tylko na samo molo. Były lokalne atrakcje jak np. piracki statek, zawracający w zatoce (?), była słynna syrenka, którą warto natrzeć prawą ręką lewy cycek no i pokazać to na kamerce - niedziałającej w dodatku. Opuszczamy Ustkę i jedziemy bocznymi dróżkami (wręcz piachy) w kierunku Orzechowa, które okazało się taką małą wioską, do której warto przyjechać z rodziną. w Zapadle zagajam do miejscowego z pytaniem o trasę w kierunku Rowów, nie chciałbym męczyć się piachami i dlatego wybieram drogę przez Przewłokę i Wytowno, by potem szlakiem zwiniętych torów udać się w kierunku Machowinki, a potem przez Poddąbie i Dębiny do Rowów - wrót Słowińskiego Parku Narodowego. O ile droga Machowinka - Poddąbie była I klasa, o tyle do Dębiny była wielkim nieporozumiemiem ;-)

Klasyczne budynki

Może parówkę?

Wjazd do SPN był płatny - osoba dorosła 6zł i zapytałem pierwszego lepszego gościa na rowerze o trasę w Parku. Poczciwy gość to Helmut zza zachodniej Odry, który przyjechał z Helgą na wakacje, ale był na tyle uprzejmy ze podarował mapę Parku i zapewnił mnie, że trasa jest świetna, bo oni są bardzo zadowoleni.

Wątpliwości było wiele, choćby stan dróżek leśnych po ulewie oraz bliskie otoczenie piaszczystych wydm. No ale skoro zapłaciłem, a uśmiechnięta młoda dziewczyna życzyła powodzenia, to wycofać się nie mogłem, tym bardziej, że żadnych alternatywnych tras nie przewidziałem. Ale im bardziej w głąb tym teren Słowińskiego Parku Narodowego bardziej przypadał mi do gustu, nie był taki monotonny i zmusił mnie do gimnastyki, choćby siad, przysiad, pompki - wszystko to w trakcie jazdy. Obok Niemców można było usłyszeć rodaków do których zagadałem i oczywiście dzieliłem się z informacjami.

Na terenie SPN są jeziora takie jak Gardno, Dołgie Małe i Wielkie oraz oczywiście Łebskie i nad tymi wszystkimi miałem okazję być; najbardziej z nich mi się spodobało j.Dołgie Małe, które jest otoczone specyficznymi drzewami.

Nie sposób ominąć Wieś-Skansen Kłuki, które są pozostałością po Słowińcach - grupie ludności pomorskiej, posługująca się gwarą słowińską, podobną do istniejącego jeszcze dziś j.kaszubskiego.

Za Kłukami zaczyna się jazda po bagnach i to takich, że trzeba podprowadzać rower i pozwolić na częściowe jego zabrudzenie bo jak inaczej? Brawa dla tej osoby, która zaprojektowała R10 w tej okolicy. Na szczęście to tylko 2km takiej przeprawy, bo zaraz za mostkiem, usytuowanym nad rzeczką Pustynką zaczyna się w miarę ubity szlak polny w kierunku Skorzynka, by potem cieszyć się asfaltem aż do Izbicy, gdzie spotykam samotnego jeźdźca na Cube. Podobny cel, tyle że w drugą stronę i od okolic Krynicy Morskiej. Od niego dowiaduję się, ze dalej droga się kończy i będzie jazda po piachu i korzeniach oraz o drogiej Łebie i drogich polach namiotowych.

Rzeczywiście dalej droga była dość ciężka ale nie na tyle, żeby nie dało się jechać. Na wlocie do Żarnowskiej spotykam innego bikera, który postanowił przejechać się po okolicy i zgodził się na moje towarzystwo w kierunku Łeby. Jakże wielki błąd popełniłem jadąc żółtym szlakiem, wzdłuż jeziora Łebskiego; droga była na tyle piaszczysta i rozjechana, że niestety zaliczyłem pierwszą glebę, lądując w jeżynach :/ Efekt taki, że lewa noga była wymieszana piaskiem i krwią, dopiero pod Polo Marketem w Łebie mogłem oczyścić rany i uzupełnić braki żywieniowe. Analizując możliwości czasowe, zdecydowałem na odszukanie pola namiotowego, o którym wspominał ów kolega z Izbicy, ale przedtem gdzieś zaliczyć obiadokolację (tutaj trafiłem na ulicę T.Kościuczki).

