Pogoda z rana nie nadawała się na smażing, więc zdecydowaliśmy na spędzenie dnia na rowerze. Tym razem pojechaliśmy do... Ustronia ;-) ale za to w godzinach popołudniowych, gdzie ludków w cholere było, a o sageway'ach i innych elektrycznych wynalazkach nie wspomnę. O tym napiszę niebawem na moim blogu ale ciśnienie miałem nieziemskie jak widziałem, co wyprawiają dzieciaki bez opieki rodziców. Aha. Wyciągając rower z auta ... zauważyłem, ze musze zmienić dętkę w rowerze :o Drugi RAZw ciagu siedmiu dni! Ale ale... widocznie dętka, którą woziłem 2 lata w plecak, musiała się zepsuć z nudów.
Kolejny tydzień urlopu postanowiliśmy spędzić w Dźwirzynie, tak jak w ubiegłym roku - bardzo przypadła mi do gustu ta miejscowość. Po dniu odpoczynku, kolejny dzień rozpocząłem od porannej trasy w stronię Kołobrzegu ale najpierw śniadanko z Biedronki na plaży ;-)
Dalej ścieżkami rowerowymi (no dobra pieszo-rowerowymi bo biegaczy i turystów było w cholerę) dojechałem do Kołobrzegu. Pusto na ulicy ale ludzie w porcie pracowali na pełnych garach.
Przystanąłem pod latarnią i odpoczynek przebiegł w towarzystwie komandora Stanisława Mieszkowskiego - zabitego przez Bezpiekę pod zarzutem rzekomej konspiracji w wojsku, później uniewinnionego.
Dalej przez park im. Stefana Żeromskiego jadę w stronę Ustronia Morskiego, zaliczając znany z wcześniejszych wpisów Ekopark Wschodni. Chwilowy postój w Ustroniach Morskich i szybki powrót do Dźwirzyna.
Klasycznie za późno wyjechałem z domu i byłem zmuszony jechać DK15 ale wiedziałem, że zdąże do pracy. Mocne tempo i praktycznie bez żadnych konfliktów z kierowcami aut osobowych i ciężarowych. Po pracy spotkanie z Asią i trzeba było spieszyć się do domu, bowiem kumplowi narodził się syn, trzeba było go opić. W miedzyczasie odezwał się inny, któremu zaproponowąłem wspólnego tripa z Czerniejewa. Troche zeszło z powrotem.
Przedpołudniem też czekała trasa do rodziców (W sobotę rower został zabrany na pokład 307) ale tym razem tradycyjnie przez Czerniejewo i w połowie długości do Wrześni skręciłem do lasu przez punkt czerpania wody nieopopdal Marzelewa. Dalej przez Psary Wielkie i Małe dotarłem do Chociczki i Białężyc.
W Białężycach pojawił się nowy chodnik, nowy sklep (stary wyburzony) no ipostanowiłem wjechać na usypaną górkę (wspomniałem o tym w kwietniowym wpisie). i przyjrzałem budowie VW a własciwie tego, co dzieje się na zew. Pierwszy etap zakończył się dawno temu a teraz wykańczają w srodku i można zauważyć, że zaczynają realizować kolejny etap inwestycji czyli drogi łączące ze Środą Wlkp.
W sumie do przyszłego roku mają rozwinąć dwie drogi: jedna prowadząca na około fabryki VW (północna część) a druga ma łączyć z trasą miłosławską od Grzymysławic (część zachodnia fabryki) i ma być wytyczona wzdłuż linii wysokiego napięcia (defacto powstała przy okazji Euro 2012). Po kilku godzinach spędzonych u rodziców, miałem wracać przez Trzemeszno do Gniezna ale pogoda popsuła się - będzie padać czy nie. Do Gniezna nie było tak daleko i poczatkowo zamierzałem jechać DK15 ale ze wzgledu na spory ruch (wymiana turnusów Morze - Góry) zmieniłem trasę na taką, którą dawnooo nie jechałem. A czy padało? Niby coś tam padało ale szybko minąłem.
Sobotni dzień nie należał do specjalnie ciepłych ani też zimnych dni, jednakże potrzebowałem - a jakże - wyskoczyć gdzieś na rower. Z racji, ze wieczór mieliśmy zaplanowane, to musiałem jakoś popołudnie zorganizować sobie.Postanowiłem wyskoczyć do Rodziców na czereśnie, które najpierw trzeba było zerwać, zaś Asia miała swoje plany.
Tradycyjnie, ruszyłem z Gniezna przez Dalki w stronę Czerniejewa ale w Goraninie postanowiłem odbić do rezerwatu przyrody Bielawy i lasami pognałem w stronę Głożyny by w Lipkach skręcić na Rakowo. W Rakowie moją uwagę skupia wielki dąb, który stoi na strażyolęderskiego cmentarza.
(..) Pochowani są Olędrzy, mieszkańcy tych terenów. Pierwotnie Olędrami (Olendrami) nazywano osadników z Fryzji i Niderlandów, najczęściej wyznania mennonickiego, którzy w XVI-XVII wieku zakładali wsie w Prusach Królewskich, wzdłuż Wisły i jej dopływów, a także w Wielkopolsce. Posiadali umiejętność melioracji i reprezentowali wysoką kulturę rolną. Byli wówczas najzamożniejszą grupą chłopów. Zachowywali wolność osobistą, własną religię i przekonania. (...)