Pole namiotowe było tuż przy wylocie na wschód od Łeby, więc usytuowanie było jak najbardziej za. I tym razem też trafiłem na całkiem sympatycznych sąsiadów z Wlkp. I również zostałem zaproszony do wspólnego grilla. Dowiedziałem się o ich planach na kolejne dni i zaproponowałem im spacer całodniowy po SPN, połączony z plażowaniem i zwiedzaniem pobliskich jezior. I zostawiłem mapę, która zaoferowali mi Niemcy.

frameborder="0" scrolling="no" marginheight="0" marginwidth="0" width="580" height="320" src="http://trail.pl/szlaki/9575/miejsca?mode=share&w=580&h=320&m=3&l=1,2,4,5,6&x=18.914165&y=52.440002&r=50&g=1&p=1&i=1">

Zobacz cały szlak #BobikoR10: Jarosławiec - Słowiński Park Narodowy - Łeba

Coraz bliżej końca, aż trudno uwierzyć, że tyle przejechałem - takie myśli na zakończenie owego dnia.

Wybrzeże Batyckie (#bobikoR10):

71/2013 | #bobikoR10 / Wybrzeże Bałtyku : Ustronie Morskie - Jarosławiec

Środa, 31 lipca 2013 · Komentarze(7)
Kategoria > 100, Bałtyk

Noc minęła spokojnie (ufff) toteż nie spieszno mi było rano wstawać, bo czułem że potrzebowałem dużej ilości snu. Poza tym pobliska stołówka czynna była i tak od 8, więc poleżałem, a potem zagadałem do sąsiadów - jak się potem okazało, rodzinka z Wielkopolski, zwiedza także wybrzeże ale autem.

Po śniadaniu szybko opuściłem Ustronie (zajrzałem jedynie na plażę) i obrałem kierunek Mielna. Dalej od Ustronia trasa była niezbyt atrakcyjna ale najważniejsze, że miałem do czynienia z ubitą drogą polną aniżeli z piachem. Zauważyłem latarnię morską i mnóstwo spacerującej młodzieży w grupach, więc myślę, że zapewne okolice Gąsek czy Mielna. Okolica ta jest znacznie spokojniejsza i mniej zurbanizowana (to bardzo duży plus!) a najbardziej charakterystycznymi elementami tegoż krajobrazu były: Latarania i caravany/przyczepki kemplingowe stojące na poboczach polnej drogi, którą podążałem dalej. I jeszcze jedna rzecz, warta wspomnienia; to właśnie w Gąskach mają wybudować atomówkę; byłem zwolennikiem jej budowy, uzasadniając to kwestiami ekonomicznymi i ekologicznymi, teraz nie mam żadnego zdania na ten temat.

W Sarbinowie odwiedziłem kuzynkę, która urlopowała razem z facetem - w końcu była to znajoma twarz. W drodze do pobliskiego Mielna spotkałem dwóch takich, co ciągnęli przyczepki z bagażem - jak się potem okazało, panowie chcieli przebiec 1300km w 3 tygodnie trasę Świnoujście - Braniewo - Słupsk. Niestety jeden z nich zaliczył kontuzję i akcja została zakończona mniej więcej po pokonaniu ⅕ odległości. Więcej informacji znajdziecie na profilu UltraRunningPolska.

Mielno jak zawsze mocno zagęszczone ludźmi na ulicach, więc nic innego jak tylko uciec dalej z tego przybytku ale postanowiłem zrobić to jadąc wzdłuż jeziora Jamno, gdzie spotykam pana z dużym przebiegem wiekowym, a pochodzącego z Łodzi, również udającego się w helską stronę. Porozmawialiśmy i każdy indywidualnie ruszył dalej. Mijam Mielno i Unieście, by w końcu dojechać do Łaz i wypytać miejscowych o trasę na Dąbkowice. Cudem zdążyłem ukryć się pod parasolem, kiedy to po raz kolejny złapała mnie ulewa, ale to taka porządna, zabierająca kolejne cenne minuty, spędzone na postoju. W międzyczasie w pelerynie jedzie sobie ów Łodzianin - niezły asior, pomyślałem. W końcu gdy przestało padać na koniec Łaz wjeżdżam w las, a tam wspomniany Łodzianin wraz z innymi przypadkowo poznanymi sakwiarzami. Od razu dostałem niusa, ze nie ma po co pchać na szagę przez lasy na Dąbkowice i jedyną rozsądną drogą jest objazd jeziora Bukowo. Jedziemy grupą, potem na krótkim postoju grupa się rozbija i jedziemy mniej więcej indywidualnie, jedynie ja miałem pana na holendrze, który bez map postanowił objechać okolicę, zostawiając rodzinkę w Dąbkach. Dojazd do Dąbek był koszmarny, nie dość ze fatalna droga to jeszcze ruch wahadłowy. Z koszmarną drogą, to niestety miałem do czynienia aż do Darłówka, gdzie jeszcze wiał mocny północny wiatr. A w nagrodę podstawiłem sobie domowy, pyszny obiad i to za niewielkie pieniądze.