Dalej poleciałem w stronę Babskich Jezior, gdzie poza jednym autem, kilkoma rowerzystami, nei było nikogo. Bez zatrzymania ruszylem przetrzeć Babski Singiel ale wszystko zarosło tak, że nei dało rady przejechać brzegiem jezior. No cóż, pozostaje poczekać do jesieni ;).
Kurcze, strasznie nieprzyjemnie się zrobiło na dworze - no tak Mariusz wziął wolne i wszystko się spierdzieliło ;-). Powrotna droga do domu przebiegła przez Dalki i Czerniejewo, miejscami było dość nieprzyjemnie, ze uciekłem do lasu. I tak przez zapomniane już Marzelewo dotarlem do Wrześni.
Na ostatniej prostej do domu zauważam wielkie chmury deszczowe wraz z tęczami - uwieczniłem na pierwszym zdjęciu.
Poniedziałek był dniem odpoczynku od roweru, za to we wtorek z rana rowerem do pracy. Trochę za późno wstałem i godzinę spóźnienia na koncie zaliczyłem, w zamian wypracowałem całkiem niezły wynik na tym segmencie. Coś za coś :)
Po pracy temperatura na gnieźnieńskim rynku temperatura wskazywała ponad 30°C i praktycznie żadnego wiatru. Pozostało wybrać się do pobliskiego Jankowa Dolnego nad jeziorko i odpocząć na trawce.<br><img src=" https:="" lh3.googleusercontent.com="" zhgau4rbpplmlyskvmotso1ekwo8xfphtopsodlzanhg="w1229-h692-no" "="" alt="W drodze do Jankowa">
Prognozy pogody przewidywały burzową noc, co było widać na horyzoncie po zachodzie słońca - pojawiły się pierwsze ciężkie chmury i charakteryczna cisza przed burzą.
I rzeczywiście, w nocy ostro dawała po garach. Zresztą wg. metereologów, była to jedna z najsilniejszych burz na świecie oraz bardzo zjawiskowa - a więc okazja dla fotografów.
Na
instagramowym profilu The Economist można znaleźc takiego reposta: Trzeba przyznać: zjawiskowo.
Nie byłem przekonany, czy powinienem kręcić rowerem ze względu na mrówienie w małym paluszku lewej dłoni (cholerne chwyty) ale na szczęście było coraz lepiej.
Droga do Skoja raczej spokojna i standardowa (przez Wierzbiczany i Piaski oraz Sokołowo) ale na wylocie z Skorzęcin-Wieś wita mnie OSP, które organizowało wjazd i wyjazd z OW - nic nowego, klasyka wręcz. Im bliżej ośrodka, tym więcej aut stojących na poboczach, które blokowały przejazd aut w obie strony, w tym autobusowi i strażakom.
Wraz z Asią posiedzieliśmy w OW, wszedłem tez do wody i tuż po zachodzie słońca rozjechaliśmy w stronę Gniezna - ja przez las, ona autem z koleżanką.
Zastanawiałem się, gdzie pojechać tym razem. W niedzielne południe było dość ciepło ale pogoda niepewna i trzeba było liczyć się z deszczem. Asia pojechała do swoich rodziców a mnie pozostało dołączyć ale zrobiłem to zupełnie okrężną drogą (ot po mojemu ;-). Większość trasy przebiegała po szosie, gdyż w lesie było mokro, straszyły kałuże a ja jakoś ochoty na taplanie w błocie nie miałem. Jako główny cel obrałem punkt widokowy w Dusznie.. Co by tu pisać, trasa raczej oklepana dla lokalsów ale przyjemnością się jechało.
Zamiast wracać do Wydartowa w prawo, odbiłem w lewo w stronę Izdby, co było błędną decyzją. A to dlatego, ze utwardzone dróżki zamieniły się w poryte polne błotne, a na zjeździe to nielada problem.
Do Trzemeszna wróciłem przez Wylatowo i Trzemżal (miałem jechac bezpośrednio do Popielewa ale pomyliły mi się drogi ;-) I na koniec:
W porównaniu do poprzedniego dnia, dziś było znacznie spokojniej i bezpieczniej. Nie padły k... czy inne przekleństwa. Po pracy spotkanie z Asia a potem do domu. Ten powrót urozmaiciłem o Środę Wlkp, gdzie rowerowo dawno mnie nie było. W domu zameldowałem praktycznie tuż po zachodzie słońca.
Tak apropos Środy Wlkp, to byłem pozytywnie zaskoczony takim o to wynalazkiem: MOżna na miejscu naprawiać rower badz dopompować powietrze. BRawo. Nie sposób też ominąc budowę VW, która przeszłą do kolejnego etapu. Tempo pracy jest bardzo szybkie ale czekam aż faktycznie pojawią się pierwsze utrudnienia związane z budową dwóch dróg łączących sredzką szosą z miłosławską i omijającą nowopowstała fabrykę
Od ponad dekady pochłania mnie cykloza, która działa przez cały rok. Jeżdżę dla przyjemności,
dla odpoczynku, dla zdrowia psychicznego. Ten blog to dowód na to, jak bardzo mnie rower zmienił, bez
którego nie potrafię. Ponadto: Fulstack (Frontend) Developer /
Blogger