Na pograniczu Darłówka i Cisowa troszku pogubiłem się, ponieważ powinien biec tam nadmorski szlak rowerowopieszy, ale niestety był całkowicie zamknięty. To z powodu budowy portu, a to remont na całej długości. Rzeczywiście, pchając rower przez las nie sposób nie zauważyć hałasu maszyn i ludzi, pracujących na tym wale. No to spoglądam do Garmina i chyba będę musiał atakować jezioro Kopań od strony południowej, zatem kierunek Kopań i Palczewice. W Palczewicach widzę szlaki rowerowe i bardzo ucieszyłem się ze biegnie do miejscowosci Wicie ale nie mogłem odnaleźć właściwej trasy, bo kurde jechać przez zarośniętą łąkę i to w dodatku naruszając prywatność właściciela, to jest ciut przesada. Pierdolę, jadę dalej szosą i tutaj zaczęły się podjazdy i to takie konkretne - z 7m do ok 50m npm. Nie było to takie uciążliwe, jakby mogło wydawać się, bo pomimo ciężaru i zmęczenia dałem radę, nogi dały radę. I postanowiłem zrobić postój w Jarosławcu, w obozowisku Arkadia, który bardzo polecam. Raz ze właściciel nie trzyma się sztywno ceny, a dwa że w końcu miałem do dyspozycji kuchnię polową z pełnym wyposażeniem. Sąsiedzi okazali się ludzmi dobrego serca, bo od razu zaoferowali się ciepłą smaczną herbatą i grillem. Całkiem miła niespodzianka na koniec dnia.

frameborder="0" scrolling="no" marginheight="0" marginwidth="0" width="580" height="320" src="http://trail.pl/szlaki/9558/miejsca?mode=share&h=320&g=1&w=580&i=1&p=1">

Zobacz cały szlak #BobikoR10: Ustronie Morskie - Jarosławiec

Wybrzeże Batyckie (#bobikoR10):

69/2013 | #bobikoR10 / Wybrzeże Bałtyku: Września - Szczecin - Międzywodzie

Poniedziałek, 29 lipca 2013 · Komentarze(6)
Kategoria > 100, Bałtyk


Od dłuższego czasu zastanawiałem się, gdzie spędzić urlop w tym roku. W zeszłym roku byłem w Gdańsku i na Helu. Szybki research i padło na Morze Bałtyckie i słynną międzynarodową trasę rowerową R10, która jednak nie cieszy się dobrą opinią w Internecie. Zatem “challenge accepted”, ale tego samego nie można było powiedzieć o ekipie. Tak czy siak, zdecydowałem się na samotną jazdę - nie było łatwo, ale też nie chciałem uzależniać moich wakacji od innych. W międzyczasie kupiłem namiot, zmieniłem kilka rzeczy w rowerze i zainwestowałem np. w większą torbę na ramię.

Zanim ruszyłem, zrobiłem sobie dłuższy odpoczynek od roweru, głównie ze względu na kolano, które dawało wciąż znać o sobie ale także przez upały, po drodze imieniny i urodziny oraz odpoczynek nad jeziorem.

Z domu ruszyłem tuż przed 5.rano, na pociąg do Wrześni, by potem przesiąść się w Regio jadący do Szczecina - w porównaniu do TLK był o 30zł tańszy i ok 40min wolniejszy. Było wręcz duszno ale im dalej od Wlkp, tym robiło się chłodniej i na tyle przyjemnie, że mogłem pozwolić sobie na godzinną drzemkę. Na miejscu byłem z 10 minutowym spóźnieniem i zaliczyłem WTF: gdzie tu jest dworzec główny, rynek itp, bo nigdzie tabliczki nie widziałem o.O Z uwagi na niepewną pogodę, myślałem o dokupieniu biletu do Świnoujścia by dopiero stamtąd wyruszyć we właściwą trasę, ale jednak nie, chęć ruszenia rowerem ze Szczecina była znacznie większa niż czekanie na kolejne dogodne połączenia kolejowe.

Zatem pierwszy cel to jak najszybciej wyjechać ze Szczecina - nie było łatwo ale trafiłem na taką drogę rowerową która wyprowadziła mnie wręcz na zadupie miasta i umożliwiła korzystanie z alternatywnych dróg w kierunku Świnoujścia. Początkowo asfaltem, a potem już typowo rolniczo-wiejskie rewiry z płytami betonowymi w roli głównej. Jadąc wzdłuż Zalewu Szczecińskiego miałem okazję przyjrzeć parującej na maksa okolicy - wszystko, od małej kałuży, poprzez polne bagna aż na wodach w zatoce. Tak jakby miało za chwilę wsio ugotować ;-)

Trafiłem gdzieś na teren podmokły bo wszędzie były płyty betonowe (pełne / kratki) i niestety też miałem nie przyjemność walczyć z końskimi muchami, jednak jeszcze większe przerażenie wzbudziły we mnie wielkie krzaki Barszczu Sosnowskiego - tak, te podobno powodują poparzenie II i III stopnia, a wyglądają jak przerośnięty koper. W końcu wyjaśniła się zagadka o co chodzi z tymi płytami, bo w końcu to nie jest teren wojskowy w pobliżu zaś żadnego osiedla jednorodzinnego czy fabryki nie było (jedynie było widać po drugiej stronie brzegu, najprawdopodobniej polickie fabryki). Otóż w ramach unijnych projektów, postanowiono odnowić rowy rzeczek / kanałów i przekształcić je pod kątem kajakowej turystyki. Genialny pomysł, tylko szkoda że na większości postów były informacje auf Deutsch. Jedziemy dalej, tym razem szosą przez piękną Puszczę Goleniowską, skutecznie osłoniła mnie przed północno-zachodnim wiatrem.

Im bliżej wyspy Wolin, tym lasy stają się rzadsze i ich miejsce zastąpiły farmy wiatrowe. Nie dało się nie zauważyć że pogoda zaczęła się psuć, zwątpiłem czy dojadę do tego Świnoujścia. Przed Wolinem skręcam na osadę Wikingów (było po imprezie) i wtedy zaczęło siąpić. Chwilę postoju na wyspie i podejmuję ciężką decyzję: ścinam trasę na Międzywodzie. I słusznie, bo zaczęła się ulewa, która skutecznie zablokowała mnie na przystanku autobusowym na prawie godzinę. W Międzywodziu znalazłem się już po godzinie jazdy. Niestety przemoknięty, odszukałem pole namiotowe znane z dzieciństwa i dość szybko się rozłożyłem - nagle poczułem zmęczenie, upewniwszy czy mam zapięty rower, pozwoliłem sobie na drzemkę. Potem kolacja, piwko i spanko na całą noc.

frameborder="0" scrolling="no" marginheight="0" marginwidth="0" width="580" height="320" src="http://trail.pl/szlaki/9554/miejsca?mode=share&w=580&h=320&m=3&l=1,2,4,5,6&z=12&x=18.914165&y=52.440002&r=50&g=1&p=1&i=1">

Zobacz cały szlak #BobikoR10: Szczecin - Międzywodzie

Wybrzeże Batyckie (#bobikoR10):

66/2013 | Niedziela bez celu = rewizyta w Puszczy Zielonce

Niedziela, 21 lipca 2013 · Komentarze(0)
Kategoria > 100
Uczestnicy

Miałem sobie zrobić wolne w niedzielę po długiej nocy ale kurcze Cyklozoa nie daje mi żyć i z Uzielem umówliśmy się na start w samo południe. W zasadzie nie mieliśmy jakiegoś wyznaczonego celu wyjazdu, to też nieśpieszno nam było. W międzyczasie bawiłem się z konfiguracją eTrex'a (damn, jakie to nieużyteczne narzędzie pracy rowerzysty / turysty) i jakoś doszedłem do ładu z tym. Uziel pojawił się u mnie, chwilę rozmowy i byliśmy w drodze - zaliczajac po drodze Sklepik.

Udaliśmy się w kierunku Dominowa przez Zberki i bocznymi drogami jedziemy w kierunku Kostrzyna. Jakość dróg pozostawia wiele do życzenia a najlepszym komentarzem niech będzie poniższa ilustracja:

Po drodze ot tak fotkę strzelilem w nowym firmowym buff od trai.pl. Taka pierwsza przejazdzka pod kaskiem - nie bylo źle.

W Kostrzynie standardowo uzupeniamy prowiant i szybciutko udajemy się w kierunku Pobiedzisk - malowniczy odcinek, pokazujace piekno rolniczej Wielkopolski

W Pobiedziskach skręcamy na DK5 w kierunku Jerzykowa - niby dużo aut ale tak źle nie byo - by w końcu zaliczyć ponownie Puszczę Zielonkę a w zasadzie jej jeziora. Tutaj pozdarawiam Grigora, który nie mógl nam towarzyszyc ale cóz - next time, do 3 razy sztuka ;-)

Zbiornik Wodny zwany jeziorem Kowalskim Trzeba przyznać ze trasa nad j.Kowalskim jest interesujaca, ciekawie polozona i idealna pod moj rower ;-). Na zdjeciu Uziel patrzy na Bikera jadacego od strony Kowalskie.

W końcu zrobilismy maly przystanek nad wspomnaninym Kowalskim. Szukajac drogi dojazdowej natrafiamy na taka, ktora konczy sie doslownie nad stromym wybrzeżem jeziora

Robimy przeglad dalszej wycieczki i decydujemy na skrócenie trasy o objazd wokol jeziora Lednickiego. Reszta trasy powinna przebiegać po drogach asfaltowych (raczej) ale okazao się ze różnie z tym bylo. W Tucznie bylo od cholery narodu, zwlaszcza w kierunku Zielonki, gdzie znajduje sie sklep i/lub bar. Damn, im dalej od Tuczna tym gorzej. Fakt, w koncu to niedzielne pózne popoludnie.

W Wroczynie skręcamy w kierunku Krześlic, ktore kiedys tam zwiedziem z Jasiem. Znajduje sie tam okazaly neogotycki palac, stylizowany na zamek, ktory zostal wybudowany dla Anastazego Radonskiego. Więcej o historii palacu-zamku i przylegajacego parku przeczytacie

Za Krześlicami pojawia się niemaly problem z wyborem optymalnej drogi w kierunku Latalic / Lednogóry i tutaj Uziel robi wyjatek i jedizemy na szage R-3, w wiekszości szutrowa drózka. Mamy szczescie, bo natrafiamy na jedyna w tej okolicy alejke bialych Topli, będacym fragmentem starego szlaku komunikacyjnego w poczatkowym etapie stworzenia panstwa polskiego. Bowiem laczylo dwa wazne osrodki administracyjne i gospodarcze - gród na pobliskim Ostrowie Lednickim z Grodem Poznań. Ten szlak mial rowniez znaczenie militarny, chocby tutaj odbyl sie przemarsz napoleonskiej armii w 1812.

W Rybitwach znajdujemy jedyny otwarty sklep, pod którym robimy ostatni przystanek i uzupelenienie prowiantu / paliwa. Potem dość szybkim i konkretnym tempem jedziemy przez Lednogórę, Łubowo i Czerniejewem do Wrześni, mijajac po drodze Mateusza z rodzicami ;-)

Kolejna udana wycieczka, taka bez celu i praktycznie bez bólu dla tylka. Czyli kanapa bardzo wygodna ;-)

65/2013 | Do Poznania na zakupy + testy siodełka WTB Pure V

Sobota, 20 lipca 2013 · Komentarze(0)
Kategoria > 100
Uczestnicy

Piątkowy wieczór spędziłem na konfiguracji i lekkich testach nowego osprzętu (jak to brzmi), który sobie zamówiłem na tydzień przed urlopem rowerowym. MIanowicie klocki hamulcowe od Baradine (pozdro Sebek) i siodełko Pure V od WTB, niby przeznaczone do MTB ale nie szkodzi, zeby przetestować i na trekkingu. Pierwsze wyniki bardzo mnie zadowoliły aż nie mogłem się doczekać długiej wycieczki do Poznania, która czekala mnie nazajutrz.

Z prognozy wynikało, ze miało padać ale po wczesnej pobudce zweryfikowałem okiem - jest lekko pochmurnie, ciepło i dość przyjemny wiaterek. No to tylko zjeśćśniadanie i ruszyć na zachód na spotkanie i kolejne małe zakupy. W drodze do Poznania nie odnotowałem żadnych anomalii, jechało się zajebiście i niby późno wyjechałem z domu, to jednak w stolicy Pyrlandii byłem na czas a nawet przed. Aj, właśnie - nie wspomniałem o tym, ze zapomniałem dokręcić linkę od przedniego hamulca. Malta tuż po 9tej wygląda tak pusto, poza kilkoma biegaczami i rowerzystami.

Na miejscu spotkałem się z osobą od serwisu Trail.pl, który użycza mi Garmina eTrex Legend HCx na czas urlopu (dobry sposób na przeetestowanie) oraz miałem okazję prześledzić ostatnie akcje, jakie oni zorganizowali. Następnie udałem się w poszukiwaniu menażki, najpierw rowerem potem pieszo udałem się do sklepu Witmar, gdzie była kiepska obsługa a następnie na Strzelecką do dawnej składnicy harcerskiej czyli Woda Góry Las, na Strzeleckiej. Tu już było lepiej, pokazano mi różnicę nie tylko cenową ale jakościową, co dało do myślenia - mogłem popełnić niezły zakupowy fakap, gdybym kupił najtańszy zestaw.

Miałem lekko obładowany rower ale i tak nie powstrzymało mnie przed dalszą wycieczką. Powróciwszy nad Stawy Browarne, zadzwoniłem do Uziela i namówiłem go na spotkanie w Pobiedziskach, do których miałem niewiele ponad godzinę. Standardowo przejazd wdłuż Cybiny, jeziora Swarzędzkiego i dalej Pradoliną Cybiny przez PK Promno, dojechałem ciut później niż Uziel ale to tak minimalnie. Po krótkiej naradzie udajemy drogą na Kostrzyn, gdzie zatrzymujemy się przy Biedronce a dalej DK92 do samej Wrześni. Na wysokości Brzeźna Uziel ... podczepia się do tira, który tworzy tzw. tunel aerodynamiczny a tym samym bierze się na gapę ;-)

Po przejechaniu ponad 130km jestem zadowolony z zakupów, zobaczmy co będzie dalej :)

63/2013 | Do pracy / Po pracy Skorzęcin

Środa, 17 lipca 2013 · Komentarze(3)
Kategoria > 100
Uczestnicy

Znów nastąpiła mała przerwa podyktowana bólem kolana, które nadwerężyłem podczas niedzielnej wycieczki z Anks. Poniedziałek była totalna masakra, o ile w ruchu kolana nie odczuwałem, o tyle w pracy przy trybie siedzącym niestety bolało.

Cale szczęście wczoraj przeszło i mogłem zaplanować dzisiejszy wyjazd do pracy i do Skorzęcina po pracy. W Skorzęcinie tradycyjne spotkanie z Uzielem i obserwowaliśmy ludków.

60/2013 | Mistrzostwa Polski MTB - Żerków 2013

Niedziela, 7 lipca 2013 · Komentarze(2)
Kategoria > 100
Uczestnicy

O Mistrzostwach Polski w MTB wspominał kilka tygodni temu Micor i już wtedy wstępnie potwierdziłem chęć wyjazdu, zwłaszcza że taka impreza z najwyższej półki była w zasięgu mojej ręki. Poranek nie należał do przyjemnych, bowiem odczuwałem skutki poprzedniego wyjazdu, ale krótka rozgrzewka i dobre śniadanko dobudziły mnie do 80%.

W oczekiwaniu na smsy od chłopaków z Gniezna, podskoczyłem do brata, który wrócił z wakacji i potrzebował pomocy przy swoich rowerach. Otrzymałem smsa od Marcina, że są blisko, zatem podkręciłem tempo i tuż pod Wrześnią przywitałem niczym gospodarz. Po krótkiej rozmowie udaliśmy się DK15 do Miłosławia, gdzie najpierw okupowaliśmy Dino, a potem z bramy podziwialiśmy Fortunkę - cieszy się dobrym uznaniem zarówno u nas jak i w pozostałych regionach kraju.

Następnie zaliczyliśmy park w Miłosławiu, zamek myśliwski “Darzbór” i wzdłuż stawków wróciliśmy na drogę w kierunku Czeszewa. Warta wyraźnie opada ale jak mówił pan przewoźnik prywatnego promu, nadal jest wysoka.

- Wróci pan tutaj? - odezwał się inny biker
- A co ja tam będę robił? - zripostował promowy”

Przez Czeszewski Las a następnie Lutynię i Bieździadów udajemy się do Żerkowa, gdzie z daleka było widać charakterystyczną wieżę telewizyjną, a u jej podnóża wyznaczono tor zawodów. Ilekroć tam byłem, to zawsze widziałem polanę, teraz zmieniła się nie do poznania, wykorzystano walory Szwajcarii Czeszewsko-Żerkowskiej i być może Żerków na stałe zagości w programach mistrzostw i eliminacji MTB.

Bikerzy z Gniezna zauważają szalonych Poznaniaków czyli JPBike i Drogbasa, którzy od rana są na rowerach. Z daleka zauważyłem Radka Lonkę, zaś chłopacy jadą na polankę pod górę - ja im urywam i jadę na spokojnie od tyłu. A co będę się szarpał moim trekkingiem ;-).

I tak w sumie do końca samych zawodów obserwowaliśmy niesamowite zmagania zarówno wśród Pań jak i Panów, będących polską elitą w kolarstwie górskim. Nie mogło zabraknąć Mikadarka, który pojawił się z synem.

Jestem pod wrażeniem każdej zawodniczki, która startowała w tych zawodach, bowiem doskonale było widać jak wiele potu, krwi (dosłownie) i serca włożyły w rywalizację. Pierwsza Trójka była piekielnie mocna, zwłaszcza Maja Włoszczowska, która nie dość, że jeszcze w zeszłym roku walczyła z kontuzją, to jeszcze z trzeciego czy czwartego miejsca przesunęła się na prowadzenie już podczas drugiego przejazdu. Propsy i szacun dla pań, naprawdę!

Ale prawdziwe emocje były przed nami, bowiem ruszyła elita facetów z Markiem Konwą na czele. Ten na samym początku wyrywa do przodu, zostawiając kilkusekundową przewagę, rosnącą z każdym okrążeniem - ostatecznie na oko było ponad 3 minuty luzu. Nie dość, że wyrwał, to jeszcze miał czas na wygłupy. Przepraszam, Konwa nie jechał, on wręcz latał na szalonym Drwalu, gdzie każdy z głową na karku za cholerę by nie zjechał!

Po zawodach, odprowadzamy Poznań do Chrzanu i wracamy do Żerkowa po ostatni dziś prowiant. Tradycyjnie postój na punkcie widokowym i szybki zjazd do Śmiełowa ale niestety rekordu nie było z uwagi na wiejący w mordkę wiatr. Dalej tradycyjny przejazd Tour de Pyzdry i Wartostradą do samej Kolonii Pietrzyków, by w Gozdowie pożegnać się z Gośćmi z Gniezna.

Zdecydowanie udana niedziela. Dzięki za spotkanie, bo jakby nie patrzeć, taki mini terenowy zlocik BS sie zrobił ;-).

Resztę zdjęć z MP w Kolarstwie Górskim znajdziecie na flickr :)

ps: Wybaczcie, że dopiero teraz publikuje ale jakoś tak sie stało, ze nei mam zbytnio czasu w tym tygodniu.

58/2013 | Na zakończenie wmordewind do Poznania

Niedziela, 30 czerwca 2013 · Komentarze(2)
Kategoria > 100, Wmordewind

Nie miałem konkretnych planów aczkolwiek patrząc na wczorajszy wpis Romulusa, pomyślałem, ze trzeba w końcu zwiedzić północne odcinki Poznania, zwłąszcza rezerwat na Morasku. Skończyło się na okrutnym wmordęwind do Poznania, zwiedzaniu Malty, wizycie u przyjaciół i szybkim powrocie DK92 do samej Wrześni. OT taka fajna niedziela.

Najpierw trzeba było powalczyć z wiatrem (6-7m/s!) ale oczywiście był czas na zdjęcia ;-)
test nad a2 w pobliżu Małej Górki

Rozkopane Garby pod Swarzędzem.


Na Malcie sporo ludzi, spacerowiczów, biegaczy.

Jako, że wracałem DK92, nie miałem okazji na zrobieniu zdjęć (szybki speed, częściowo brak pobocza miedzy Poz a Kostrzynem) ale za Neklą zdarzyła się okazja na postój "stacja odlej się" ;-)


Mural, który został stworzony szmat czasu temu. jeszcze za czasów LO?

Rybki biorą? nad Zalewem

Nowa wystawa fotograficzna "Kolekcja Wrzesińska 4" Nicolasa Grospierre
/45504